Jego koniec będziecie traktowali jako nieszczęście, przegraną, czy jako przygodę wybudzenia się z koszmaru nieharmonijnej cywilizacji?
Ja wg statystyk przeżyłem już ok. 9/10 swego czasu w ziemsko-ludzkiej nieharmonijności, a to życie w debilnym kapitalizmie mi się bardzo nie podoba, choć do pracy nie muszę chodzić.
Mojego szujowato nieharmonijnego życia większość mam już za sobą. Coraz bliżej do tego, aby harmonijne bakterie gnilne potraktowały mnie, jako harmonijny, dojrzały, słodki, pożywny owoc i to będzie tylko jeden pożytek z mojej strony dla DSHN. Cała reszta mego bytu na tym świecie, to patologia nikczemna.
Mam nadzieję, że przeżyłam możliwie jak najmniejszą część swojego ziemskiego życia i całkiem mi się ono podoba.
Jak by nie było, jest, póki co, moim zdaniem ciekawe, co można interpretować i na plus, i na minus