Czy może sobie tak tylko przyjść na salę i zwolnić go z kosztów sądowych…? czy może/musi kiwnąć choć palcem i polemizować z opiniami biegłych psychiatrów? Czy to wchodzi w spektrum działań obrońcy z urzędu kwestionować opinie biegłych?
Zdaje się, że jest taki moment na sali, że sędzia się pyta o co adwokat wnosi dla swego klienta… prawda? co w takim przypadku może adwokat zrobić gdy ktoś ma jakąś krzywdzącą psychiatryczną opinię? ( bez szpitala psychiatrycznego, tylko jakaś dziwna opinia i tyle).
niepoczytalnej, czy “niepoczytalnej”?
Nie bardzo rozumiem pytania.
Ktoś został o coś oskarżony i powołuje się na chwilowa niepoczytalność? Czy ma niepoczytalność stwierdzoną i chce ją podważyć? W tym ostatnim wypadku adwokat powinien wnioskować o ponowne zbadanie i opinię innego specjalisty.
Adwokat nie powinien polemizować z biegłymi (od tego są biegłymi w swoich dziedzinach), ale może wnioskować o zmianę biegłych.
Z tego co wiem, może wnioskować, ale musi powołać biegłych. No, chyba, że sam jest wziętym psychiatrą…
adwokat- psychiatrą? mało prowdopodobne. Do tego nie wystarczy być wziętym psychiatrą, ale biegłym psychiatrą (chyba podona różnica jak międzi tłumaczem, a tłumaczem przysięgłym)
Oczywiście. Jeszcze o takim nie słyszałam. Poza tym powinno być konsylium…
Konsylium to może wtedy gdy jest bezwzględnie rekomendowany środek zabezpieczający typu psychiatryk…? albo leczenie ambulatoryjne psychiatryczne, terapia odwykowa? W sytuacji gdy ktoś stwarza zagrożenie dla siebie i innych to możliwe że orzekają psychiatrzy na rozprawie. Omawiany przypadek dotyczy diagnozy niedorzecznej -psychiatrycznej gdzie osobnik takich cech nie wykazuje… jest spokojny, chodzi raczej o błędn- durną diagnozę… byle by coś napisać bo trzeba…bo sąd skierował do psychiatry to ni emoż ebyć z tą osobą wszystko ok? chyba nie. Diagnoza musi być.
Rozumiem, pisałaś Ale to też trzeba udowodnić…
No właśnie…
Rola adwokata jest obrona klienta. A linie obrony to juz musi z nim uzgodnic.
Nie ma znaczenia czy jest z urzedu.
No właśnie wspomniany adwokat przyszedł na rozprawę… i wyszedł. Zwolnił tylko z kosztów sądowych. Przeczytał akta…wiedział, że ktoś się nie odwoływał od tej diagnozy - nie wiedział jednak, że nie wiedział że mógł… ( choć miała podobno poradę prawną! ta osoba). Czyli suma sumarum on mógł coś zrobić ale widząc, że ktoś nie podejmuje tematu on sam też nic nie zrobił. Bo po co… Czyli nie wybronił bo skoro klient nie obgadał z nim tematu to po co on ma sie starać, rany boskie…
I tu jest bardzo duży problem…
He, he…: jak nie zapłacił to nie miał na co liczyć!
Dokładnie ! kasa kasa kasa jak jej nei masz albo nie dasz jesteś nikim.
Skąd ja to znam???