A skąd Ty takie rzeczy wiesz?
…a ja myślałam, że Ty taaaki porządny
@Antykwa, mam bardzo małą kuchnię, daję radę to pomieścić, i nikt się o garnki nie potyka.
Co komu pasuje.
Jeśli ma być jedna i dobra, można zaszaleć i kupić tytanową klicki by klicki, czyli, klikasz uchwyt, łon się składa i żaden dzyndzel nie wystowo 600/700 zł.
Ja mam nie patelnie a plytke z żeliwa
To już za logikę kasują?
Co masz na myśli @okonek?
Kasowanie w kwestii kasy za oczywistość
Ceramika czyli wracamy do epoki kamiennej?
@joko Wiedzieć, to ja wiem, tylko już zapomniałem skąd ja to wiem. Ale masz rację, że jestem taaaki porządny i dodatkowo taaaki przyzwoity…
Nie wiem, bo mam same przywieralne, ale chętnie się tu podepnę i poczytam
Ogólnie polecam za to mieć kilka patelni, mogą być bardziej “wyspecjalizowane” i od jednego/niewielu typów przygotowanego jedzenia, wtedy wydaje mi się, że jakoś wolniej się zużywają.
Mam osobną patelnię do naleśników (cienka, płytka), osobną do warzyw, makaronów z warzywami/risotta/kaszotta/kotletów, ogólnie większości rzeczy słonych i dużych objętościowo (głęboka, dość gruba i duża) i osobną małą patelnię do np. pancakes czy burgerów.
Wszystkie się trzymają od kilku lat, najlepiej ta duża i gruba i ona chyba była najdroższa jest ceramiczna, ale do niej dużo rzeczy przywiera, za to dość ciężko je przypalić.
Mimo iż w RP dorobiłem się sporego dobrobytu ( ) to jednak nieco rozsądku mi pozostało. To dotyczy tego bezdzyndzlowego za 600/700 zł.
Pamiętam że w domu rodzinnym mama operowała jedną patelnią a może były dwie, podobne. Teraz nawet ja mam 5 choć nigdy w patelniach się nie kochałem. Jedna duża, głęboka, teflonowa, dwie stalowe, dwie porcelanowe (jedna nieużywana o średnicy 10 cm nie wiem do czego może służyć, ale ładna, w kwiatki malowana). I żadnej więcej mi nie potrzeba bo już musiałbym je na ścianach wieszać jak w staropolskich kuchniach.
Imć Zygmuncie kochany, nasi przodkowie szable na ścianach wieszali jeszcze po przodkach swoich, co niemi bisurmana bigosowali, a nam patelnie wieszać przyszło. Psie czasy nadeszły…, ot, co…
Ja tam ani szabelki (bom ją dawno w lombardzie zastawił) ani patelni nie zamierzam wieszać na ścianie. Wszystkie ściany zajęte, Z jednaj strony szafska wiszą z drugiej jakaś zielenina wije się na całej ścianie co niby urody kuchni ma dodawać.
Jedyny skrawek ściany za drzwiami zajmuje taki oto przyrząd
który dostał mi się od kolegi z okazji żeniaczki.
Waść masz rację, takie to czasy, chochlowe można by rzec, nastały.
@Antykwa, ja też nie kochałam się w żadnej patelni, jakoś mnie do chłopów stale ciągnie
Chłop żywemu nie przepuści…
I chwała mu za to
"… jak się żywe napatoczy, nie popuści mu, a jużci…
Tego z kolcami tuż ?
A lejek od czego?
Znawca z Ciebie