A to ja mam kumpli jakichś?
No coś Ty… A nie zapomniało Ci się, jak się go robi?
Zawsze można o czymś zapomnieć.
Oo, Ty masz głowę. Tym bardziej, że skleroza mnie atakuje.
Mnie też! Mam nadzieję, że nie doradziłam Ci niczego przewrotnego, bo wiesz… Już nie pamiętam czy Ci cokolwiek doradzałam
A o czym my tu rozmawiamy, bo zapomniałem?
@joko , @birbant
Jeszcze kilka takich wpisów i stracimy kolegę @anon86894402
W obliczu naszej samowoli, jego stoicki
spokój i opanowanie nic nie da.
Tak, że ten
Co złego to nie ja.
To Oni! Sama bym takiej rozpierduchy w temacie nie zrobiła
Wszyscy wiedzą, że …
Do tanga trzeba troje
Aby poprawić nastroje…
Rozmawiamy z Ewą o życiu?
A może o tym, że piwo jest smaczne?
Ewa?
Ty pamiętasz może lepiej?
Ale Lille pamiętam. @efka Tobie wytłumaczy o co chodzi.
Walc angielski jest moim ulubionym. Pewnie dlatego, ze jestem sztywna
@birbant, jak ktos Cie zaatakuje to niech sie sam broni
A ja ci powiadam że jak partner umie też podążać i reagować na inicjowane przez partnerkę rzeczy. To jest lepiej, przyjemniej… piękniej.
I to żadna ideologia.
Z tematów tanecznych, to ja praktycznie wypadłem dawno. Może i się zmieniło
Wszystko się zmienia.
Późno sie “włanczam” w termat.
Moją osobowość odzwierciedla najlepiej Walc Wiedeński - tańczony zamaszyście długimi krokami po całym parkiecie. Szczytowe wykonanie miałem podczas jednej z imprez integracyjnych , gdzie zatańczyłem go brawurowo z moją ówczesną szefową, dostalismy brawa!
A co do prowadzenia przez lepsza partnerkę - tez tego doświadczyłem (na parkiecie, rzecz jasna) tańczyłem kiedyś z profesjonalną tancerką i czułem jak ona dominowała, widać nie potrafiła postawić żadnego błędnego kroku.
Nic się nie zmieniło… tak zawsze było. Ale na kursie ci o tym nie powiedzą. Na kursie nie nauczą cię wiedzieć jak blisko chce z tobą tańczyć twoja przypadkowa partnerka. A ja tego uczyłem… żeby partner wiedział.
A niby dlaczego na kursach takich rzeczy nie powiedzą? A o bliskości mam mówili. Drugi kurs, na którym z żoną się uczyliśmy prowadziła para mistrzowska, państwo Zięciakowie. I mówili dokładnie to samo, co poprzednia instruktorka. Więc powtórzyłem za fachowcami, bądź co bądź.
A ta poprzednia instruktorka wyczynowo tańczyła jazz. Ale nie tylko, bo tańczyła na ludowo i taniec towarzyski. Trenowała 5 dni w tygodniu, po 7 godzin. Mężczyzna ma prowadzić, kobieta ma być widoczna w tańcu, tak powiadała.
Aha, znam dobrze gościa, który jest już emerytowanym choreografem tańców ludowych, pracował też i w Mazowszu jakiś czas. Zawsze powtarzał, że to mężczyzna prowadzi taniec pary. Spisek jakiś, czy co?
Takie bugi?: https://www.youtube.com/watch?v=Ft99FKKsqqE
Czemu nie
Bo takie sprężynki, to dziś mogę tylko pooglądać
https://www.youtube.com/watch?v=kejZuQCf8Kk
Fantastyczne! A dla tej starszej pary pełen podziw i wielki szacunek.
Uwielbiam zawody w formule “Jack and Jill” - kiedy partnerzy się losują. Startujący nie wiedzą z kim zatańczą ani do jakiej muzyki. Tu masz przykład kiedy tańczą do muzyki, do której wcale by nie chcieli… ale tańczą razem. Nie wyreżyserowany układ, totalną improwizację.
Ja bym chciał żebyście zwrócili uwagę na to, ile rzeczy które się dzieją w tym tańcu, jest inspirowanych przez partnerkę… a partner tylko za tym podążą i dołącza.
Prowadzenie w tańcu to nie jest coś co jest dane raz na zawsze, bo tak ktoś dla wygody i uproszczenia powiedział na kursie. Prowadzenie to coś, co czasem trzeba oddać, po to by za chwilę je przejąć… to jak fala, jak ożywcza woda. Taki taniec daje większą radość obojgu partnerom, ponieważ każde z nich może się realizować i wyrażać, będąc jednocześnie razem.