Te Lordy, to paskudne były, ale, zagraniczne…, panie i to się liczyło. Zefiry to takie niby słabsze. Ale Sportów i później Klubowych z ich gniotami w tytoniu nic nie zastąpi, Większym świństwem były tylko ruskie fajusy, głównie Biełomory. Tekturowa pusta tutka i dwa cm tytonia. I tych dwóch centymetrów nie dało się skończyć, a łzy leciały, jak wodospad…, a w przełyku siara…
Pamiętam, jak pierwszy raz sam się do stolicy wybrałem. Kupiłem tam sobie tylko jakąś płytę i zachodnie fajki. Jako., że mi na te drugie kasy bylo trochę szkoda kupiłem mniejsza kastę - z 10 sztukami. Chłopaki zlecieli się do mnie by je zapalić jak muchy do g… Takie to były czasy socjalizmu. A podobno niekiedy tu taki jeden się trafia, co go chwali, ale myślę że to żart bo aż tacy gupi ludzie nie są…
Carmen jest tylko jedna, jak królowa I jest to Carmen Bizeta, jedna z moich ulubionych oper.
Kolego, w kwestii porządnych ludzi? Nie chwal sie bo cie okradna i jeszcze bedac ofiara oskarza o to po co bandyte prowokujesz?
A gdzie tam koleżanka zauwazyla chwalenie się co? U mnie z dziada pradziada nikt się nie chwalił to i ja nie będę
Fuj, zefiry?
Zefir nie jest zły. Pamiętam kiedyś w Turcji poginam sobie na bicyklu, styrany pedałowaniem w skwarze, wyjeżdżam z gór a tam zza skal powiał zefir… Od razu ulga…
A nie byl to sirocco?
To miales szczescie, ze nie zwialo Cię z pojazdu
Szczęście to ja miałem kiedyś w Tatrach. Idziemy sobie w trójkę tzn ja, kumpel Ignac i jego kobitka Weronika gdzieś koło Kozlego Stawu. I wiesz, jak nie zacznie nagle halny wiać… Tak im we łbach poprzewracał, że oboje wieszać się chcieli. Cudem ich uratowałem. Od tamtej pory żadnych wycieczek z Ignacem i Weroniką… Przynajmniej nie w Tatry…
Mój śp brat przeleciał się na halnym. Szybowcem. Nie miał wtedy 14 lat jeszcze. Przez jakiś czas był najmłodszym posiadaczem 3 diamentów i 97 szybownikiem w historii szybownictwa na świecie Nie wiem, ilu jest ich teraz, ale niewiele ponad 100.
U mnie obecnie jest taka sytuacja, że na szybowce się już chyba nie nadaję. To piękny sport i zawsze mnie ciągnęło. Jestem jednak za ciężki a i na rozpoczęcie nauki i treningów już raczej za stary… Liczę jednak na kolejne wcielenia.
Z wagą nie było by problemu. Gorzej ze zdrowiem. Nie wiem, jak dziś, ale niegdyś wymagania zdrowotne szybowników były bardzo wysokie.
Halny i inne wiatry? Oby nie byly wypuszczane po spożyciu tego co organizm nie znosi i wewnetrzna fermentacja jak u Bawarczykow i w Górnej Austrii
Co do wiatrów i wypuszczania warto chyba wspomnieć jeszcze o pewnych ptakach - sowach.
Nie należy rzucać sów na wiatr…
Sowy
Jakis czas mialam ksywke Sowa Przemądrzała ta od Kubusia Puchatka
Potomek dinozaura, który nie wydala za duzo a to czego nie strawi wyrzyguje w postaci zrzutki
Ptaki sa ciekawa gałęzią ewolucji
Mial intuicję?
Innemi słowy,
nie puszczaj na wiatr sowy…
A to się kiedyś nie nazywało wypluwki?
Rozsadna sowa ma jakis zapasik w dziupli
A tak, masz rację