Jest
Opera Carmen https://pl.wikipedia.org/wiki/Carmen_(opera)
Carmen z Nowogrodzkiej
Piosenka Carmen Lany Del Rey
.
Ile twarzy może mieć Karmen?
Jest
Opera Carmen https://pl.wikipedia.org/wiki/Carmen_(opera)
Carmen z Nowogrodzkiej
Piosenka Carmen Lany Del Rey
.
Ile twarzy może mieć Karmen?
Jedną to jest kolor szminki. Okropny zresztą
Jest przede wszystkim ta Carmen z opowieści Prospera Merimee.Jest Carmen z opery George’a Bizeta.Jest wreszcie Carmen z wspaniałego filmu Carlosa Saury z początku lat 80-tych…
hehe, to samo chciałem napisać.
?
To jest Carmen O Tysiącu Twarzy?
Wręcz przeciwnie.Carmen ma twarz cyganki choć oczywiscie przenoszono tę opowieść na ekran blisko 10 razy i nie mam pewności jak radzono sobie z tematem w czasie kina niemego.
“Bohater o tysiącu twarzy” to tytuł książki religioznawczej.
To jest szkarłat. Szminka w kolorze karminu ma odcien bardziej fioletowy i pasujacy do twarzy jak kwiatek do kożucha
:xD
Może komuś pasuje…
Tę książkę w latach 40 napisał Joseph Campbel. Bardzo interesująca lektura.
Ja to nawet smak Carmenów pamiętam. Mocne byly i mi nie smakowały. Właściwie to żadne fajki mi za młodu nie pasily…
Ale ja chyba nie o tym co trzeba nawijam…
O fajkach? Carmeny byly drogie i wtedy “dla kobiet”
Ja sie wychowalam w chmurze dymu tato byl nalogowym palaczem. z probami palenia zerwalam jak zaczelam nurkowac bez butli
Pluc sobie zadymiac nie bede
U nas na osiedlu zebraliśmy się do kupy i zaczęliśmy się składać na jeszcze nie wiadomo co. W następnym tygodniu chłopaki jakąś tam sumkę uzbierali a że ja zachorowalem, to nie byłem w temacie. Gdy już zem się na zdowiu podniósł okazało się, że kumple uzbierane pieniądze wydali.
– Na co zesta kase wydali? Spytałem zły.
– Na Marlboro. I wszystkie zesma wypalili…
Niby patologia bo mieliśmy wtedy po 12 lat ale każdy z nas wyrósł na porządnego człowieka… No może prócz mnie
Dodam że dla dzieciaka w czasach PRL u wypalenie takiego fajura zza kurtyny to było święto które pamięta się do dziś…
Carmeny były najdroższymi papierosami polskiej produkcji. I cholernie mocne. Tzw, dla kobiet, to były Mentolowe.
Był czas w PRL, za Gierka, że Marlboro pojawiło się w kioskach Ruchu, ale krótko to trwało. Zachodnie fajusy były w Pewexie za zachodnią walutę lub bony dolarowe. Głównie Malrboro, Camele, Palmale, Lucky- Stricki i francuskie Galluoisy. Mieć takie w towarzystwie, to był szpan, panie…
Miętowe to Zefiry, te też pamiętam. U mnie każda impreza kończyła się tym, że w popielniczce było z 500 petów. Generalnie to królowały Klubowe, Giewonty i Sporty czyli potem Popularne. Carmeny, Zefiry to już była wyzsza półka. Lordy, Peery i Marlboro to ja tylko se mogłem w sklepie pooglądac…
He he he!
A ja paliłam carmeny i były całkiem dobre (wtedy). Mentolowych (również zefirów) nie znosiłam.
Na sportach nauczyłam się palić. Ciekawe po co?