Witam. Już od kilku lat wraca do mnie myśl, że niektórych marzeń lepiej nie mieć spełnionych. Owszem, dobrze pomarzyć, ale nie spełniać, bo zostaniemy z niczym, bez marzenia i bez satysfakcji z jego spełnienia.
Czy macie marzenia, które Was rozczarowały albo takie, że nawet bez ich spełniania wiecie, że to nie dla Was?
Prawdę mówiąc, to nie zrealizowałem żadnego ze swych marzeń. Za to udało osiągnąć kilka wytyczonych celów, a kilka nie. Z tych osiągniętych nie byłem rozczarowany.
Marzenia trzeba przede wszystkim mieć.To sól życia,nagroda wyobrazni i zródło radości.
Niemniej jako ze za wiele staram sie nigdy nie oczekiwać,trudno o takie marzenia w jakiś “sieriozny” sposób…
Zawiodlem sie na kompaniji pare razy w życiu…Takiej po której oczekiwalem znacznie wiecej.Bardzo zawiodłem sie na lidze piłkarskiej dla mediów.Stronniczej,skorumpowanej…Rozczarowania z powodu jakiejś dziewczyny,kiedy to chyba moce piekielne wbiły mi do łba ze ona"jest super"
Ale dzisiaj dla mnie to tylko malo znaczące niewypały z przeszłości.Najwazniejsze marzenia sie spelniły i czynią mnie wciąż szczesliwym.Małzenstwo,ojcostwo,podróże i ponad 11 lat pracy w wymarzonym zawodzie…
Jestem wiec bardzo"losowi" wdzieczny.
I dalej kombinuje,o czym by tu jeszcze pomarzyć,o czym juz napisalem w innym temacie.
No i kiedy juz wszystko napisalem,przypomnialo mi sie takie bolesne wręcz,rozczarowanie co do człowieka…
To pewien radiowy guru w Poznaniu i nie tylko.Weteran na ktorego artykul,solidny zresztą, natrafiłem w ostatnim czy przedostatnim Jazz Forum.Czlowiek ktorego podziwialem w szczeniecych latach licealnych za wiedzę i inicjatywe w środowisku…Byl moim pierwszym szefem muzycznym w radiu,ok.1991 roku…Okazal sie zazdrosnym ponurakiem,nerwusem uczulonym na punkcie swej kariery i pozycji,człowiekiem z ktorym nie dalo sie rozmawiać.Chyba ze sie przyjmowalo wiernopoddańczą pozę.
I do dzisiaj twierdze ze nie ma nic gorszego jak pracować ze zgorzknialym typem…
Tak Jako nastolatka miałam na ścianach plakaty pewnego zespołu. Po 20tce poznałam jednego z członków tegoż zespołu… był moim największym zawodem miłosnym. Lata zajęło mi pozbieranie się po nim.
Ale tak widocznie miało być. Gdybym go nie poznała to nie poznałabym mojej przyjaciółki, z którą przeprowadziłam sie do Londynu i która znalazła nam dom w którym poznalam mojego obecnego faceta
W dodatku to doświadczenie nauczyło mnie zeby uważać na celebrytow… gdyby nie ta lekcja, pewna inna znajomość mogłaby się dla mnie BARDZO źle skończyć.
Niemal jak wspomnienie niedoszłej groupie
Ale bardziej istotne ze fajna lekcja zyciowa z tego wyszła…
Ludzie ze swiecznika,rzadko są normalni.Z tych których poznalem z pewnoscią fajni warci poznania byli Niemen,Andrzej Sikorowski [Pod Budą],Grzegorz Turnau,grupa Raz Dwa Trzy,Krzesimir Dębski,Dżem…I w ogóle,dawno to było i nic nie zapowiada takich spotkań współcześnie…A z aktorami jeszcze większy i to znacznie,odjazd
Wiesz… on zły nie był. Trochę walnięty, ale dobry facet. Rzucił mnie dla innej i są razem już 8 lat, więc to nie była jakaś pierwsza lepsza “inna”. No cóż…
A z aktorami to się zgodzę Ten którego poznalam akurat był bohaterem akcji “me too”. To była dosyc dluga znajomość, ale jakoś po moim poprzednim doświadczeniu wiedziałam, że trzeba go trzymać na dystans. Zakończyłam tę znajomość, a po kilku latach 3 kobiety oskarżyły go o gwałt. Zarzuty oczywiście oddalone, ale ja tam wiem swoje…
Mialem raczej na mysli inny “odjazd” ale i to zdaje sie,trafia sie coraz częściej…Bo nawet jesli to co sie czyta,jest tylko w części prawdą,całe to współczesne aktorstwo nie zasluguje na wiecej niz"pudelek".Przynajmniej to niby znane i telewizyjne…