Niedawno poznałem mamę pod trzydziestkę, z córką na oko 6-7 latek, bo śmiały się z mojego niezapiętego roweru pod Biedronką, gdy zapięcie leżało na wierzchu bagażnika. W sumie spędziliśmy razem na odprowadzeniu ich z pół godz, po czym rozstaliśmy się, jakby na zawsze.
A tu po 3 dniach pod inną Biedronką namierzyła mnie ta urocza córeczka. A ja cały czas tego 5-minutowego ich spotkania poświęciłem rozmowie z mamą. Potem zreflektowałem się, jak przykro mogło być tej córeczce, że nie wykazałem w ogóle zainteresowania nią. Wstyd mi przed nią i przed samym sobą.
Kolosalna nadinterpretacja, durna próba usprawiedliwienia.
Faktem jest, że większość dzieci lubi być przytulana, ale przez osoby dobrze znane i w szczególnych sytuacjach. Niestety, przez walkę z pedofilią wylaliśmy dziecko z kąpielą wprowadząjąc do szkół durne zakazy i nakazy.
Śmiały się ze mnie, ale czy słusznie? Co z tego, że linka zapięcia roweru leżała na wierzchu bagażnika, jak kluczyk od niego był u mnie w kieszeni, więc dla ewentualnego przywłaściciela była bezużyteczna?