Jakie rezultaty?

Wyniki były mniej ważne, nie pamiętam. Ważny był ruch, zmęczenie, rywalizacja. Sprawdzałam się z sprincie. Ha, ale miałam pierwsze kółko olimpijskie :slight_smile: Jak już się wydało, to pojechałam na obóz sędziowski. Rodzice nie przypuszczali, że tam też trzeba biegać i skakać :wink:

1 polubienie

Tak.Tu sie zgadzam.Nie ma nic fajniejszego niz walka z przeciwnikiem ale i ze swoimi czasami,zmęczeniem itp.
Tzw.dzien sportu mi sie przypomina z podstawówki…W czerwcu chyba :innocent:

1 polubienie

Zazwyczaj albo w Dzień Dziecka, albo już po wystawieniu ocen :slight_smile:

1 polubienie

Przyjedz kiedys do Berlina, machniemy jeszcze raz taka rundke. Wieczorem albo juz w nocy bo to sie raczej w nocy wraca z takich wojazy zrobimy sobie Oktober (September, August albo Juli) fest. Piwo jest, nie damy rady wszystkiego wychlac.

Pamietam jak kiedys tak prawie 200km jazde sobie urzadzilem z Poznania do Biskupina i z powrotem. Tak sie wtedy zgrzalem, ze wypilem z wiadro wody i nadal mi sie pic chcialo.
Tych glupich pomyslow lepiej nie powielac.
Moglbym na ten temat sporo napisac, jak na przyklad to, ze do picia kiedys wzialem mleko! No kuchnia, glupszego pomyslu nie slyszalem. (Bardzo lubilem mleko, juz raz o tym pisalem)
Gdy dojechalem (Trasa Lipno - Radzyn Chelminski na skladaku z mala zebatka z przodu) to mleka nie bylo, bylo za to w bidonie maslo! No, ale wtedy to bylem szczyl - kilkanascie lat …

2 polubienia

Już na studiach założyłam się z kolegą, że nie da rady przejechać rowerem tej trasy. Aby się przekonać wsiadłyśmy z koleżanką do pociągu i miałyśmy się z nim spotkać na wrocławskim dworcu. Dojechał! Przegrałam, musiałam fundować bilety powrotne, wraz z biletem za rower :)))

1 polubienie

Najdłuższa moja trasa rowerowa to był Poznań - Kościan. Ale tylko w jedną stroną; powrót po noclegu u koleżanki.

1 polubienie

Bo to jest mordęga a im blizej Wrocka tym bylo gorzej…
Ale wtedy…To pikuś.Samochodów po drodze jak na lekarstwo.Dzisiaj nie podjąłbym sie tego za chyba żadne pieniądze.

1 polubienie

Nie wiem czy dzisiaj bym wytrzymal ale i tak,czuje sie swietnie.Na mojej codziennej trasie,mijam pod gorke ludzi z lepszymi rowerami i niemal zawsze,duzo mlodszych…
To jest taka bonifikata za cale zycie w ktorym jesli zsiadalem z rowerka to tylko po to by grac w cos innego :wink:
Ta trasa o ktorej mowisz nic mi nie mowi ale sam robilem czesto wyscig [z czasem lub z kolegami] na trasie Poznan-Zaniemysl [troche za Kornikiem].Ok. 30 km. Za pierwszym razem,jeszcze w 8 klasie,malo ducha nie wyzionalem…Ale potem to juz niemal z zamknietymi oczami…A juz szalenstwa na tzw. grajzerowce [betonowa droga a nazwa od Artura Grajzera] gdzie niemal nie bylo samochodow to juz dzisiaj nie do wykonania :innocent:
Co do piwa…Tym sie nigdy nie przejmuj. :wink:

2 polubienia

Nigdy nie byłem rowerowym orłem. Owszem, był czas, że dużo jeździłem, miałem swój rower we wczesnej młodości, na wakacjach trochę po górkach szurałem na Dolnym Śląsku, ale na sportową jazdę byłem za słaby, szczególnie do szybkiego jeżdżenia. Co dziwne, szybko biegałem, miałem skoczne i sprężyste nogi, byłem wytrzymały oraz mało ważyłem, ale nie przekładało to się na pedały. Nigdy też nie nauczyłem się jeździć na nartach, choć próbowałem.

Pamiętam, jak w 7 i 8 klasie przed wakacjami, zasuwaliśmy całą bandą na rowerach do Lubowidza nad jezioro. 6 km. I zawsze to były wyścigi. Na kilkunastu, zajmowałem miejsce w ostatniej piątce, mimo, iż dawałem z siebie wszystko, jak zwykle. Dlaczego tak, nie wiem?

2 polubienia

Z bokserskich opowiesci pamietam ze byles wagi jednej ze srednich.Jesli do tego byles wysoki to byc moze byles materialem na czasowca?
Oczywiscie dzisiaj sie juz tego nie dowiesz :slightly_smiling_face:

1 polubienie

Spokojnie, przecież że nie będziemy się ścigać. Pognamy gdzie się da a potem rozejrzymy się za jakimś S-Bahnem i wrócimy do chaty. Mi też nie zawsze się udawało tak od razu machnąć całą trasę. Trzeba mieć na to dzień. Będzie wesoło, możesz zabrać birbanta albo birbant niech Ciebie zabierze … Będzie nas trzech - będzie jeszcze ciekawiej :grin:
Tylko nie pisz, że to może być trudne.
@birbant, można się spotkać? Można … :grin:

2 polubienia

Ale nie zapominaj ze ja juz jestem poza ue i to zaczyna byc wyjatkowo irytujace.Polska zachowuje sie tak jakby probowala sie odgrywac na UK i na dzisiaj nie widze juz szans na lipiec.
Moze sierpien?
Ale znowu czesciej gadaja o problemie z Irlandia PN niz o tym ze ludzie chca sie ruszyc…Kwarantanna 2 tygodnie.I to w obie strony…

Kto na kim sie chce teraz “odgrywac” to nie dojdziesz. Fakt, ze sa tacy co usiluja jatrzyc za wszelka cenę, na ogol sa to ludzie na poziomie nadprzewodnikow ludzkosci. Albo zoldacy jak Bolsonaro w Brazylii. Podaje go jako przyklad, ale niestety takich jest wiecej. Ostatnio komcert daje Mohamet VI podobno monarcha konstytucyjny w kraju demokratycznym. Jesli to ma polegac na tym, ze jeden mowi a reszta demokratycznie slucha i wysyla dzieciaki do forsowania granicy w Ceucie?

1 polubienie

Ale to nie jest nic nowego i ja wcale tak nie twierdzę.Choćby dlatego ze nie śledzę “wszystkiego”.
Ale niestety śledze bardzo uważnie czy jest szansa na loty i czy skończą sie kwarantanny.Czy np. ue bedzie respektować angielskie szczepienia ktore ogarnely juz ok. 40 milionow ludzi…Nie po to sie szczepilem aby mi jakis złośliwy kutas uniemozliwial normalne życie!

1 polubienie

a ja sie zastanawiam, bo tu kazdy sobie rzepke skrobie - kiedy bedzie duga tura astry w Hiszpanii?
bo sa wkazania, ze tako przypominajaca po trzech miesiacach dopiero.
a ida te szczepienia w Hiszpanii calkiem niezle - 45% zaszczepionych w tym 25% calkowicie.

Zaczynałem od 55 kg przy wzroście 170, czyli na kogucią byłem bardzo wysoki. Przełom lat 66/67. Urosłem tylko 8 cm do dorosłości, a doszedłem do ok, 75 kg plus - minus dopóki trenowałem.