Juz piąta…Czar prysł?
Tez obudzilam sue o 4 rano. Ale piosenkę uslyszakam.dopiero teraz. Nie miało to wpływu na czar który trwa od lat - od dawna znam i kocham tą i inne „w stylu„ piosenkę.
Tak bardzo mi to do Ciebie pasuje!
I tak,chyba sie zgadzam z faktem ze czar tego rodzaju kameralnego muzykowania,zostaje w czlowieku na znacznie dluzej niz tylko o świcie lub tylko o zmroku.
4.00 to moja niezapowiedziana pora przebudzenia, nic i nikt tego nie może zmienić a szkoda. Ubierasz się i dumasz co dalej, bo oczy by jeszcze co nieco pospały, męczarnia jak cholera i tak pozostało po szpitalu - wtedy budzili bo tabletki, bo krew, bo kroplówki, sąsiedzi chrapali do 7.30. Odczarować tego nie umiem. To chyba zemsta pielęgniarek, 1/2 z nich kimała w magazynku podręcznym
A ja kiedys o takiej porze wracalem do domu…Czasem sam,czasem wrecz przeciwnie…
Ale zawsze bylo cos w tej porze gdy w pubie grano inną muzyke,gdy opadał dym,gdy jakoś łatwiej bylo sie przytulać
I tak mi to czasem wraca…Moze nie to wstawanie ale ta atmosfera,te powroty do domu lub innego domu,te oczy ktore patrzą na ciebie jak na gwiazde sezonu
A potem sie okazuje ze to wszystko jest jak pyłek na wietrze…
Dawniej kiedyś tam o tej porze to wracało się z festynów, potańcówek, karnawałów z pannami by je odprowadzić do domu bezpiecznie, jak się dało słowo chonoru. Gwiazdy tak jasno świeciły i prowadziły nas, aż kusiło by gdzieś skręcić, albo zabłądzić, w uszach grały resztki muzyki, potem świergot ptaszysków, i żabki kumkały, i świadomość że noc się kończy, a panienka smacznie chrapie na twym boku. Ech
romantyczne czasy
Ciepło,ciepło
Problemu z muzyką nie było, wystarczyło się rozejrzeć że nadal były osoby chętne do słuchania czy potańcowania, wystarczyło poprosić lub ekstra zapłatą i noc się przedłużała w dzień. Ludzie nucili pod nosem - utrwalali wykonawców, słowa przebojów. Dyskoteki to wyższy poziom, właściciele swoimi kanałami sprowadzali muzykę, nie puszczaną w radio czy telewizji, była kultura wspólnej zabawy bez alko. Gorzej było z dziewczynami, często zmieniały zdanie. Jedną zamęczyłem, boso wróciła do domu , wszystko ją bolało. Eeech niektóre miały ogień w nogach, fajnie wyglądały takie zaspane, wspaniałe czasy - nie wrócą te lata szalone jak to ktoś śpiewał. Choć u syna na weselu poczułem tamten czas - ino kobiety nie tamte - jedna z rozrusznikiem, inna tylko wolne tańce, i pozostałe nawalone że po palcach boleśnie deptały
To mi przypimina jak w Opelenicy [za Poznaniem,na Grodzisk],mialem impreze.Barmanka bez przerwy zdejmowala buty…Ja do niej…Magda,poczekaj,do licha!
W koncu ktos to piwo musi lać!
Potem jej przeszlo ale ja do dzisiaj nie wiem,co jest takiego ekscytujacego w pozbywaniu sie obuwia
I to tez bylo ok. 4.30 nad ranem…
Ona chyba byla niezbyt szczesliwa…Odprowadzalem ją do domu,patrząc przez ramie czy jakis chwat nie dybie na moje życie…
Ale to pikuś…Trudniejszy do przełkniecia byl jej smutek…
Przeklenstwo malych miasteczek
Opalenica mi się żle kojarzy, był babiniec, po miesiącu uciekłem. Buty hm pewnie odciski albo nogi bolały. Jolka która wtedy szła boso miała skórę poobcieraną - widać skóra delikatna, albo buty za duże. Zuzia zawsze w tenisówkach, a po domu, podwórko w piłkę nożną to na boso , ja bym nie wyrobił - super kochana pomysłowa dziewczyna, pojawiała się znienacka. Wszystko dobre kiedyś się kończy i zostają marzenia, zdjęcia czarno-białe gdzieś przepadły, oj było tych dziewczyn, z smutnych to te niby nieśmiałe, jak dostały orężadę, to nie wiedziałem co odpowiadać, albo na które pytania - masz dziewczynę ? Mam stoi przedemną, ee yy pytam poważnie, a wiesz ładnie tu, dla mnie badyle i dzikie rabarbery, mrówek pełno, no ale motylki kolorowe latają, i miodu będzie dużo. I zrozum tu dziewczynę, wianek z Maków mi zrobiła. Buty pewnie i też zdejmowały by nie zniszczyć. U mnie tych butów to były dziesiątki, jak się grało w piłkę, dziadek na okrągło podklejał żeby się nie wydało, a babka cerowała dziury, choć wredne siostry i tak skarżyły
Ale mnie ukołysałeś!
Dzieki.
I zdrowie Zuzi! Musiala byc fajna
Zuzia miała charakter chłopaka, na przerwach potrafiła zbić chłopaka bez pomocy innych jak jej dokuczał. Razem robiliśmy wycieczki z plecakami i namiotami w teren po 20 km po kniejach, gdzieś nad jeziora, wytrzymała fizycznie w marszach i z uśmiechem - to był jej fioł w głowie. Często nas oboje brali za brata z siostrą, była naturalna i sobą, żadne z nas nie robiło drugiemu na złość, a starało się drugiemu pomóc czy doradzić, była rozrywkowa ale nie wybuchowa, super charakter i opanowana, chyba za szybko dorosła. Po prawdzie super babka i podobała mi się