John Barry

John czy…Karen Blixen?
Jak to powinno być?
Zostanę przy kompozytorze.Pożegnanie z Afryką,pióra Karen,zostawiłem sobie na listopad…

2 polubienia

Genialny Sydney Pollack [ Czyż nie dobija się koni?;Jeremiah Johnson;Tacy byliśmy;Tootsie;Trzy dni kondora] zatrudnił Johna Barry’ego,do skomponowania ścieżki dzwiekowej do kolejnej,epickiej produkcji w swym dorobku.
To malownicza ekranizacja prozy Karen Blixen,pod tytułem"Pożegnanie z Afryką".I od razu podkreślam!To jeden z tych przypadków gdy film przemawia bardziej niż wspomnienia z Kenii,duńskiej pisarki.https://www.youtube.com/watch?v=j6uvMGFnT54..

Dzisiaj jednak,muzyka Johna Barry’ego,pod innym kątem.
Ten wybitny kompozytor,umykal mi gdy byłem młodszy.Aż nagle…W 1990 roku czyli wtedy gdy człowiekowi zdawało sie że już nic i nigdy…Costner przeniósł na ekran powieść M.Blake’a,“Tańczący z wilkami”
Powstał film tak piękny że aż trudno go rzetelnie oceniać.Bo to bardziej ludzka niż historyczna opowieść.Opowieść o której miałem okazję kiedyś napisać że to chyba ostatni taki film,ostatnia taka historia…
Zostawmy to…
Muzyka Johna Barry’ego

Czyż nie jest najłatwiejsza do rozpoznania?
Tańczący…czy Pożegnanie…To Barry na 100% :smiley:
Film mam pod ręką..Soundtrack został w Poznaniu…Ale plan na jesień już jest!

1 polubienie

Ech, te ścieżki dźwiękowe, czy tam muzyki filmowe, z lenistwa soundtrackami nazywane … filmów bez tego nie da się oglądać. W zdecydowanej większości przypadków muzyka w filmach jest, bo musi być, oglądasz film i nie pamiętasz, że coś w tle grało. Na szczęście od czasu do czasu zdarza się, że taki podkład muzyczny potrafi żyć własnym życiem.
Do muzyki filmowej podchodziłem czasami w przypadku filmów, które szczególnie przypadły mi do gustu. No i okazywało się, że w większości przypadków … słuchać się tego nie da bez oglądania. Muzyka ta po prostu bywa nużąca, wręcz męcząca, niemniej zdarzają się perełki, które potrafią doskonale egzystować bez obrazu. Bywa, że sam film przepada w odmętach czeluści czasu a muzyka wciąż nam gra. Bywa również tak, że udaje się nam doświadczyć takiego szczęścia, jak wspomniane przez Ciebie ”Pożegnanie…” i ”Tańczący…”, gdzie obraz i warstwa dźwiękowa to miks arcydzieła i ponadprzeciętności.

1 polubienie

Tak,zgadzam sie.Bywa tak i bywa inaczej…Dzisiaj łatwo to ocenić bo ścieżki dzwiękowe są ogólnie dostępne.
Od razu wyłączam z tematu wszystkie te ścieżki które składają sie z jakichś 10 piosenek.To nieporozumienie które w ogóle nie powinno mieć miejsca.Ale i tu jest jednak wyjątek, czyli mistrzowskie układanki Tarantino…
Do soudtracków przekonal mnie…jazz a ściślej to co nagrywał Quincy Jones oraz muzyka do filmów z Eastwoodem.Tych kryminalnych.
Czas na orkiestrowy rozmach przyszedł pózno bo w latach 90-tych,min. dzieki takim panom jak John Barry.Wcześniej bowiem zachwycałem sie Henry Mancinim i całym tłumem Francuzów z Miechelem Legrandem na czele…
Na koniec czyli w ostatnich latach pojawili sie geniusze delikatnych barw jak Alberto Iglesias czy Rachel Portman.
To wbrew pozorom dlugi i nigdy nie wyczerpany temat.Z czasów radiowych nagromadziło mi się ponad 50 płyt z muzą filmową i bardzo lubię do nich wracać.
Z reguły jednak pózną nocą :smiley:

1 polubienie

Np. Blues Brothers.Ale i kapitalna płyta z Love story.Ostatnio zdobyłem oryginalny album z końca lat 60-tych,z filmu Lelouche’a"Kobieta i mężczyzna".Obok muzyki ilustracyjnej,są też hity gatunku,wplecione kompozycje A.C. Jobima

1 polubienie

O, co dla mnie!

1 polubienie

W owym soundtracku,jest także wpleciony Mozart.
Concerto for clarinet and orchestra In A [K 622]
Bardzo by Ci całość,przypadła do gustu!

1 polubienie

Jest jeszcze jedna kwestia,nie zawsze wytłumaczalna.
Owe soundtracki na płytach,bardzo często mocno odbiegają od tego co słyszeliśmy prosto z ekranu.Dla przykładu,czasem jest to 15 razy przetworzony główny motyw i wtedy faktycznie,trudno sie tego słucha.
Ale tak bez większego zastanowienia…I tu znam jeden,wspaniały wyjątek…
To muzyka z filmu Jane Campion"Fortepian"

1 polubienie