Kaczka po polsku

ja nic nie pisałam :shushing_face: :slight_smile:

1 polubienie

Takiej kaczuszki po wołyńsku, jak robiły moje ciocie, a kaczuszka swoja, to Wyśta w życiu nie jedli…, ot, co… ! :stuck_out_tongue:

1 polubienie

W drugi poniedziałek października jest w Kanadzie to święto…

1 polubienie

A cycki z kaczki dobre? :stuck_out_tongue:

Oj przepraszam kliknelo mi sie zamiast kolezanki mezatki…

3 polubienia

a w USA w czwarty czwartek listopada.

Kaczka po wolynsku?
Moja babcia (mama mamy) w nielicznym repertuarze rzeczy, ktore potrafila przyrzadzic miala pieczona kaczke z jablkami i czernine (wiem, niektorym zycie obrzydze, ala dobra czernina nigdy nie jest zla) plus barszcz ukrainski postny, z dodatkiem masla i kwasnej smietany. “szlify” kulinarne to byl wlasnie zabity dechami chutor niedaleko Kowla.
I do tego jadala smazone ryby z chrzanem. Dla mnie zestaw nie za bardzo. Ale te rybe to juz musial ktos usmazyc jesli nie chciales miec czegos posredniego miedzy zuzyta podeszwa i kawalka wegla z haldy.

2 polubienia

Po wołyńsku, to mój wymysł Dla moich cioć, to była kaczka na obiad, bo tam i wtedy żadnych nazw nie wymyślano, typu: - a’la…

2 polubienia

W tantych stronach karmiono dobrze i obficie.
Kolega mial tam rodzine, co prawda komuna uniemozliwiala im za bardzo kontakt, dopiero pojechal tam po raz pierwszy pod koniec lat 80, wrocil zniesmaczony co sowieci zrobili z piekna i zyzna ziemia i zdewastowanym dworkiem, pare kg ciezszy i przerazony, ze od sniadania na ktore skladal sie barszcz z pierogami caly czas go traktowali jak zaglodzonego kurczaka - bez przerwy jakis przysmak wmuszali.

1 polubienie

Moje ciotki, to jeszcze przedwojenny chów wołyński.

2 polubienia

Babka to byl rocznik 1899 :wink:
Pochodzila z Lomzy, na Wolyniu wyladowala z racji pracy dziadka - geodety w sluzbie panstwowej po I wojnie.
Prowadzila w szkole katecheze :wink:
Mama i jej starsza siostra (zmarla 2 lata temu) urodzily sie w Kowlu.

2 polubienia

Moja ojcowa babka urodziła się 9 lat po powstaniu styczniowym. Niedaleko Łucka, z rodziny Kunców. To taka drobna, zubożała szlachta po przehandlowaniu herbu. Jej tata miał karczmę na rozdrożach. A jej mąż, czyli mój dziadek, już był herbowy, ale majątek był mniej niż średniej wielkości, w sumie sama ziemia bez własnej wioski. “Aż” 20 ha…

2 polubienia

dziadunio moj to mial ambicje - jako, ze istnieje nawet wioska od ktorej szlachta zasciankowa wziela nazwisko. ale nie znaczy, ze maniery mial szlachecke, oj nie…
a wies wg pierwszego spisu ludnosci w wolnej Polsce liczyla 11 domow, 72 mieszkancow w tym 11 osob wyznania mojzeszowego.
wszyscy zadeklarowali narodowosc polska.

2 polubienia

Te szlacheckie maniery, to one takie szlacheckie nie były, ogólnie rzecz biorąc. Oj, nie były…

2 polubienia

To młódka. Moja prababka rocznik 1898. Dożyła lat 100 i jednego dnia. Na setne urodziny tylu ludzi się zebrało, nawet burmistrz, że tak się podekscytowała, że umarła… :cry:

1 polubienie

Moja żyła 97 lat.

1 polubienie

U mnie taka granica dla kobiet z rodziny po kadzieli to 90 lat. Ciotka miala 88, mama obecnie skonczyla 86 i nie wykazuje ochoty opuszczenia tego padolu, choc przez ostatnie 10 lat sie zmoheryzowala i zostala fanka prezesa. Ale patrzac na zachowanie znacznie mlodszych nie musi byc to objaw demencji?
Meza babka dozyla setki bez kilkunastu dni.
My tyle chyba nie pociagniemy?

1 polubienie

Nie pamiętam czy kaczkę jadłem kiedyś

1 polubienie

Kaczka ma okropne mięso. Ale pieczona w owocach dostaje smaku.

2 polubienia