Był rok 1974.
Thin Lizzy właśnie wsławili sie ich wersją Whiskey In The Jar.A potem album"Nightlife" który…niektórych rozczarował.Bo jakby pomyślany na rynek amerykański.Soulowy…
No był soul hard rockowy…Dzisiaj mnie to na zmiane śmieszy i wkurza.
Przecież tyle kapitalnych kompozycji tam zawartych…
Gościnnie Gary Moore,Frankie Miller…A dla mnie przede wszystkim,prócz Lynotta i jego basu oczywiście,ten rewelacyjnie brzmiący,precyzyjny Brian Downey na perkusji!!!
Tutaj Philomena…
Skórzane kurtki Thin Lizzy od najlepszej strony!