Steely Dan czyli chyba moja grupa wszechczasów…Pierwsze poznanie w roku 1977 a potem to już tylko trwało…
Donald Fagen i Walter Becker czyli wokale i klawisz plus bass…
Na tej płycie,Pretzel Logic z 1974 roku,najbardziej jednak lubie"przekomarzanie się" dwóch gitarzystów,Denny Diasa i Jeffa “Skunk” Baxtera który niebawem zasilł…Doobie Brothers.Tyle informacje ze znakomitego dla nich,roku.
Co ciekawe,lider zespolu raczej wzbraniał sie przed uznaniem formacji,za rokową.Fagen uważał ze to klasyczna forma crossroads czyli swing ,jazz i dopiero wtedy rock…Niech mu będzie bo dużo racji w tym jest…
Kolejny raz przypomniałeś mi coś, czego nie pamiętałem. Ja ten zespół pierwszy raz usłyszałem na Węgrzech w okolicach Balatonu w 80 roku. W Polsce przedtem jakoś mnie ominął. W całym tym europejskim baraku socjalistycznym tylko Polska i Węgry były na bieżąco muzycznie.
Czesi mięli kilka wspaniałych kapel…
Właśnie w 1980 roku,Steely Dan Nagrali album"Gaucho" który w całej ich dyskografii,odniósł największy sukces komercyjny
Muzyka super.
Nieznana mi wczesniej, ale w koncu nie wszystko trzeba na raz. W latach 70 to ja bylam na etapie Yes, Moody Blues i podobnych. Oprócz tego dla odmiany klasyka wiedenska. Z wegierskiego to tokaj i operetka.
Za wszystko co działo sie w latach 70,odpowiadało polskie radio,pr.3 i faktycznie,jakieś pojedyńcze numery u Gaszyńskiego czy Niedzwiedzkiego…
Ale w tym przypadku,mnie pomgła giełda płyt.I intuicja bo kupując za ówczesne 500zl. albym"Katy Lied"nawet nie wiedziałem ze oto rozpoczyna sie moja muzyczna,wiodąca podróż…
A bo tak bywa.
Scenariusze pisze życie. A reżyserem jestes Ty
To bodaj najpopularniejszy utwór z Gaucho.Juz sam pierwszy dzwięk był wykorzytywany przez Niedzwiedzia na Trojce…
No i tu chyba łatwiej zrozumieć tłumaczenia Fagena o swingu i jazzie…Oczywiście,jak to przez cała dyskografię trwało,nic dosłownie!
Był jeszcze jeden czynnik wcale nie bagatelny. Marynarze. Przez Gdańsk, Gdynię i Szczecin przechodziło mnóstwo wcale aktualnych płyt winylowych z zachodu. Bez względu na cenę wykupywane były na pniu, a potem znajomi znajomych przegrywali sobie to na taśmy magnetofonowe. Do tego zachodnie żurnale, gazety i nie chodzi tu o świerszczyki. Te ostatnie to osobny temat.
Jeśli chodzi o muzę to i ja z tego korzystałem, zwłaszcza, że mieszkałem w Trójmieście.
Tak ale to dla wybrańców.Sam korzystałem z tego na równi z radiem…Skąd sie niektore płyty brały,aż się do dzisiaj za głowę łapię.
Osobna kategoria to plyty ze złotą pieczęcią"Not for sale-Promotional copy".I tu zawsze podejrzewałem kradzież…Ale kogo to wtedy obchodziło…
Same płyty, tak, dla tych, którzy mieli kontakty i kasę, ale ta muzyka się rozchodziła po ludziach bo była przegrywana od jednych do następnych. Co ciekawe, nikt nie musiał nikomu płacić wtedy za przegranie z płyty, natomiast sprzedanie takowej było intratne. Kwota przebijała tę od marynarza. Ja, na ten przykład dostałem, ot tak sobie Electric Ladyland od jednego oficera żeglugi. Z tą okładką, co wiesz. Chyba mam ją jeszcze gdzieś w Polsce. Ale już dawno temu mocno była sfatygowana.
To jest/było klasyczne zderzenie Zachodu za Wschodem.Najwięcej zyskiwaliśmy my, w tym bałaganie.A i Zachodowi jakby nie zależalo na tropieniu radiowego “piractwa”.
I do dzisiaj uważam że Trojka ze swym inteletualnym rysem i graniem całych dyskografii,była znacznie ciekawsza niz zachodni model radia komercyjnego.
Tylko…U nas była Trojka a tam…Dziesiatki lepszych i gorszych.Trudno porównywać…
Winyle to tez szly kanałem centrali handlowych
Przeszpiegami? Ale masz racje - nikt nie znal życia jak marynarzem nie był
Dodala bym? ułańskiej fantazji nie miał.