Co w dawnych czasach,preferowałeś?Lub preferowałaś?
Z rozmowy wzięte…Z rozmowy o dawnych czasach…
I kiedy się zastanowiłem i zrobiłem małe podsumowanie,wyszło mi że obozy lub…dom.
Ale za cholerę nie kolonie!!!
Byłem na dwóch koloniach w życiu.Jedne przetrwałem bo jak zwykle,“się zakochałem”.Te drugie,w Pniewach…Po prostu uciekłem.
Uciekłem od pobudek,durnych śpiewów,harcerskich"porządków"itp.
Ojciec był wściekły.Dostał delegację i Nyskę do dyspozycji na dobę,by mnie odnalezć.
Was no problem bo ja się nie ukrywałem.Chciałem tylko zdążyć na Sagę rodu Forsythów i pobyć ze swoimi na naszym boisku…W naszej"bramce"gdzie oparty o słupek,opowiadałem “pod poprzeczką”,jak było…
Był rok 1970.Albo 1971..Powtórki chyba ale i tak w ówczesnym prime timie ![]()
A po paru latach,OBÓZ WĘDROWNY w górach!!!
I to było TO!!!
Z grubsza,na trasie Zawoja-Szczawnica…Ze spływem Dunajcem.Ale przede wszystkim [niech przyroda mi wybaczy…] z nocnymi samotniami z ówczesną “ukochaną”…
Czasem było jak w czeskim filmie…Ona miała taki sweterek,bynajmniej nie z bawełny,który…elektryzował i …iskry szly!!! ![]()
Jedyna w mym życiu Bożena.Dzisiaj już chyba zapomniane imię.
Wiązała włosy jakimś “szpagatem”…I bardzo chciała mieć swój własny magnetofon…
Gdzieś się potem zgubiliśmy.Ale ten jeden list MAM!
Kiedy ma się lat"naście",żyje się szybko i cholernie intensywnie ![]()
Kolego, na kolonie to jeżdżą dzieci z Afryki, na obozy te z Izraela …
![]()
Czy jest tu ktoś, kto z kolonii nie zwiał?
Harcerstwo stacjonarne mniej, ale wedrowne , spływy, żagle, PTTK, inicjatywa wlasna?
U rodzinki na wsi? Czemu nie?
Ba raz sie trafily wakacje z “pingwinami” czyli prowadzone przez zakonnice. Karmily dobrze i malo sie wtrącały czym sie zajmowalismy w przerwach miedzy posilkami. A las, pola i ruletka u proboszcza byly calkiem fajnym sposobem na spedzanie czasu.
Obóz wędrowny ale oczywiście pod żaglami
Ja sobie prywatnie wędrowałem..tu i tam..i fajnie było..!
Masz tę pasję…
Ja jednak raz spróbowawszy,na zawsze już chyba,pozostałem wierny górom.
Z przerwą na lata 80/90 gdy odkryłem Białogórę.Wtedy,poza maleńkim “centrum” była to taka mała “Kanada”.Lasy,wzniesienia,wydmy i najpiekniejsze plaże w świecie…Wszystko na wyciągnięcie ręki…
Dzisiaj wszystko ucywilizowali,powylewali asfalty…
Już od dekady tam nie jeżdżę…
I na to przyszedł czas.Głównie na autostopie…Właściwie poza ścianą wschodnią,dojechałem wszędzie.A Bieszczady i tak zaliczyłem w szkole z 7-dniową wycieczką…
Za dziecka jakoś nie miałem okazji by jechać gdzieś z rówieśnikami. Nie licząc zielonej szkoły. Na wczasy jeździłem z rodziną do domków. Liczyło się towarzystwo. Całe rodziny jeździły.
Wakacje bez smartphonów ![]()
A to swoją drogą.Klasyka.
Dwa tygodnie w Kołobrzegu lub w Mrzeżynie.Przedsiębiorstwo mojej matki miało tam swoje domy wczasowe.Ten w Kołobrzegu jeszcze stoi choć już z innym właścicielem…
W Kołobrzegu właśnie,niemal na gorąco,obejrzałem w kinie objazdowym,“Szczęki”! Nie był to najlepszy pomysł
Człowiek wchodzi do wody i przy każdej fali,spogląda z trwogą w siną dal…
Ale kto to dzisiaj zrozumie ![]()
Info dla moderacji…
Wypowiedziało się tutaj,wraz z autorem,5 osób.A przy temacie,poza moim,avatarów brak.
Wtedy myslales o rekinach. Dzis do Baltyku niebwejdziesz, bo albo zanieczyszczenie balteriami, albo sinice.
A na plaży?
W Arenales w tym roku juz wprowadzili zakaz “obozowania” z parawanami. Owszem parasole czy nawet wieksze kawalki materialu dajace cien? Tak. Ale zostawic przejscie, kopac dołów grajdolkow niebwolno i zakaz palenia na plazy juz wprowadzili.
W przyszlym roku bedzie wesolo, bo polaczen z Polski do Alicante dużo i jak rodacy przywioza swoje obyczaje plażowe to szkatula miejska od mandatów przytyje ![]()
Ja z rodzicami czasem na wczasy to tak - grzybobranie w okolicach Mierzyn- Międzychód.
Sinice, to też bakterie.
Nie otrzymałem ŻADNEJ informacji o Twoim wpisie.
A to jestem statej daty.
Faktycznie kiedys uwazane za rosliny, obecnie bakterie.
I wiedzy przybywa. ![]()
![]()
Dla mnie żagle i góry to równorzędne pasje, staram sie je jednakowo obdzielać. Opłynąłem wszelkie możliwe jeziora w Polsce, Bałtyk, Morze Śródziemne, Egejskie, Jońskie, Adriatyk, nawet i Atlantyk w małym zakresie, a z gór przeszedłem Bieszczady, Beskidy, Pieniny, Tatry, Sudety i Góry Świętokrzyskie.
Do Korony Gór Polski brakuje mi tylko kilku mniej wybitnych szczytów.
Wieś. Uwielbialem żniwa i zupelnie inne zycie.
Mi się wszędzie podobało:
kolonie (4 razy)
Zorganizowane obozy wędrowne z większą grupą i opiekunem (2 razy)
zimowiska (2 razy)
pobyt na wsi u dziadków (4 razy)
samodzielne (kilkanaście osób ) obozowanie nad jeziorem(1 raz)
Przebywanie w swoim domu w wakacyjnym miesiącu.
Może dlatego wszędzie mi się podobało, bo miałam to niebywałe szczęście, że wszędzie trafiałam na bardzo fajnych rówieśników (lub ludzi mniej więcej podobnych wiekowo), a wiadomo, że jak się przebywa wśród fajnych ludzi, to najczęściej niewiele więcej do szczęścia potrzeba.
Ja tez nie narzekam na kolonie. Owszem, był ten dryl, jakieś zbiórki i apele, ale zawsze była fajna organizacja, zawody sportowe, wycieczki, turnieje szachowe, itp.
na koloniach byłem 6 razy a na zimowiskach trzy.
Tez zaliczyłem 3 zimowiska i paradoksalnie,czułem się tam świetnie! Wtedy jednak zawsze były zimy! i zawsze mogłem szaleć na łyżwach.
A wieczorami imprezy przy Bambino i kilku licencyjnych płytach ![]()
U mnie to nie był Bambino, tylko prawdziwy zespół (szkolny, ze szkoły, w której mieszkaliśmy na zimowisku (jakieś technikum drzewne(?) w Bydgoszczy)