Kris Kristofferson

Kiedy byłem nastolatkiem,zwróciłem na niego uwagę podczas filmu,“Konwój”,Sama Peckinpaha.Jego filmy oglądało sie wówczas obowiązkowo! Plus świetna jak zawsze,Ali McGraw…Ech…Było na co chodzić do kina!

A potem uświadomienie sobie że TA piosenka Janis Joplin to jego robota…Kamień milowy i drzwi otwarte do krainy country,w jednej chwili!
Aż w kinach pojawiła sie nowa wersja słynnego musicalu,niegdyś z udziałem Judy Graland,“A Star Is Born”.Nowe “Narodziny Gwiazdy” świata nie powaliły ale tak Kris jak i Barbra Streisand,pozostali już na zawsze w pamieci…

Kris jako gwiazda rocka…Wiarygodny a nawet przejmujący…
Byl przez lata związany z Ritą Coolidge a z ich dorobku,wyróżniłbym album z 1973 roku,“Full Moon”

Z tej płyty Tennessee Blues…Kris i Rita pasowali do siebie idealnie,jeśli chodzi o wokal.Delikatna i śliczna dziewczyna z plemienia Cherokee…Własciwie gwiazda bo nagrywała z Leonem Russellem czy Joe Cockerem a takze z kumplami Claptona,z formacji,Delaney Bonnie And Friends…
I jeśli o tym mowa,można ją dostrzec w słynnym filmie “Znikający punkt”,R.Sarafiana [The Vanishing Point]

Raz jeszcze z albumu wspólnego,Rity i Krisa Kristoffersona…
A na koniec,coś z mojej płytoteki…
Kris z albumu z 1975 roku"Who’s To Bless and Who’s To Blame"

Tym razem także z filmu"Alicja już tu nie mieszka",wielkiego Martina Scorsese.Kris i Ellen Burstyn w pięknym i chyba nieco zapomnianym filmie…

Kris zabrał ze sobą duuużo słońca
Żegnaj,Highwayman!!!

2 polubienia

Oj to juz parę dni jak podali wiadomosc o jego smierci.
Kolejne odejście…
Chyba trzeba będzie jednak do tego przywyknąć, bo kolejka tych co po 80 latek i więcej się wydłuża.
Kris?
Jego zycie i tworczosc to Ameryka w pigułce :joy:
Takiej nastawiajacej pozytywnie do życia.

2 polubienia

Faktycznie,on nie siedział ani przed kompem,ani przed tv :wink:
Nie pisałem wcześniej bo praca i niewyspanie…
Zresztą cały czas zastanawiam się nad sensem bycia wiodącym grabażem tego forum… :innocent:
A przecież jeszcze Alain Delon…
Tego nie napiszę na kolanie.

1 polubienie

Ktoś musi tych nekrologów pilnować. :joy::joy::joy:

Tak…Odchodzący świat jest mi tak bliski jak t-shirt z twarzą Lennona…A nie mam czasu by wyszukać miejsca w którym by to kogoś interesowało…
Niemniej…Świat się zmienia…Zachowam to sobie :smile:

1 polubienie

Wirtualne cmentarze? Pomysl jest realizowany, ale to nie moja bajka.

A tak z nieco innej strony? Bedac w Polsce weszlam do tzw. szmateksu. Wymiotlo mnie z szybkością swiatla, zapach i widok zleżalych ubrań i akcesoriów byl okropny. A z antykwariatu mnie nie wyrzucisz…
Po muzeach też lubie się włóczyć, a jak sie uda jeszcze zobaczyć od podszewki? Czyli magazyny lub miejsca zwykle niedostepne?
Może te ciuchy ze szmateksow jakby porzadnie wyprac, odpracować, poukładać nie były by takie przygnębiające?
Nie wiem?
Przeszłość bywa fascynujaca, ale też trzeba o nią zadbać.

1 polubienie

Chyba nie to miałem na myśli…
Raczej jakieś miejsce w którym śmierć kogoś wielkiego,zaslużonego czy po prostu ciekawego,zmusza do refleksji czy wspomnień.A nawet recenzji jak na forum classic rock choćby…

A to inna sprawa. Czyjas śmierć potrafi uruchomic lawinę wspomnien, niekoniecznie bezposrednio z nim zwiazanych. Ja wiem, że Kristofferson to muzyka, ale pierwsze skojarzenie to film Konwój. Scenariusz taki sobie, ale przeciez nie o to chodziło. Co prawda amerykanskiej miłości do aut (im wieksze tym lepsze :wink:) to ja nie zrozumiem, ale wykorzystane jako niezbedny rekwizyt przy swietnej muzyce i aktorstwie dawaly efekt pragnienia wolnosci… a w 1979 szczegolnie.

1 polubienie

Pamiętam, byłem zachwycony filmem Konwój, tym bardziej, że oglądałem go w mrocznym czasie stanu wojennego a on pokazywał piękno i wolność Ameryki, wielkie przestrzenie, piękną kobietę i silnego mężczyznę. Ech, szkoda, kolejny odszedł.

2 polubienia

W tzw. kinie drogi,Amerykanie nie mają konkurencji.Wystarczy wspomnieć Easy Rider czy Znikający Punkt…

2 polubienia

Albo Telma i Louise

1 polubienie

A faktycznie!W innym nieco nastroju ale jak najbardziej!

Bo to kobiecy film drogi

1 polubienie

A w kinie sami faceci…Tak,wiem…Pamiętam…
I takiego Ridleya Scotta uwielbiałem.Potem,nic z tego nie zostało.

Było o kinie drogi…
Teraz piosenka,kto wie czy nie w najsłynniejszej wersji…Me And Bobby Mc Gee.Janis,z tej cudownej płyty"Pearl"
Kris od samego początku był kimś"z drogi".

1 polubienie

Raczej poszukiwaczem “swojej drogi” sądząc po życiorysie :joy_cat::joy_cat::joy_cat:

1 polubienie

To też…Jak czas pozwoli,poszukam jego rozmowy z księdzem,zawartej w jednym z ponad 20 felietonów i opowiadań z tomu"Cuda zdarzają sie co dzień".Dostałem to na koniec radia,na spotkaniu"pośmiertnym"w 2002 roku,od pastora R.Gamble.To samo powtórzyło sie w książce"Odrobina nadziei"ojca Briana D’Arcy.Innymi słowy,o przypadku mowy nie ma a rozmówcą Kris był wspaniałym.

1 polubienie

I takiego go zapamiętam…Plus te moje 3 płyty,w tym jedna z Barbrą Streisand…Powinno być ok. 12-15 ale…Hmmm :innocent: :wink:

@collins02 ja nie nadążam z odchodzacymi? Wielkie wymieranie gatunku?

1 polubienie