…w piaskownicy.
Ja ubooty to z wódka piłam ale nigdy ze spirytem . Zreszta ja mocnych trunków pic nie mogę ze względu na skutki uboczne…
Uboty, wiadomo, że z wódką. Ale czysty spirytus zdarzało się czasem łyknąć. Dziś już to u mnie odpada. Przede wszystkim, do dobrego piwa wódki się nie pije.
Ja pilam dosc egzotycznego. Guiness i burbon Jim Beam.
Nawet niezłe.
Wymagalo to potem solidnego przewietrzenia spacerkiem po plazy.
Do dobrego piwa potrzebne jest tylko dobre towarzystwo. Ot mądrość Petuni
i pozwolenie od psychiatry. Dlatego najlepiej nie chodzić do psychiatry.
To sie kiedyś nazywało,“mama z tatą”.Tzn. spiryt z wódką.Stuknałem to w wieku lat 16,gdzieś w okolicach Sępólna Krajeńskiego a pamiętam tę szczenięcą głupote dlatego że…nic nie pamietam
Zostało jeno obrzydzenie na całe życie do wódki-cytrynówki.Choć tyle z tego dobrego…
Ja, mając 16 lat byłem mniej subtelnym, bo na wiejskiej zabawie schlałem się piwem, winem i wódą, pijąc to na przemian. Na drugi dzień miałem zderzenie z bardzo twardą ścianą…
Pomiajm już moje ubranie, które zazieleniało, bo w trakcie tego picia zjeżdżałem też po poręczy świeżo pomalowanej olejną farbą.
Wódka z piwem też sprawia,że człowiek idzie w świat czynić dobro
Wodnik szuwarek,psia krew
Wodnik szuwarek rzygający, to ja byłem 2 lata później, kiedy to nad ranem rzygałem w szuwary okalające jezioro po napiciu się ruskiego bimbra z kanistra po benzynie.
Ja myslalam, ze to od trawy w którą wpadles po takim mikście
Ufff…Ulga,nie powiem,ze nie mam tego w cv…
Glebę jednak zwykłem urzyzniać jabolami.Pamiętam dwie firmy z imprez wyjazdowych:Wino kruszwiskie i mazurskie wino Sobótka.
Moze i wcale nie trzeba"przez to przejść" ale…Z "pewną taką nieśmiałością"zauważałem wtedy iż w mrocznych latach 80-tych stałem sie jednym z najweselszych ludzi pod zachmurzonym słońcem republiki jaruzelskiej!
Akurat ostatnio,byłem w Poznaniu na krótkim etapie przeglądania zdjęć.Najlepsze było oczywiście pozniej ale wchodziłem w życie jak to sie wyraził moj kolega ze szkolnej ławy,“zjeżdżając po brzytwie i hamując jajami”
Polskie siary zwane jabolami też miały swój “urok”. Krany się po nich prostowały.
Myśmy pili grzańca, kilka gatunków tych mózgtrzepów w gar, na ogień, cynamon do środka, goździki i z chochli się piło.
Pycha!
Raz tylko,o ile pamietam,podgrzewałem ten roztwór.W czasie klęski żywiolowej,co raczej dziwić nie powinno.Na codzień nie miałem takiej cierpliwości…
Było co wietrzyć a nie bardzo było jak…Bo temperatura za oknem poniżej -20
Amen
Zaraz idę się kąpać. Kto mi w końcu potowarzyszy?
Brawo Ty!