Kto miał ten sam tok myślenia?

Upojny seks! Trafiło się birbantowi jak ślepej kurze ziarno :grin::grin::grin:

2 polubienia

I na skargę biegali do rodziców :stuck_out_tongue:

2 polubienia

To potem mieli zapałki w dzwonkach i piach na wycieraczkach :joy:

3 polubienia

Hahahaha!!

2 polubienia

Malita kiedyś dzieci były zaradne!

2 polubienia

O tak z kluczem na szyi w wieku siedmiu lat i bez telefonów :wink:
Psociliśmy, ale bardziej dla żartu/figli.

2 polubienia

Najpierw wyjaśniłem, jak się u niej znalazłem, to mało nie zemdlała, że ta moja pomyłka, to taki przypadek, a później zostałem zaproszony i spędziłem miły weekend. Do tej pory utrzymujemy sympatyczny kontakt.
A było tak, kolega, wiedząc, w jakie okolice jadę, dał mi ważną przesyłkę do swej rodziny w tym samym mieście, co do niego musiałem jechać w sprawie mego taty. Miałem dokładny adres, ale mi pod deklem numer bloku mi się przestawił i tak się znalazłem u drzwi tej koleżanki. Otworzyła je, gdy zadzwoniłem, więc referuję temat i wręczam paczuszkę, a ona mi przerywa, gały ma jak spodki i wymienia moje imię. Później, jak już się rozgościłem, to mi powiedziała, że poznała mnie od razu mimo siwego łba i tak ją zamurowało, że nie wiedziała o czym mówię. A ja ją zacząłem kojarzyć, dopiero po kilku minutach, po wymieniu mego imienia i nazwiska. Chodziliśmy 8 lat do jednej klasy, a mieszkaliśmy od siebie o jedną ulicę.

3 polubienia

W czasie wakacji mama chodziła do pracy a my byłyśmy same. Wiedzialysmy że mamy zjeść śniadanie, które przygotowała, obejrzeć Teleranek, a później mogłyśmy wyjść na podwórko. I nikt nie robił z tego problemu. Jedynie rower dostawałyśmy, gdy wracała mama lub tata. Mogłysmy też iść na lody albo kupić arbuza, jeśli rzucili w warzywniaku.

1 polubienie

A jak klucz się zgubiło, to lufcikiem górnym do domu.

1 polubienie

Tak samo jak u mnie.
Rodzice w pracy, a ja doglądałam wszystkiego :wink:
Kiedyś mama usmażyła mięso i miała popołudniową zmianę, a tato jeszcze z ranka nie wrócił.
Mówi do mnie “pamiętaj, żeby to mięsko za godzinę wyłączyć”, tak, tak mamo.
Tata wrócił, a tam ciemna plama w garnku i cała kuchnia dymu :slight_smile:

2 polubienia

@birbant fajna historia!!!

1 polubienie

To też, tak właziłam :slight_smile:

1 polubienie

Hahahaha. My jeszcze mogłyśmy jeździć na basen z koleżankami, bo tylko jednym autobusem się jechało.

2 polubienia

A jeszcze lepsza, gdy wiele lat wcześniej, auta na parkingu gdańskiej Moreny pomyliłem nad ranem i wsiadłem, i zdążyłem nawet odpalić nie swojego Fiata 125. Kluczyli pasowały idealnie.
Mój stał sobie spokojnie po przeciwległej stronie tego parkingu.

2 polubienia

Czasami robiłam wyprawy do babci na działkę, albo pod zakład pracy rodziców i potem razem wracaliśmy.
Na podwórku było tyle dzieciaków, że nie trzeba było nigdzie chodzić i zawsze znalazło się jakąś fajną zabawę.

2 polubienia

O tak. My po mamę czasem chodziłyśmy.

Wakacje były boskie nawet na podwórku.

2 polubienia

Kiedyś widziałem taki obrazek z takim tekstem:

Jeżeli wiesz, kto to jest, to jesteś ostatnim pokoleniem, które wie co to zabawa na podwórku. :smiley:

4 polubienia

No wiem, alf z 7 żołądkami :grin:

1 polubienie

oj, z tymi wylacznikami to problem chyba jak perpetuum mobile - ja wychowana w blokach - nie pamietam, zeby gdziekolwiek i kiedykolwiek pomylek nie bylo, a od lat jeszcze doszly domofony.
po ciemku nie chodzilam, najwyzek ktos bywal zaskoczony…

4 polubienia

Dobrze,zes nie przydzwonil gdzies w tych ciemnosciach.

1 polubienie