Wiem,wiem…Po prostu obie sprawy,całkowicie niezależnie,obudziły tak wspomnienia jak i całą lawinę detali którymi kiedyś zajmowałem się dosłownie każdego dnia.
To że pop róznił się od rocka to akurat normalka i to w każdym kraju.W samej Anglii akurat najmniej ale to już inna historia.Natomiast porównując nasz pop do ich muzyki,faktycznie można doznać wstrząsu…
Ich debiut,The Piper At The Gates Of Dawn,to dla mnie arcydzieło końca lat 60-tych.Oczywiście nie za pierwszym razem tak myślałem ale po jakiejś tam,liczbie wysłuchanych płyt..
W przypadku Pink Floyd,najdłużej zmagałem się z koncepcją albumu Ummagumma.Eksperymentalnego,dosyć trudnego w odbiorze…Było to jednak najwcześniejsze spotkanie z Pink Floyd,niemal od razu po"zagospodarowaniu" pierwszego magnetofonu szpulowego w życiu,w 1973 roku.Od razu na głeboką wodę bo tak się zbiegło z muzyczną pocztą UKF
Stopień podniecenia przy każdym wieczornym nagrywaniu jest właściwie dzisiaj niemożliwy do opisania
Wgryzałem się w to,przebijałem przez ściany dzwięków jakbym odbywał podróż do wnętrza Ziemi,nie mając pojęcia,co znajdę za następnym zakrętem…
Podobnie było z plytami z serii Polish Jazz…Nie wszystko od razu do mnie docierało a taki Tomasz Stańko i jego “Music For K”,stanowiła dla mnie wysokość nie do zaliczenia…
Z czasem jednak,niczym drzwi ze słów Jima Morrisona,otwierał sie ten świat coraz szerzej…
Co do Twego zatoczenia koła…Tak,oczywiście były i takie historie.Najbardziej spektakularną z nich jest mój stosunek do country.Kiedyś owszem,słuchałem radiowych programów Korneliusza Pacudy bo zawsze miło słuchać entuzjasty-fachowca.Ale prawdziwie polubiłem country,dopiero w tym wieku.I to po odejściu z radia gdy płyty wyszukiwałem sam.
Podobna historia z klasyką polskiej piosenki.Nasz rodzimy rock,kiedyś zwracał się przeciw niej a ja razem z nim.Ale już na campingu muzycznym w Lubaniu,w 1979 roku,zauważyłem że obie historie mogą koegzystować i to bezboleśnie.Dzisiaj mam w swoich zbiorach płyty Alicji Majewskiej czy Haliny Kunickiej
Nie trawie
Ale i Santor to dla mnie tez bylo dziaderstwo. Jak to dzis nazywają
Ja do Marylki nic nie mam. Zawodowiec jest
Taa Teatra wwelk w Łodzi i singg sing?
Dama być?
Ostatnio mnie wyciagneli na wystep w Lipcach Reymontowskich. Trzy lata temu. Nie bylam w dobrej formie psychicznej, ( matka nie czy, ale kiedy?) ale ?
Jak zobaczylam jej ekipę ustawiajaca naglosnienie? Kurczę zdechle? Leoś zawodowiec