We wrześniu minie 50 lat od postawienia tego pytania ,który z nich był pink.Nie umiem tak ładnie pisać o historii jak kolega z wysp ale 50 lat,50 lat minie od tego arcydzieła.W Polsce królował Parostatkiem w wielki rejs ,oczywiście nic nie ujmując :> Rogers daje radę mimo ponad 80 lat.
Nie do końca rozumiem a link pojawił mi sie na czarno…Obecność Watersa świadczy o tym że chodzi o Pink Floyd.I skoro 50 to znaczy że chodzi nie o Dark Side… ale o Wish You Were Here…
Pytanie o Pinka,troche dziwne.Nazwa zespołu wzięła się od nazwisk 2 bluesmanów,Pinka Andersona i Floyda Councila.
Pytanie natomiast,szczególnie w kontekście tej płyty,brzmi jakby miało dotyczyć…Syda Barretta.Pierwszego gitarzysty i głównego kompozytora z okresu pierwszej plyty zespołu.
I tak po cichu,album Pink Floyd z 1975 roku,był jemu dedykowany.Ot,zespół jakby zatęsknił…
I pięknie w sumie to wyszło.
Najbardziej progresywna płyta Floydów! (oczywiście nie licząc Atom Heart Mother)
Łamigłowka prosta ale rozwiązana .Chodzi o utwór “Have a cigar” z płyty którą trafnie rozszyfrowałeś .Tam pada pytanie cyt który z was to Pink ? Szkoda że link nie działa bo utwór z koncertu Watersa ma rozmach ,choć pewnie częściowo dogrywany był w studiu .
Ciekawostką jest fakt że w oryginale nikt z członków PF tego konkretnego utworu nie śpiewał.Do dziś ludzie się przekonani że to zasługa Davida Gilmoura .Waters po latach daje rade :>
Śpiewał Roy Harper, ponoć żaden z “Pinków” nie podjął sie tego wokalu.
Ja wiem czy Waters daje rade? Słaby ten jego wokal…
I dziwne, że nie gra na basie
Domyślam się co masz na myśli ale to słowo [progresywny] bywa mylące.Dla mnie bowiem ta płyta,mimo całego swego piękna,jest odrobinę regresywna.Przynajmniej w odniesieniu do poprzednich albumów.
A problem polega na tym że słowa tego używa sie potocznie,w odniesieniu do albumów które prócz wiodącej i to koniecznie melodyjnej gitary,charakteryzują się głównie syntezatorową ścianą dzwięku.I to potężnego!
Pamiętam że po pierwszym wysłuchaniu,niemal na gorąco w Trójce,odniosłem wrażenie [pózniej mocno spotęgowane w odniesieniu do Animals] że ta płyta,gdyby nie Wright,zmieściłaby się na maxi singlu
W moim rankingu ich albumów,gdzieś koło 5-6 miejsca ale na pewno,poza podium.
Watersa lubiłem w okresie Amused To Death…Arcyciekawa płyta!
Ale tak jak nie przepadałem za jego pierwszym solowym albumem,tak tym bardziej mało co akceptowałem po Amused…
A jak przed koncertem The Wall,z udziałem rozmaitych gwiazd,od Cindi Lauper po Scorpions,spacerował w ciemnych okularach,miedzy widzami,od czasu do czasu spoglądając na nich jak na"okazy w gablocie"…No sorry ale takiego kabotyna to świat nie widział
Tak jak Blackmore jątrzył w Deep Purple,tak [nawet bardziej!] Waters w Pink Floyd.
Zresztą jego słynne,“Pink Floyd to ja…” mówi do dzisiaj,samo za siebie.
Waters to jak mawiali nasi dziadkoweie, takie " ziółko " jest.Utalentowane, ale z ograniczeniami.
Teraz dopiero zauważyłem ten Parostatek…
Owszem,byl to hit jak diabli ale…Wydaje mi się że jednak największym wydarzeniem 1976 roku,byla wizyta ABBY w Polsce.
Natomiast wśród najwiekszych hitów,przypominam sobie piosenkę z rodowodem eurowizyjnym.Save You Kisses For Me,kwartetu Brotherhood Of Men
ABBA koncert to ja nagrywalam z telewizora, bodaj Beryl na kaseciaka.
Taka technika.byla
Ja tez, ale na ZK140T
Z Beryla 102 na ZK 140T.
Na kasety i to z wielkimi oporami,przeszedlem dopiero ok 1986 roku
Musiałem sprawdzic datę ale okazuje się że się nie myliłem…
Oto w 1976 roku, Maryla Rodowicz wydala jeden ze swych najlepszych albumów,pt.Sing Ring.Az roiło się tam od przebojów ale najsilniejsza strona płyty były kapitalne teksty Osieckiej i orkiestrowe brzmienia Jana Ptaszyna Wróblewskiego.
Oczywiście nic wspólnego z rockiem, nawet rodzimym,z którym coś Marylę jednak łączyło na wcześniejszym albumie"Rok".
Chodzi jednak o przeboje i tak mi się przypomniało
Kumpla mialam od taśmy. I polaczen owczesnej elektryki.
Jakos trafilo mi sie wczesny kasaciak
Fonica na licencji Thompsona.
.taki kwadratowy design mono
Watersa lubiłem bardziej za małolata ,wszystkie ostatnie płyty zespołu plus dwie pierwsze solowe Watersa po odejściu z PF.Pewnie przez okres młodzieńczego buntu>bycie przeciw,w sumie np poglądy polityczne też miałem jakby lewicowe.Pierwszych płyt Pink Floyd nawet nie tykałem ,były dla mnie za bardzo pompatyczne,aburdalnie niemelodyczne,skomplikowane.Minęły lata zatoczyłem muzyczne koło i z czym wylądowałem ?Zamiana 100% ,może pomijając ich pierwsze nagrania żywcem wyjęte z narkotykowego transu .Coś co kiedyś było za trudne dziś rozumiem ,coś co kiedyś było łatwe poszło w zapomnienie i już do tego nie wracam.Piszę o muzyce na przykładzie ich dokonań ,jak wiele się zmienia z wiekiem,czasami w których żyjemy i naszym doświadczeniem.
Jaki cudak :> Podobny do późniejszej Finezji ,tak trochę:>
Dałem przykład Parostatku jak bardzo różniła się nasza prosta muzyka od choćby PF i ich Wish you were here.Można mówić o tej płycie średnia ale jednego nie można jej odmówić mieli głowę żeby ją wymyślić i nagrać (w sumie podobnie jak Ciemną stronę) Talent raz na tysiąc lat i ogromne kroki milowe w muzyce.Oczywiście nic nikomu nie ujmując.