Zjem se. Ryba zdrowa jest.
Co se zjecie na kolacje?
Piwo.
Zapić rybę piwem? Można spróbować. Nie wiem tylko czy da rade w tym pływać.
Z makrelą rób, co chcesz. Ale piwo mus wypić.
Piwo to podstawa i obowiązkowy składnik każdego posiłku. Albo wódka. Ewentualnie wino.
Jak makrela to tylko z jajkami na twardo i cebulką.
O tak. Pasta.
Tymczasem obaliłam kaszankę, czarna prawie śmierdząca przy jajach leżała w lodówce.
smazona watrobke z cebulka i mizerie.
a za makrele to masz u mnie przechlapane - tego towaru nawet w polskim sklepie ostatnio nie maja.
podwedzane szprotki w oleju juz mi sie przejadly…
Szprotki Tobie się przejadły? Powiedz to mojemu kociambrowi. Ale później, bo teraz drzemie za monitorem. I spytaj się go, przy okazji, gdzie jest, kuwra, klucz do mieszkania i szkiełko do okularów?
juz Ci pisalam - poszukaj pod szafkami
albo w swoim lozku, bo mogl przyniesc jako przekaske dla Duzego
Trzy osoby już szukały. Ni ma i już!
to nie pies, do ogrodu nie wyniosl i nie zakopal.
znajdzie sie jak wleziesz na to szkielko
o ile klucz jesli mial jakis breloczek to mogl wyniesc do innego pomieszczenia (sprawdz jesli masz w domu schody czy gdzies nie spadl) to szkielko powinno zostac w tym pomieszczeniu, gdzie zostawiles.
Najlepiej nie zwracać uwagi na zwyczajowe nazwy posiłków,
jeść gdy nam w brzuchu zaburczy i to co nam smakuje,
a przy konsumpcji można posłuchać czegoś lekkostrawnego:
Na to liczę. Okularów mam jeszcze 2 sztuków. A klucz jest z tasiemką.
Powinienem rozszarpać tego łachudrę. Czemu ja mu wszystko wybaczam? No, śpi se tak niewinnie.
koty tak maja…
oby tylko tego klucza razem z tasiemka nie zezarl - ja przy mojej kotce tak nie moglam niczego zostawic - od razu zaczynala tasiemke zjadac. a o lancuchach na chooinke tez moglam zapomniec - dobrze, ze koty sa w stanie czasem wyrzygac smietnik z zoladka bo czteromiesieczna kocina w pierwsze swieta zezarla prawie 30 cm choinkowego plastikowego lancucha.
Klucz się znalazł 5 minut temu. To i szkiełko się znajdzie.
A huncwot oddalił się z godnością na górę, i coś narozrabiać tam musiał, bo już okrzyki sąsiadki słyszałem przed chwileczką. Nie zamierzam sprawdzać.
Teraz to juz nie te czasy. Kiedys zjadlam PIEC DUZYCH wedzonych wegorzy zapijajac mazowszanka. I zyje… !
Taaa, pewnie juz nie raz sie obudzil…