Ja przy samochodzie nic nie zrobię. No dobra, koło wymienię i żarówkę. Wszystko inne pozostawiam fachowcom z warsztatu. Nie chce mi się w tych olejach grzebać, a po drugie chodzi o bezpieczeństwo. Innych i moje na dradze.
.bo co by było, gdybym odwrotnie zalożył klocka hamulcowego?
Jestem zawodowym kierowcą od połowy lat 70. Poza tym miewałem auta osobowe swoje. W tamtych czasach by jechać trzeba było szybko się uczyć praktycznej mechaniki.
Obojętnie, ciężarówką, autobusem, czy osobowym.
Prawdę mówiąc, to dziś oddaję auto na warsztat, bo mi się nie chce grzebać, ale mechanik już mnie w bambuko nie zrobi.
Jak dostałem mieszkanie to działałem: mozaika we wszystkich pokojach, szafy w przedpokoju, całe umeblowanie łazienki, stolik komputerowy z przystawką, regały na książki, przebudowałem “opółkowanie” szaf i nadal to robię. Nie boję sie elektryki, okablowałem mieszkanie na 12 V (LEDy), robię wszelkie instalacje wewnętrzne.
Nie łapię się hydrauliki bo nie mam narzędzi, podobnie z glazurą. Malowania się nie boję.
Jak miałem Fiata 125 to dużo sam przy nim robiłem ale silnika nie ruszałem.
Teraz, szczerze mówiąc, mało mi sie chce a reumatyzm w barkach - uniemożliwia.
bezpieczeństwo? Kiedyś miałem CAA (taka legitymacja ligi samochodowej, płacisz $80/rok i masz za to przywileje typu holowanie, zmiana koła itp.) Złapałem gumę zimą, więc zadzwoniłem. Koło zmienili, ale dokręcili tak dobrze, że po około 10-20 km, gdy już trzęść zaczęło zjechałem na pobocze. Ręką mogłem śruby “trzymające” koło odkręcić. W Dooopie mam “fachowców”. Hamulce sam robię, bo żadnemu “fachurze” nie ufam.
Lubię drobne remonty typu malowanie czy kladzenie tapet. Nie lubie tylko przygotowan do tego czyli chowania wszystkiego w kartony oraz sprzątania po remoncie. Inne majsterkowanie mnue nie kręci. Jesli juz to jakies ozdoby moge zrobic/przerobic.