Nawet takie w ciemno, bilet, ubezpieczenie i zaprowiantowanie na przetrwanie? I przyjelibyście wędrowca do domu?
No z tym ostatnim? Zdarzyło mi sie takich przygarnąć, nakarmić i posłuchać wieści z szerokiego swiata, slowo cenniejsze od pieniądza. A wbrew pozorom wiedza tania nie jest
Trzeba mieć pieniądze i czas by podróżować. Szary obywatel nie ma takiej opcji.
Lubię to mało powiedziane. Nie ma tygodnia, bym w podróży nie był. Teraz też jestem…
Pozdrawiam z Wielkopolski.
Niezupelnie. Zgadzam sie z tym, że takie podejscie do zycia kosztuje. Ale niekoniecznie sa to pieniądze ,sensu stricte.
Przygarniecie kogos na nocleg? Czy nawet troche na sile uszczesliwic, bo wedrowiec wyczerpany a nie chcesz go miec na sumieniu? Kochajmy sie jak bracia, rozliczajmy jak żydzi
Ajjj, dyżurny wedrowiec sie odezwal. Powsinoga herbu Włóczykij?
Ostatnio to jakby słabo mi te wędrówki wychodzą. Nie chce wszedzie ciągnąć malca. Ale juz są pewne kierunki na przyszly rok zaplanowane. Razem.
Tak, dzieciak to odpowiedzialność jak nadmiar wiedzy i doświadczenia przekazac. Ale z drugiej strony? Nawyku Jasia Wędrowniczka to i moje koty nauczylam, samochod byl przedluzeniem domu. Wystraszone reagowaly szukaniem madrzejszego. Czy nauczyłam je byc zaleznymi? Ja skocialam one sie uczlowieczyly Hmmm biorac po uwagę zachowanie tych kosmitow? Sa komunikatywne, ale trzeba brac poprawke na wiatr.
A bagaznik w aucie? Zgrzewka wody, koc i zestaw pierwszej pomocy, ale nie taka “apteczka z lidla”
Tak w kwestii zabezpieczenia? No pewnie @birbant czy @Bingola potwierdzą? Licz na siebie. Ja pewnych rzeczy bym nie powtórzyła jesli chodzi o wędrówki. Ale czy musze? Podróże kształcą
Ja lubię. Nawet gdy ja jadę 30 km do miasta autobusem trasą przebytą już tysiące razy, to ja z uwielbieniem oglądam widoki za oknem, a jedne z lepszych chwil mojego życia to 12-dniowa wycieczka szkolna za granicę.
Czasem sie zastanawiam czy podróże przymusowe bo przemieszczasz sie jako migrant lub gruszki na wierzbie to tak nazwać?
Moje zycie jest podróżą? Tak. Czy zawsze byly podyktowane koniecznością? Nie.
Ciekawosc zabila kota? Być może
Cos malo jesiennie?
A trenig? za duzo farby w spraju jak na moj gust. Ale trzeba isc z duchem czasu?
A jakby kolezanka chciala w lipcu?
Zimowo?
Pewnie ze malo jesiennie.
Bo to bylo latem!
Latem też jeżdzimy.
Na razie to ja sie ciesze z upolowania biletu na Wielkanoc do Polski.
Pół życia spędziłem na dłuższych lub krótszych,podrożach.Kiedys,blisko 10 lat, po Polsce,na zmianę autostopem lub pociągami.
Później zmieniło się to o tyle ze doszły samoloty a wraz z nimi, miast delektować się podróżą,uwielbiam DOCIERAĆ do jakiegoś celu.Im szybciej tym lepiej.
Chyba najromantyczniej było za młodu gdy niemal każda podróż była czymś"pierwszym".Np.z Poznania do Międzyzdrojów,przez…Warszawę.Taki był fajny autostop że zmieniliśmy plany…
Albo stopem z Poznania na kamping muzyczny w Lubaniu Śląskim,w 1979 roku…Po prostu cudowne!
Wędrowców przyjąłem pare razy w stanie wojennym a jednego nawet na pół roku.Ludzie byli wtedy zupełnie inni i nie ma w tym kszty przesady.
Natomiast nigdy nie pokochałem zbyt długich podróży autokarem.Wyprawa autokarem do Chorwacji była,mimo wielu atrakcji,droga przez mękę.
Gdy byłem młody bardzo lubiłem. Pierwsza samodzielna wyprawa pociągiem, gdy miałem 12 z Lęborka do Barda Śląskiego przed Kudową Zdrój. Dwie przesiadki, w Słupsku i Wrocławiu. Za rok to samo, tylko, że z Gdyni do Wrocławia. Później podróże i to zagraniczne związane ze sportem.
Do Czechosłowacji - Ostrawa, dwa razy NRD - Rostock i Schwerin ze zwiedzaniem Berlina Wschodniego oraz Budapeszt. Wtedy do było, panie, niesamowite. 80% narodu nie mogło wyjechać z PRL.
Zaliczyłem jeden autostop ze Słupska do Ustrzyk Dolnych przez Łódź. Wtedy po raz pierwszy połaziłem po Bieszczadach. Sport też dał mi okazję bywać w wielu polskich miastach.
No a potem uprawiany zawód spowodował, że Polskę i jej nędzne wtedy drogi poznałem na wskroś. Tak, jak teraz Niemcy.
Od kiedy osiadłem, podróży dla przyjemności nie lubię. Stałem się domatorem. Ale przebywam dość często szlak z Holandii do Polski. W sierpniu jak jechałem w upale do kraju, coś mnie odbiło niedaleko Brunszwiku i zboczyłem z trasy. Znalazłem piękne jezioro Oelper See i zrobiłem sobie ponad dwugodzinną pauzę, na piwo, golonkę i kawę oraz długi spacer brzegiem tego jeziora. Takie improwizacje sprawiają mi przyjemność.
Często też zajeżdżam do kolegi @benasek bo jest po drodze i jestem tam tak ugoszczony, że ciężko się od trojga benasków wydostać.
I jeszcze jedno, jakoś nie pasowały mi i nie pasują takie rajzy turystyczne organizowane zawodowo przez biura podróży w miejsca gdzie jest dużo ludzi. Jeżeli się gdzieś wybierałem, to samopas i w takie miejsca, które są mało albo w ogóle nie znane przez ogół i nigdy się nie rozczarowałem. Tak, jak np rozczarował mnie Paryż.
Najeździłem się pociągami za wszystkie czasy.
Na jedną nadal się pisze, chociaż nie wiem, czy znajdę kompanów do tej podróży.
Gdyby jednak ktos miał ochote, to wyskoczymy razem. Dodam ze pociąg jest za darmo.
Trasa Zouberatu - Nouadhibou z rudą zelaza przez Saharę w Mauretanii ok 700km.
Junior jest jeszcze za mały by z nim jechać.
Francuski znam, więc juz jeden problem z głowy jakby co.
Dla mnie o 10 lat za późno.
Mimo iż brzmi arcyciekawie,nie namówiłbys mnie na to.Radka Sikorskiego,być może ale mnie nie.Nie masz nawet 5% gwarancji że to co sie dzieje w Mali lub Nigrze,nie wyleje sie na Mauretanię…
Patrząc w drugą stronę,masz obok Sahare Zachodnia z jej wiecznymi niepokojami i cyklicznymi erupcjami,o których mało sie mówi…
Jakimś cudem Mauretania zachowuje względny spokój.Pytanie,jak długo…Sowieckie bojówki sa chyba we wszystkich państwach Sahelu,może poza Senegalem i na styku z islamem,brakuje tylko iskry aby to wypieprzyło…
Ale gdyby nawet to jedynie by pozostać w Nawakszucie.Oczywiście o ile normalna woda jest do dostania.
Nie ukrywam jednak iż w Afryce która zawsze bardzo mnie interesowała Sahel Interesuje mnie najmniej