Gus Van Zandt to stary,doświadczony rzemieślnik i dziwi mnie to na co sie porwał…Nudny film a próba skopiowania sceny pod prysznicem,z calym szacunkiem dla Heche to juz po prostu kpina.
Wszystkie te powtórki,obojetnie czy coś z tego wychodzi czy nie,są dowodem na impotencje współczesnych twórców.Juz prawie 30 lat można odnieść wrazenie ze nic w Hollywood nie robią innego jak kopiują stare pomysły.I to całkowicie bez zahamowań…
Nie wiem czy widziałaś 7 wspaniałych z"Węzłem"Łoszingtonem…No chyba wszystko jest lepsze od marnowania czasu na takie gnioty…
Prawdę mówiąc to mnie te wszystkie horrory, zarówno książkowe, jak i filmowe silnie przynudzają. Za wyjątkim pewnych wyjątków, I te wyjątki nie wzbudzają u mnie strachu, ale podziw dla całego dzieła za wartość filmową. Tytuły wymienił powyżej kolega @collins02
A te wszystkie książkowe Mastersony, Kingi i im podobne, to dla mnie powtarzalna naiwność i usiłowanie za wszelką cenę z niczego zrobić coś. Nie przemawiają do mnie upiory, demony, zombie czy takie tam inne…
O wiele bardziej wolę Pilipiuka, który do sprawy podchodzi z dystansem i humorem oraz kpiną. I jest świetny literacko.
Nie lubię hoororów - filmów. Żadnych. Potem się boję wstać jeśli jest noc, a ja mam potrzebę “przypudrować nosek”.
Książki “straszące” lubię. Kiedyś zupełnie mnie wciągnęły trillery medyczne. Ciekawsze były od “czystych horrorów”, które w książkach bardziej mnie śmieszyły niż straszyły
Z zalozenia nie ogladam remake’ów. Od czasu Tożsamości Bourna i amerykańskiej wersji Goscie, goście na sam pomysl dostaje wysypki. Ostatnią strawną przeróbką dla mnie bylo Siedmiu wspanialych zamiast Siedmiu samurajów.
Czasem istnieje potrzeba odróżniania jednego od drugiego.Przyklad to dla mnie znakomite “Szczęki”.Czy to horror?Niby tak ale nie tylko.To film z pewną"męską" akcją,świetnie zagrany i tak poprowadzony ze kwestia rekina nie jest chwilami wcale najważniejsza.To i część druga to swego rodzaju przyklad na magię kina.Plus okoliczności w jakich za komuny to do nas dotarło…
I tak,masz racje mowiąc że sama robota czasem jest ważniejsza od treści.Przeciez same ptaki w filmie Hitchcocka to jeszcze większa bzdura niz rekin u Spielberga.Moim zdaniem,nie ważne jednak co,ważne JAK!
Jak juz jest któraś tam okazja to i Bourne’a w końcu obejrzałem.Mimo wszystko,na tle tej współczesnej debilnej"pizganiny" rodem z kanalu Sony Action Movies,jest to jeszcze oglądalne.Ale trafiło to do mnie chyba za 3-4 podejściem.Czasem mam troche takiego luzu w pracy
Oczywiscie czas 7 wspanialych względem samurajów to inne czasy gdy jeszcze szanowało sie scenariusze i spora grupa reżyserów potrafiła nadawać nową jakość.Ale krecenie tylko po to by przyciągnąć tytułem to jest łapanie w sieć naiwniaków plus całkowity brak i smaku i ambicji…
Ale ktorego Bourne’a? Z Chamberlainem czy z Damonem?
Pierwsze strawilam. Drugie po półgodzinie oddalam walkowerem.
Pierwsze to wiadomo.Oglądałem dawno temu na Talking Pictures.Damona dotąd nie trawiłem ale jak mialem do wyboru koszmar pt.Underworld to wybrałbym i gorsze rzeczy od Damona.
To ze mna ktos sie podzielil.ja dzielnie przepisowo sie izolowalam.nic mi nie wiadomo,zeby ktos zostal obdarowany przeze mnie😇
Dzisiaj przyszedł czas na innego klasyka z przed lat.The Changeling,u nas znany jako"Zemsta po latach".Świetny kanadyjski horror,blizniaczy wobec Horror w Amityville…
Bylem na tym w kinie w 1980 roku i wtedy była to nowość…
Kompozytor John Russell wprowadza się do starego, od lat opuszczonego domu, po tym jak w wypadku drogowym ginie jego żona i córka.Juz w trakcie pierwszych remontów i prac porządkowych,okazuje się ze dom"ma lokatora"
W roli Russella wspaniały George C.Scott,pamietny generał Patton z biograficznego filmu…Partneruje mu Trish Van Devere,prywatnie jego żona aż do śmierci aktora w 1999 roku…
I po raz kolejny dochodzę do wniosku ze horrory skończyły się praktycznie w połowie lub pod koniec lat 80-tych.Tego,stylu,nastroju,takiej gry dzisiaj nie uświadczysz nawet w śladowej ilości…
Nie widzę potrzeby się bania. Wolę kochać, lubić albo nie móc wytrzymać ze śmiechu. Niektórym się robią wtedy takie fajne kurze łapki przy oczach ze zmarszczek…
Nie, strach sztucznie wywołany jest mi obcy. A Poem sie zaczytywałem w młodości. Genialny był!
A Lovecraft?
Koontz, Lovecraft, to były moje typy z czasów szkolnych. Czytałem, bałem się, i dalej czytałem. Też opowiadania, horroy E. A. Poe poczytałem, coś o Kruku, coś o hiszpańskich torturach, brrrr. A może to nie jego.
O Inkwizycji to Studnia i wahadlo.
Niekoniecznie zgodne z prawda, oni mieli inne, bardziej widowiskowe metody.
Ale znakomite studium wczesnej depresji jak dla mnie.
Uwielbiam, ale wiem, że się dobrze skonczy!