Ogólnie ludzie lubią. Szczepionki, UFO, żydowskie korzenie, chemitrails, maszty 5G, spisek z wirusem którego nie ma… Koniec? O nie! A kosmita Zuckerberg? A chipy Billa Gatesa?
To ja dorzucę sobie spisek, który sam wymyśliłem. On nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a wszelkie osoby są zmyślone.
Załóżmy sobie, że podaję iż zgubiłem 30 000 000 kart do głosowań. To łatwo się pisze. Ot, trójka i siedem kolejnych zer. Szybko i wyobrażalnie. Ile to? Dużo.
Ale nie jest tak łatwo zgubić taką ilość kart, bo tego nikt w kieszeni czy torbie nie wyniesie. Tego jest tak dużo, że można by to zgubić z tirami, albo z magazynami olbrzymimi. W teorii się nie da zgubić, bo to zupełnie niewiarygodne. A w praktyce? W praktyce się da… Wystarczy powiedzieć że się zgubiło i udowodnić że się miało.
Ale jak udowodnić, że się zgubiło… skoro się nie ma?
Najlepiej żeby ludzie uwierzyli, że były. Ot, dajmy na to żeby wyciekło parę kartek w różnych miejscach. Rozpętała się afera, że karty bez regulaminowych pieczęci, że niechronione… Ile to kosztuje? Tajemnica handlowa. Żeby udowodnić że były drukowane, to trzeba by pokazać faktury… No chyba że wyciekły i cała Polska już wierzy że były.
Teraz wystarczy zgubić.
Przepraszam że zginęły, ale to nie moja wina. To złowrogie siły zginęły nam te karty.
Gdyby taki eksperyment myślowy przeprowadzić… to okazałoby się, że: Można by zlecić wydrukowanie tysiąca kart i utajnić fakturę. Pozwolić by wyciekły w różnych miejscach. Nie trzeba drukować więcej, bo wszyscy już wierzą, iż były.
Jakby pomyśleć tak złośliwie i podle jak gorszy sort… to w sumie w ten sposób można łatwo wyprowadzić 70-100 mln złotych na swoje potrzeby, ot choćby partyjne…
I tak to moja spaczona wyobraźnia działa… podle i złośliwie… ale cóż poradzę, iż jestem elementem nieuświadomionym patriotycznie… i wrednie wykoślawionym