Podobno każdego roku ok. 1000 dzieci próbuje odebrac sobie życie.
Na depresję chorują miliony a pandemia jeszcze temu sprzyja.
Mieliście kiedyś dość życia.
Podobno każdego roku ok. 1000 dzieci próbuje odebrac sobie życie.
Na depresję chorują miliony a pandemia jeszcze temu sprzyja.
Mieliście kiedyś dość życia.
tak, ze slonce swieci na czarno?
kryzysy kazdemu sie zdarzaja, o mniejszym lub wiekszym natezeniu.
ale jeszcze metody na rozstanie sie ze swiatem nie rozpatrywalam.
Czy miałem depresję, to nie wiem? Ale powodów do niej, aż nadto. Zawsze sam na nogi stawałem.
Owszem,miewalem zachwiania pewnosci siebie,przekonania o slusznosci obranej drogi…Ostatni raz,7 lat temu…
Ale zeby myslec o odebraniu sobie zycia?
Dla mnie to niezrozumiale…Co mieliby powiedziec ludzie ktorzy przezyli wojne,stalinizm???
Kiedys takie zalamki przynajmniej kreowaly ruchy kontrkulturowe…Tak powstal przeciez punk ze swym naczelnym haslem,“no future”…
Teraz nic nie powstaje a jedynie slysze co jakis czas ze liczba samobojstw rosnie…Z pewnoscia brak wyobrazni,brak chocby tej prostej wiedzy o tym jak teraz jest dobrze a jak kiedys bylo zle…I brak normalnego rodzicielstwa.Ile to dzieciakow musi patrzec jak ich starzy z radosci biora rozwod?Ile jednego z nich nigdy nie znalo?Ilu widuje rodzicow w stanie alkoholowej agresji?Ilu woli nie wracac do domu bo to co tam jest mozna nazwac rozmaicie ale z pewnoscia nie miloscia…
Zawsze twierdzilem ze brak milosci jest winien wszelkiemu zlu.
Ale i tak,nie wyobrazam sobie aby dojsc do wniosku ze zycie nie ma sensu…
Mam cały czas. Leczenie niewiele daje…
Wierzcie mi, nie chcecie znać prawdy …
Tak. Wiązało się to z trudnymi sytuacjami życiowymi ale także ze zwyczajnym zmęczeniem materiału: dużo pracy, kiepska dieta, mało snu i ciągły stres - taki tryb życia bardzo źle działa na układ nerwowy… Takie zwykłe rzeczy jak witaminy z grupy B, magnez, urozmaicona dieta, sen, relaks, trochę sportu i dużo świeżego powietrza mogą sporo zmienić.
Depresji nigdy nie miałem, bo to się kłóci z moją osobowiąścią człowieka pogodnego. Natomiast różne załamania, okresu chandry zdarzały się.
@czarny_rycerz, przecież my znamy prawdę. Miałeś depresję poporodową
Bez przesady. Już przy niejednym porodzie byłem i za każdym razem znosiłem to bardzo dzielnie.
@czarny_rycerz Tak? Ile masz pociech? A może pracujesz na porodówce?
Pracuję w biurze a pociech mam jedną. No i jeszcze dwa utrapienia.
Jak byłam mała, to miałam przez pewien czas bardzo dość, ale wtedy miałam ogólnie dość trudną sytuację w domu.
Niedawno miałam przez prawie 2 tygodnie takiego strasznego doła, że już zaczynałam szukać konsultacji u psychologa, bo się bałam, że tak zostanie na dłużej, a czułam się naprawdę źle, nic mi się nie chciało, byłam ciągle zmęczona, na nic nie miałam ochoty, nie byłam w stanie się niczym pożytecznym zająć, wyglądałam też jakoś tak nieciekawie, ciągle miałam takie poczucie beznadziei, no masakra jakaś
Ale pewnego dnia po prostu mi przeszło, nie mam pojęcia, co się wtedy stało. Jak do tej pory nie wróciło i niech tak zostanie.
Wlasnie dokladnie to mialem na mysli.Tak miewalem w Milton Keynes gdy wydawalo mi sie ze zyje w pokoju w ktorym kazdego dnia mam mniejszy metraż.Ze wszystko to czego nie cierpie,nacieralo z kazdej strony…W pracy od 14-16 godzin,dzicy sąsiedzi hodujacy kury w kuchni i walacy pilkami do bejsbola w ściany,Rumuni okupujacy kuchnie i bez przerwy palcy papierosy…I do tego psychiczna menager obiektu,stara panna z Hiszpanii ktorej kazdorazowa złośliwość,wyprowadzala z rownowagi doslownie wszystkich…Moglbym tak do rana bo dzisiaj sam sie dziwie,jak mi tych pare lat zeszlo
Mam teraz “doła” z którym sobie nie mogę poradzic. Nie wiem, może to ta “nieprzepracowana” żałoba? Gdyż zaraz po . rzuciłam się w pracę, a przy naszych ówczesnych brakach karowych, wracałam urobiona tak że tylko sen… plus poczucie winy plus strach że wisi fatum nad moją rodziną … i ogromne zmęczenie… psychiczne i fizyczne… chciałabym tylko spac…
A z tą młodzieżą z problemami psychicznymi to znam aż nadto… Młoda po sylwestrze z powodu chłopaka przedawkowała insulinę a nic nie zjadła więc cukier mocno w dół… A ja cała noc i dzień jej te cukry normowalam… I dziwiłam się czemu nie mogę podnieść. Potem się przyznała ze przedawkowała…
Kryzys psychiczny miałem i to duży po zawale, który spotęgował paraliż, jednak nie na tyle by go wykorzystać do skrócenia życia. Musiałem sobie sam poradzić bez leków, które mieli zamiar zaaplikować lekarze - ludzie są po nich ubezwłasnowolnieni dla wygody lekarzy / sąsiad obok gadał do mydła jak do komórki, by porozmawiać z Janką / żoną / bo mu się słomka zapchała do obiadu. Prawdziwa depresja przyszła po 14 dniach, i trwała ponad 8 miesięcy / leżysz bez ruchu, widzisz kącikami oczu, wpatrujesz się w palącą lampę na wznak 24/24h, jak niemowa bo buzia zamknięta ale słyszysz jak pielęgniarki cię wyzywają od pie…olonych leniów, po co wy żyjecie !, których trzeba karmić, przewijać, przewracać na bok czy myć. Po tygodniu traumy włączyło się myślenie - tak chcesz żyć ?, Dalej było bardziej tragicznie dla normalnych, po 5 miesiącach dostałem czucie w palcach, wizyta pielęgniarki i czucie ginęło, potem oczy widziały niewyrażenie jak przez szparkę, a badania nic nowego nie wykazały - warzywo, wegetacja, nie możemy marnować czasu, wypisujemy do domu, rodzina miała utrudniony kontakt, hm bo zakażenia szpitalne, bo sala wysterylizowana, bo teraz śpi itd bla bla bla. W domu stopniowo organizm sam walczył, mi było obojętne, choć zauważałem niektóre poprawy to mnie nie cieszyły rodzina ledwo niemowę poznała, ździebło osiwiał, schudł tylko 28 kg