Poza oczywiście tym jednym języku na terenie kraju w którym w danym momencie żyjemy.
Tak poza tym znajomość języków zdaje się być czymś sztuka dla sztyki.
Wiem to po takich krajach jak Włochy, Francja, Hiszpania. Ludzie z tych krajów jakoś się nie przejmują za bardzo tym, że mogli by znać jakieś obce języki. Oczywiście, może na sposób turystyczny są gotowi do rozmowy.
Po pijaku dogadasz się z każdym
Ma to jedną wadę. Jak byłem w Tokio na firmowej wycieczce koło północy wszyscy mówiliśmy płynnie po Japońsku i Japończycy równie dobrze po Polsku. Niestety z rana zdolności lingwistyczne się rozpłynęły.
Poza całym szeregiem dosyć wyświechtanych racjonalnych argumentów typu kompetencje zawodowe i komunikacyjne, z nauką języków obcych wiąże się poszerzanie horyzontów (wchodząc w inny system językowy, inne sposoby wyrażania rzeczywistości, odkrywasz inne światy - oczywiście przy odpowiednim nastawieniu), czy też po prostu zwykła przyjemność. Podobnie zresztą, jak z grania na instrumentach czy innych hobby. Też można powiedzieć, że niby po co ktoś sięga po gitarę czy skrzypce, czyta, szydełkuje czy majsterkuje. Mnie przede wszystkim cieszy to, że mogę czytać książki czy oglądać filmy w danym języku, a dopiero później doceniam korzyści choćby zawodowe i finansowe.
Z poznaniem języków obcych wiąże się jedno. Chęć umiejętności powiedzenia jestem głodny w obcym kraju.