Na dobranoc 1 wrzesnia?

image

6 polubień

To tak, jak ten alkoholik, co miał dość życia i chciał gazem się otruć. Puścił wszystkie palniki z gazówki i czeka, Mija pół godziny, gaz śmierdzi, a tu nic. mija drugie, smród gazu większy, a on nadal żyje. To się zdenerwował i zapalił papierosa…

3 polubienia

Skrót do raju.

1 polubienie

I dziura w ścianie na wylot, jakieś 2 metry kwadratowe…

3 polubienia

Te 2 m to w najlepszym podmuchu jak barek z lodówką i łóżko pozostaną na swoim miejscu, zamiast u sąsiada :stuck_out_tongue:

1 polubienie

Ja taką dziurą w latach 80 w Gdyni na Witominie widziałem. W bloku, drugie piętro, Gościu degustował produkt, przysnął i rurka się zatkała… Nie przeżył poczciwina, niestety. Na trawniku go znaleźli… Cały w zacierze…

2 polubienia

Może trzeba wyjść na świeże powietrze? :smiley:

3 polubienia

Szkoda gościa i aparatury i zacieru. Jak destylator bez aparatowego to kicha. Sam pamiętam moje wejście do gorzelni za pracą niedaleko Chojnic. Siadam z CVprzed kierownikiem i nagle bum. Na tyle duże że pękła rura od filtra, tylko biuro zostało i kocioł wysokoprężny i zbiornik z fermentowanym ziemniakami, drugi z jabłkami. Wychodziłem oknem z biura bez dokumentów, te oddali po tygodniu - taki podmuch że 3 dni krew z uszu leciała, a po dwóch powracał słuch. Palacz przysnął po oparach, rękę mu przyszywali na raty bo zmiażdżona przez zawalony dach. 10 m obok ciągnik z przyczepą leżał na boku z pulpą ziemniaczaną. Pracy dla mnie już nie było

1 polubienie

@kaziu, Ciebie niebezpiecznie w burze wypuscic, bo wszystkie pioruny z okolicy posciagasz :joy::joy::joy:

2 polubienia

CUDO! :rofl:

Niedawno zrobiłem sobie przejażdżkę rechabilitacyjnie rowerem, jak zawsze po pracy w okolice jezior, to około 10 km w jedną, / sprawdziłem pogodę - same słońca na moim szlaku, 0 deszczu :stuck_out_tongue_winking_eye:, i po dojechaniu zrywa się wiatr i niebo ściemniało, rozebrało mnie z pelerynki deszczowej - poleciała jak żagiel w świat​:worried:, rower musiałem ciągnąć siłą za przystanek, w sklepie kupiłem batonik orzechowy i wodę mineralną, i była pelerynka foliowa :star_struck: to założyłem na siebie, a tu rowera nima. Pomyślałem koniec świata, leżał 200 m dalej na prywatnej posesji z wysokim płotem, zniszczył mały tunel foliowy który potem naprawiłem w dwie soboty i przekopałem gratis, ino pies w budzie wył bo mu budę przewróciło wejściem do ziemi. Ogólnie było dużo szkód w tym rejonie i po tym czasie - drzewa połamane, niektóre z korzeniami, dużo łodzi podtopione, wszystko dookoła wymarło, rower wyglądał jak po zderzeniu, ciężko się jechało tak pogiętym. Od tamtego momentu póżniej tam chwilowo nie jeżdżę - nie żeby coś przeze mnie ale to kosztowny był wyjazd, bo za dużo strat

1 polubienie