Dziś dzień braci Wright?
To może o samolotach?
Pilot: Mamy mało paliwa. Pilnie prosimy o instrukcje…
Wieża: Jaka jest wasza pozycja? Nie ma was na radarze.
Pilot: Stoimy na pasie nr 2 i już całą wieczność czekamy na cysternę.
Wieża: Jesteście Airbus 320 czy 340?
Pilot: Oczywiście, że Airbus 340.
Wieża: W takim razie niech pan będzie łaskaw włączyć przed startem pozostałe dwa silniki.
Stewardessa łączy się z kapitanem samolotu:
-Kapitanie, nasz samolot właśnie opanowali żydowscy terroryści.
-A skąd wiadomo, że żydowscy?
-Sprzedają pasażerom spadochrony.
Ekspedycja ratunkowa została wysłana aby odnaleźć samolot, który rozbił się gdzieś głęboko w dżungli. Jej członkowie do końca nie porzucili nadziei na uratowanie ocalałych. Gdy wreszcie dotarli na miejsce katastrofy, ich oczom ukazał się apokaliptyczny obraz. Zobaczyli wypalony las, rozrzucone części samolotu, bagaże. Nigdzie nie było jednak śladu ciał ofiar katastrofy.
Nagle na szczycie pogorzeliska dostrzegli brodatego, półnagiego mężczyznę, który siedział oparty o drzewo i był zajęty obgryzaniem sporych rozmiarów kości. Gdy wyssał już z niej cały szpik, rzucił ją na ogromny stos podobnych kości leżący u jego stóp. Zauważywszy w końcu członków ekspedycji ratunkowej nie ukrywał radości:
-Mój Boże, jestem uratowany! - krzyczał i tańczył uradowany.
Jednak członkowie ekspedycji zajęci byli bardziej badaniem terenu katastrofy i w miarę upływu czasu coraz bardziej docierała do nich straszna prawda o wydarzeniach, które musiały się tu wydarzyć. Wszędzie dookoła poniewierały się obgryzione ludzkie kości. Wyglądało na to, że cudem ocalały mężczyzna zjadł wszystkich swoich towarzyszy. Widząc niemy zarzut w ich spojrzeniach mężczyzna krzyknął histerycznie:
-Nie możecie mnie za to osądzać! Czy to źle, że chciałem przeżyć?!
Na to odezwał się szef ekspedycji:
-Nie mamy zamiaru sądzić Cię za to, co zrobiłeś by przeżyć. Ale chłopie, ten samolot rozbił się dopiero przedwczoraj!
Porwanie samolotu w Moskwie
Poniedziałek:
Porwaliśmy samolot na lotnisku w Moskwie, pasażerowie jako zakładnicy. Żądamy miliona dolarów i lotu do Meksyku.
Wtorek:
Czekamy na reakcję władz. Napiliśmy się z pilotami. Pasażerowie wyciągnęli zapasy. Napiliśmy się z pasażerami. Piloci napili się z pasażerami.
Środa:
Przyjechał mediator. Przywiózł wódkę. Napiliśmy się z mediatorem, pilotami i pasażerami. Mediator prosił, żebyśmy wypuścili połowę pasażerów. Wypuściliśmy, a co tam.
Czwartek:
Pasażerowie wrócili z zapasami wódki. Balanga do rana. Wypuściliśmy drugą połowę pasażerów i pilotów.
Piątek:
Druga połowa pasażerów i piloci wrócili z gorzałą. Przyprowadzili masę znajomych. Impreza do rana.
Sobota:
Do samolotu wpadł specnaz. Z wódką. Balanga do poniedziałku.
Poniedziałek:
Do samolotu pakują się coraz to nowi ludzie z gorzałą. Jest milicja, są desantowcy, strażacy, nawet jacyś marynarze.
Wtorek:
Nie mamy sił. Chcemy się poddać i uwolnić samolot. Specnaz się nie zgadza. Do pilotów przyleciała na imprezę rodzina z Władywostoku. Z wódką.
Środa:
Pertraktujemy. Pasażerowie zgadzają się nas wypuścić, jeśli załatwimy wódkę.
Po ulicy spacerują dwaj wariaci. Nagle zadzierają głowy, by śledzić lecący samolot.
-Ach, poznaję go, - mówi jeden - to samolot prezydenta.
-Ale z ciebie wariat, prezydent miałby przecież obstawę policjantów na motocyklach!
Jasio niesie szybę.
-Po co ci ta szyba? - pyta kolega.
-Będę budował szybowiec.
-To już nie budujesz czołgu?
-Nie, gąsienice mi uciekły.
Przy gasienicach sie poryczalam…
Jak przeczytałem o żydach sprzedających spadochrony to też mi się coś przypomniało (co ciekawsze, dowcip opowiedział mi żyd z Florydy)
Jak wynaleziono miedziany drut?
Dwóch żydów znalazło na drodze centa.
Jak zwykle smietanka dobrego humoru
Zasmialabym sie glosno w kilku miejscach, ale zanadto podekscytowana jestem czekajaca mnie podroza
Dobrze bedzie, moze wieczorem kielbasa???
To tylko parafraza starego numeru o złotówce…
-Jak wynaleziono drut aluminiowy?
-Poznaniak i Krakowiak wyrywali sobie złotówke:))
Rozmowa pilota z wieżą kontrolną.
Halo wieża zgłaszam awarię lewego silnika.
Wieża do pilota:na jakiej wysokości jesteś?
Pilot:na ośmiu tysiącach metrów.
Wieża:zejdź na trzy tysiące i o wykonaniu zamelduj.
Pilot:jestem na trzech tysiącach i zgłaszam awarię prawego silnika-co robić?
Wieża do pilota: powtarzaj za mną- zdrowaś Mario łaskiś pełna,błogosławiona Tyś między niewiastami.
Ja to znam w wersji o dwoch Szkotach…