Mamy dziś dzień tabaki. (ciemnej i w rogu )
Długi czas proszek ten był w Polsce (PRL) nielegalny, co ludzie zamieszkujący tam, gdzie zażywanie tabaki jest tradycją, czyli Kaszuby mieli w głębokim podogoniu.
Tytoń ogólnie można nazwać zemstą Indian na białych najeźdźcach, choć na dzień dzisiejszy zobaczyć np. Chińczyka bez papierosa to trudno.
Wiec dziś będzie o jednej z bardziej tępionych części społeczeństwa – czyli palaczach.
Minister finansów przestrzega: rzucanie palenia powoduje fatalne skutki dla budżetu!
Chłopak i dziewczyna palą papierosy. Gość czyta swoje ostrzeżenie na paczce: „Palenie może powodować impotencję”
Dziewczyna czyta swoje: „Palenie może szkodzić kobietom w ciąży”
Chwila konsternacji…
– Chcesz się wymienić paczkami?
-Sąsiedzie, czy wasze konie kopca papierosy?
-A gdzie tam!
-No to stajnia wam się jara!
Jasio został przyłapany na paleniu fajek w szkolnej toalecie.
Nauczycielka prowadzi go do dyrektora, ten rozpoczyna rozmowę wychowawczą:
-Jasiu – nie możesz palić – jesteś dopiero w trzeciej klasie…
-A Lepper palił !!- przerywa Jaś,
… – No tak, ale on był pełnoletni.
Jasiu obchodzi osiemnaste urodziny: Ojciec podchodzi do niego z popielniczką i paczką papierosów i mówi:
Jasiu, od teraz pozwalam ci palić papierosy!
Ojciec wyciąga dwa papierosy, a Jasiu mówi:
Tato nie, nie chcę, palenie rzuciłem dwa lata temu!
Przed szkołą rozmawiają dwaj chłopcy:
Zapalisz? Do dzwonka jeszcze kilka minut.
Nie, rzuciłem palenie ze względów zdrowotnych.
Lekarz ci zabronił?
Nie, tylko jak ojciec przyłapał mnie na paleniu to później przez trzy miesiące nie mogłem usiąść.
Poirytowany i rozdrażniony mąż zwraca się z grymasem do żony:
Rzuciłem papierosy, rzuciłem alkohol, teraz to już chyba przyjdzie kolej na ciebie…
Pewna kobieta przechwala się przyjaciółce:
Udało mi się sprawić, że mój mąż pali papierosa tylko po dobrym obiedzie.
To super, jeden papieros w roku jeszcze nikomu nie zaszkodził!
Po kiego diabła siedzisz na beczce z benzyną?
To mnie motywuje.
Że co?!
Muszę wytrzymać bez papierosa.
Pewnego ranka, przy śniadaniu, żona pyta męża:
Kochanie, czy wiesz, jaki jest dzisiaj dzień?
Oczywiście - żarliwie zapewnił mąż.
Przełknął ostatni kęs kanapki, dopił kawę i wyszedł do pracy. Dwie godziny później posłaniec przyniósł żonie piękny bukiet czerwonych róż. Cztery godziny później posłaniec przyniósł jej pudełko ulubionych czekoladek. A mąż, po powrocie z pracy, zjawił się w drzwiach z piękną, bardzo drogą suknią w dłoni.
Ach, dziękuję kochanie! To najwspanialszy Dzień Bez Pa-pierosa w moim życiu.
Przerażona żona mówi do męża:
Zajrzałam dzisiaj do pokoju naszego syna. Przeżyłam szok. W szufladzie Jasia, obok paczki papierosów, znalazłam fragmenty ludzkich szczątków, broń i pokrwawione noże… Omal nie zemdlałam.
Mąż purpurowieje ze złości:
No, niech tylko gówniarz wróci! Już ja go oduczę palić!
???
Ejze…Jako dzieciak dla wyglupu i hecy,kupowalem tabake"Gdanska",w sklepie u"inwalidy",tuz kolo mojej szkoly…
Nasza wychowawczyni jak nas przylapala,kazala nam nosy sobie tak zapchac aby nam sie raz na zawsze odechcialo.Pol szkoly sie z naszego kichania smialo:))
a widzisz - w Lodzi nigdzie tabaki nie uswiadczyles? moze jednak jakies regionalne ulatwienia byly?
tabaki pierwszy raz sprobowalam pozno - bo jakos na przelomie wiekow - znajomy Kaszeb przywizl domowa.
dobrze, ze wzielam na probe tylko troszeczke
Na Kaszubach tabaka była kiedyś bardzo popularna, wszyscy dziadkowie i wujkowie chodzili z “czarnymi” nosami, jako dziecko zawsze się zastanawiałam, dlaczego oni się nie myją pod nosem
Każdy miał w małej kieszonce swoje skarby
jesli chodzi o kioski RUCH? oj wiecej niz sadzisz - to bylo panstwo w panstwie ze wzgledu na monopol sprzedazy gazet - sami kioskarze to nie, ale dyrektorzy oddzialow - zwlaszcza duzych miast to wladze mieli. z partyjnego nadania - ale obawiam sie, ze niejeden wojewodzki czy miejski sekretarz mial mniej do powiedzenia niz dyrektor oddzialu - dobrze tylko, ze nie udalo im sie przejac kolportazu ksiazek.,
Pamiętam tabakę w kioskach. Pamiętam też, jak sobie raz pokichałem, bo starszy kuzyn i jego kolega testowali. W połowie podstawówki miało to miejsce. To nie znaczy, że myśmy tę podstawówkę na połówkę, tylko o czas mi chodzi.
Cwierć jak nie pół zycia wakacyjnego,spedzilem na jeziorach.Min w Puszczy Nadnoteckiej lub nad Wigrami…I pewnie wraclabym czesciej do namiotow i “calego tego zgiełku” ale…Po prostu dzisiaj juz nie daje sobie rady z komarami jak to bylo za młodu…
Tylko raz,nad jeziorem Czarnym,kolo Dobiegniewa,nie mialem z tym problemu…Prawie 30 lat temu:))