Dziś mamy dzień kobiet w inżynierii? Twierdzą samce, że ich mało, bo kobiety rzadziej maja wyobraźnię przestrzenną? I nie myślą abstrakcyjnie?
Z mojego doświadczenia wynika, że tak wcale nie jest.
To w takim razie może o inżynierach w ogóle?
Lecący balonem mężczyzna uświadomił sobie nagle, że się zgubił. Zmierzył wysokość lotu i zobaczył w dole kobietę. Opuścił się jeszcze niżej i krzyknął do niej:
- Przepraszam, czy może mi pani pomóc? Obiecałem przyjacielowi, że dolecę do niego w ciągu godziny, ale sam już nie wiem gdzie jestem.
Kobieta odpowiedziała: - Jest pan w balonie napełnionym gorącym powietrzem, unoszącym się około nad ziemią. Znajduje się pan między czterdziestym, a czterdziestym pierwszym stopniem pół-nocnej szerokości geograficznej oraz między pięćdziesiątym dziewiątym, a sześćdziesiątym stopniem długości zachodniej.
- Pani jest inżynierem? Rzekł mężczyzna z balonu.
- Tak - odpowiedziała kobieta - a skąd pan wie?
- No cóż - rzekł baloniarz - wszystko to co pani powiedziała jest z merytorycznego i fachowego punktu widzenia prawdziwe, ale ja w dalszym ciągu nie mam bladego pojęcia co zrobić z tymi wszystkimi informacjami, a fakty są takie, że się zgubiłem. Szczerze mówiąc, w ogóle pani mi nie pomogła, a tak zasadniczo, to nawet przez panią jestem jeszcze bardziej spóźniony.
- A pan jest na pewno dyrektorem departamentu! - odpowiedziała kobieta.
- Niesamowite. Faktycznie jestem dyrektorem departamentu. Skąd pani wie?
- No cóż - nie wie pan, gdzie pan jest. Nie wie pan dokąd pan zmierza. Osiągnął pan tę pozycję zużywając dużo powietrza, złożył pan obietnicę, której nie jest pan w stanie dotrzymać. Oczekuje pan od ludzi, którzy znajdują się niżej, że rozwiążą za pana pańskie problemy. Poza tym,
fakty są takie, że jest pan nadal dokładnie w tej samej sytuacji, w jaką Pan sam się wprowadził, ale uważa pan, że to moja wina…
Pewien bezrobotny inżynier nie mogąc od dłuższego czasu znaleźć zatrudnienia postanowił zmienić fach i założyć własną klinikę. Na budynku wywiesił szyld z napisem? Wyleczymy Twoją dolegliwość za pięćset złotych, w przeciwnym wypadku damy Ci tysiąc złotych? Przechodzący obok le-karz postanowił to wykorzystać i trochę zarobić. - Dzień dobry, nie wiem co się stało, straciłem smak?
- Siostro, proszę przynieść pudełko dwadzieścia dwa, jest w nim syrop. Proszę go podać pacjentowi.
- Dobrze. Proszę otworzyć usta?
- Fuj? Przecież to benzyna!
- Gratulacje, odzyskał pan smak, pięćset złotych.
Wściekły lekarz zapłacił. Po kilku dniach wrócił do kliniki: - Dzień dobry, straciłem pamięć, pomóżcie mi ją odzyskać?
- Siostro, proszę przynieść pudełko dwadzieścia dwa, jest w nim syrop. Proszę go podać pacjentowi.
- Dobrze, już podaję.
- Ale przecież tam jest benzyna!
- Gratuluję, odzyskał pan pamięć, pięćset złotych.
Jeszcze bardziej zdenerwowany lekarz zapłacił, jednak po kilku kolejnych dniach ponownie postanowił się odgryźć: - Dzień dobry, straciłem wzrok, proszę mi pomóc?
- Przykro mi, nie mamy na to lekarstwa. Proszę, tu jest pana tysiąc złotych.
- Ale tu jest tylko pięćset złotych?
- Gratuluję, odzyskał pan wzrok, należy się pięćset złotych.
Matematyk, fizyk i inżynier dostali po kawałku siatki do ogrodzeniowej i zadanie by ogrodzić jak największy teren. Inżynier ogrodził elegancki kwadrat. Fizyk obliczył, że najlepszy stosunek powierzchni do obwodu ma koło i rozstawił siatkę w okrąg. Natomiast matematyk rozstawił siatkę byle jak, wszedł do środka i powiedział, że jest na zewnątrz.
Chirurg, inżynier budowlany i informatyk dyskutowali, jaki zawód był pierwszy na świecie. - Na początku był chirurg - mówi chirurg - dlatego, że z żebra mężczyzny została zrobiona kobieta, kto to mógł zrobić jak nie chirurg?
- Nie, na początku był inżynier budowlany - mówi inżynier budowlany - przecież wcześniej był chaos i ktoś z tego chaosu zbudował świat, kto jak nie inżynier budowlany?
- Zaraz, zaraz - mówi informatyk - ale przecież ten chaos też ktoś musiał stworzyć!
Jako, że dziś noc świętojańska to Was dobranocka więcej dręczyć nie będę.