Dziś dzień polskiego budowlańca?
Na budowie robotnicy rzucają monetą:
- Jak wypadnie reszka, gramy w karty, a jak orzeł idziemy na piwo.
- A jak stanie na sztorc?
- Pech to pech, wtedy zabieramy się do roboty …
Zbiórka na placu budowy. Kierownik mówi do brygady budowlanej:
- Kto ma kaca niech podniesie rękę.
Podnosi rękę tylko Kowalski trochę wystraszony. Kierownik do niego.
- Zbieraj się Kowalski idziemy do baraku na klina, a reszta do roboty.
Na budowie do majstra podchodzi dwóch robotników:
- Właśnie podjęliśmy z Nowakiem pewne zobowiązanie. Nie będziemy pić ani palić w pracy!
- To wspaniale, ale w takim razie, co będziecie cały dzień robić?
Na budowie:
- Ile razy mam powtarzać, że w pracy nie pijemy?
- A kto tu niby pracuje panie majster?
Rano na budowie:
- Panie majster, która godzina?
- A wiesz, że ja też bym się napił.
Na budowie, podczas szkolnej wycieczki:
- Bardzo ważne jest noszenia kasków. Znałam chłopca, który nie nosił kasku. Pewnego dnia spadła mu cegła na głowę i zabiła go na miejscu. Znałam też dziewczynkę, która chodziła w kasku i gdy spadła jej cegła na głowę, uśmiechnęła się i poszła dalej.
Na to odzywa się Jasiu:
- Ja ją znam. Mieszka w naszym bloku. Do tej pory chodzi w kasku i się uśmiecha.
Przychodzi budowlaniec do majstra:
- Panie majstrze, łopata mi się złamała!
- To się oprzyj o betoniarkę!
Majster poucza budowlańców:
- Słuchajcie, jutro przyjeżdża komisja odbiorcza. Cokolwiek by się nie działo, udawajcie, że tak miało być.
Następnego dnia komisja ogląda budynek, a tu nagle łup - jedna ze ścian wali się z hukiem. Inspektorzy odskakują przerażeni, a stojący obok robotnik spokojnie spoglądając na zegarek oznajmia:
- No tak, 10.43. Wszystko zgodnie z harmonogramem.
Klasztor na południu USA. Siostrzyczkom zostało sporo zupy z obiadu. Postanowiły się nią podzielić z robotnikami z sąsiadującej z klasztorem budowy.
- Ale dajcie tylko tym wierzącym…! - upomina sroga przeorysza.
Jedna ze starszych sióstr udaje się z termosem zupy na budowę. Pyta pierwszego napotkanego robotnika:
- Zna pan Jezusa?
Robotnik zastanawia się chwilę, po czym zwraca się do swych kolegów na rusztowaniach:
- Chłopy, znacie Jezusa!?
- No… A co?! - odpowiadają tamci pytaniem.
- A nic! Zdaje się, że teściowa przyniosła mu żarcie!
Na amerykańskim pustkowiu przy drodze międzystanowej stała mała restauracja. Rzadko była odwiedzana przez tury-stów, więc zbawieniem okazało się dla właściciela, gdy, pewnego lata w pobliżu rozpoczęto jakąś budowę, z której robotnicy codziennie przychodzili na obiady do tej restauracji. Ich ulubioną potrawą była zupa na wołowinie. Jednak pewnego dnia kucharzowi i właścicielowi w jednej osobie, skończyło się mięso i nie miał na czym zrobić zupy. Wybiegł spanikowany, żeby udać się po mięso do najbliższej miejscowości, dość odległej, a czasu nie miał za dużo do pory obiadowej. Przeszedł na tył domu po samochód, gdy nagle dojrzał pasącą się w pobliżu budowy samotną owcę. Ucieszył się bardzo, że może zaoszczędzić czasu. Złapał ją, zabił i ugotował na jej mięsie zupę. W porze obiadu robotnicy zjawili się w restauracji i zamówili zupę. Gdy spróbowali stwierdzili, że dzisiaj smakuje jakoś inaczej i chcieli wiedzieć, dlaczego. Kucharz chcąc być w porządku wobec najlepszych klientów więc powiedział im prawdę. W tym momencie wszyscy robotnicy zamilkli… Kucharz zdziwiony spytał:
- Co się stało, chłopcy… Czyżbym spieprzył jedzonko?
- Nie. - odparł kierownik budowy - Zjedliśmy pieprzonko…
W czasie sobotniej popijawy w barakowozie kierownika budowy padł pomysł aby niedzielne przedpołudnie spędzić w duchu sportowej rywalizacji. Rano kierownik zebrał wszystkich, nadających się do użytku, podwładnych i ogłosił program zawodów. Ta budowlana olimpiada miała więc składać się z dwóch konkurencji. Picia jednego litra wódy na czas i konkursu na najstraszniejszy wyraz twarzy. Po kwadransie znane już były wyniki. W pierwszej dyscyplinie zwyciężył majster elektryków, który litr wytrąbił w siedem minut i dwadzieścia cztery sekundy. Zwycięzcą drugiej, bezapelacyjnie został okrzyknięty murarz Kowalski po tym jak się zorientował, że żaden go nie obudził przed rozpoczęciem pierwszej konkurencji.
Jezus wymiata
-Dlaczego budowlańcy popijają?
-Bo zawsze potem mogą stwierdzić,że w stanie nietrzeźwości trudno coś zrobić bez fuszerki.
Facet w roboczym ubraniu, ubrudzony cementem, w autosalonie:
– A ile kosztuje Bentley GT coupe?
– 250 000 euro.
– Cholera… A na kredyt? Na rok?
– 25 000 euro miesięcznie.
– Dużo, kurde… A na dwa lata?
– 12 500 euro miesięcznie.
– Ja pier-olę, też niemało…
– To może miałby pan ochotę na tańszy samochód?
– Ochotę bym miał, ale płyta nam się przewróciła na taki…
To jest dowcip typowo amerykański. Często latałem swojego czasu do Dallas - Fort Worth. Firma miała biznes w Grand Prairies. W Texasie na budowach pracują praktycznie tylko Meksykanie, a Jezusów w meksyku tylu, co u nas Janów
Nie tylko w Meksyku Jezusow nie brakuje.
Ale faktycznie nie pomyslalam, ze moze byc to nieco inaczej przyjęte w kraju gdzie tego imienia sie nie uzywa. I np. nie pije wina lub nie mieszka w miescie o dzwiecznej nazwie Santa Fe, czyli Swieta Wiara.
No to mialam porcje dobrego humoru o poranku
Dziekuje