Psy i koty mnożą się ochoczo.
A prowadzenie tego na wsi? Jak dotowanych krów i świnek nie mogą sie doliczyć?
Jestem za tego typu działaniem, ale dobrowolnym. A nie, że znowu oberwie najslabszy czyli staruszek, ktory skąpą emerytura z kotem czy psem chce się podzielić. Bo to dodatkowy wydatek, a weterynarz tani nie jest. Oszczędne panstwo też będzie musiało dodatkowych urzędników do liczenia ogonów zatrudnić. I może jeszcze aktu zgonu zwierzaka będą żądać? Po nekropsji oczywiscie.
Ale mamy podobno miec panstwo nieopresyjne?
Tak jakby się ktoś pytał? Mója zwierzaczka (to będzie chyba dobry feminizm? ) nie tylko miała czip, ale i europejski paszport ze zdjeciem
Ale kota dużo podróżowała.
Proponowałbym aby sami sobie chipy wszczepili,wtedy będzie można ich łatwiej zidentyfikować gdy lud miast i wsi przejży na oczy i co niektórych gdzieś hen hen daleko za góry,za lasy nocą wywiezie…
Czipować się powinno. I sterylizować.
Dawniej tych bezpańskich psów biegało dużo. Całe sfory. Problem zniknął dawno temu. Przynajmniej na w moim mieście.
Ja tez jestem za sterylizacją. A nawet dopłatami do tego, zwłaszcza dziko zyjacych kotów. Bo i tak wszystkich do sterylek nie wylapiesz, więc gatunek zagrozony nie bedzie, a problem szczurów jak kot w pobliżu przestaje istnieć. A i tzw. karmiciele kotów pozyteczni, sterylizowany i nakarmiony kot to i doroslemu szczurowi nie przepusci. Ale to osobna sprawa z tym dokarmianiem. Trzeba to robić z głową.
Psy to niestety tez niebezpieczenstwo - zdziczałe moga atakowac wszystko co żyje z ludźmi włącznie.
No i pozostaje w Polsce problem wscieklizny, ktorej przy sąsiedztwie ze wschodu wyeliminowac sie nie da.
W kazdym razie obowiazkowe czipy problemu nie rozwiążą. Gorzej - mogą się przyczynić do masowego pozbywania się zwierząt ze względu na koszty.
I zagrożenie ewentualną odpowiedzialnością. A zwierzak to zwierzak, czasem “w długą” pójdzie i tlumacz się, że on tak sam z siebie?
Taki sam jak opieka rodzicielska? Matka ma się do dziecka przykuć? Pomijając standardowe pytanie o ojca? Moi świętej pamieci rodzice to by z więzienia nie wyszli przy tym jak się podwórkowo wychwywalismy z kluczem na szyi.
Pierwzak juz traktowal próby odprowadzania do szkoły jak obciach.
A licealisci tramwajem czy autobusem do szkoly, nawet jak z drugiego konca miasta.
No i niezdrowa czerwona oranzada z cukrem, drożdżówki i pączki problemem nie byly. Każda ilość “paliwa” spożytkowana.