niewyobrażalnego przedziału czasowego dla życia pojedynczych ludzi, naprzeciw wieczności. Waszym zdaniem jest mądrzejsze istnienie wieczności, czy jak jej nie ma? Moim zdaniem, mądrzej jest, jak istnieje wieczność. Bo jakby jej nie było, to po co się trudzić przez te niepoważne 100 lat ludzkiego życia?
Czy nie lepiej przeżyć to nasze krótkie życie maksymalnie przyjemnie, bez bezmyślnego trudzenia się w bezmyślnym kapitalizmie - liczącym bezmyślnie na istnienie zysku w ekonomii - bez wojen?