Ma w tej chwili oba obywatelstwa. Wszystko odbywa się zgodnie z obecnym prawem i poprzedni kolega nie musi mi tu tłumaczyć co i jak …
I po co ta spina?
Twoje wcześniejsze wpisy były niejasne. A fakt, że administracja szpitala załatwia sprawy obywatelstwa jest już całkowicie nowoscią.
Z tego, co ja się kilka lat temu dowiedziałem całkiem przypadkowo, to w Niemczech szpital ma obowiązek zgłaszać urodziny każdego dziecka w odpowiednim urzędzie niezależnie od zgłoszenia rodziców. Oczywiście, że szpital nie nadaje obywatelstwa, bo jest od czego innego, ale niejako rozpoczyna bieg w tej sprawie.
Państwo niemieckie jest bardzo skłonne przyznawać swoje obywatelstwo każdemu dziecku, które się urodziło w Niemczech. Jeżeli tego nie chcą rodzice, to muszą przejść przez wiele biurokratycznych łamańców formalnych, żeby tego obywatelstwa dla swego dziecka nie mieć.
Przez taką drogę przechodziła jedna moja znajoma, wreszcie wyjechała z Niemiec i wróciła do Polski, bo nad jej dzieckiem wisiała adopcja państwowa. Kinderamt, to państwo w państwie i bardzo trudno z nim walczyć cudzoziemcowi o swoje własne dziecko.
Wszystkie dzieci sa nasze?
Jak się ma taką demografię, to tak…
Te trzydzieści kilka lat temu tacy chętni nie byli. Nawet Turcy tam urodzeni nie dostawali z mety obywatelstwa.