…i obejrzałem najlepsze lekarstwo na wszystkie choroby,przypadłości,szarość,defetyzm,głupote…
To sie nazywa,“Tańczący z wilkami”.Jeden z TYCH filmów ktory bije na głowe książke.
Masz w zanadrzu film lub książke ktore stawiają Cie na nogi,przywracają do życia,krzepią?
Mam tego wiele.3/4 powiesci Dickensa lub z innej strony,Francisa Clifforda,Grahama Greene’a czy Dawida Storey’a.Ale filmowy jezyk pokazuje to czesto zupelnie inaczej…
Tańczący…jest jak coda wobec Dzikiego Zachodu.Cos jak"Ostatni kowboj",z Kirkiem Douglasem ale z pozycji indiańskiej a filmowo,epickiej.
Czasem miewam watpliwości czy w ogóle ten temat wymaga dalszego drążenia…Bo filmowo,wydaje sie ze wszystko juz powiedziano…
Choć oczywiście bardzo chcialbym sie mylić.
Dzisiaj kreci sie jednak glupie sequele[7 wspanialych-za tę"nową wersje" karalbym odsiadką!!!],czasem wrecz popisy wspolczesnej impotencji.
Jednak kiedy sie cofne do wakacji nad morzem,roku ok. 1992-94,wspominam dzieciaki nastoletnie które ten film łączył niczym kiedys,dawniej Winnetou.Tylko dojrzalej.
Zresztą…Kto mial w zyciu długie włosy ten szybciej zrozumie Preria pozostaje czymś u nas nieznanym,podobnie jak XIX wieczny kontekst w wydaniu amerykańskim.
Ale ludzki przekaz jest zawsze taki sam.
Proust mnie zawsze stawia na nogi. Wspominałam już kilka razy tutaj o miłości do niego, natomiast nie umiem się wyzwolić od tej formy.
Chyba mnie to omineło…A tutaj nie widziałem.Niestety to ginie w typowym forumowym maglu…
Niemniej forma a stawianie na nogi…Krzepienie…Jest jakis związek?
Ciesze sie ze jestes pierwsza bo to temat ktory najczesciej"pada" pod cieżarem P.Coelho
Jak zwykle barwnie i ciekawie opowiadasz. Mi w tym momencie na myśl przychodzą Lot nad kukułczym gniazdem i Forrest Gump które znacznie lepiej mi się oglądało niż czytało.
Lubię formy literackie, które płyną. Fascynuje mnie bergsońska koncepcja czasu. W związku z tym sięgam po Prousta, Leśmiana i innych.
“Moja walka” też podlega tej koncepcji
O tak!!!
Kesey byl tak zkrecony ze spore fragmenty czytalem wrecz z fizycznym bólem
A Forest…To chyba w ogóle najlepszy przyklad triumfu filmu nad książką.Rzadkie ale to Ameryka.Tam,nie powinno to dziwić.Zupelnie inna tradycja teatralno wodewilowa…
Poza tym…“Absolwent”.Tu jak dla mnie,film pobił doslownie wszystko i pokazal jakie drzemią w nim możliwosci.
Forest…to taka mala Ameryka.W dowcipnej,czasem sarkastycznej pigułce.I znakomicie to wszystko zagrali…Takiej Sally Field wczesniej nie znalem…
Hanks najlepszy w calej swej karierze…
Obawiam sie ze to zbyt ostre tempo jak dla mnie
Ale,o ile dobrze rozumiem,stałość i niezmienność czasu to coś co mnie przekonuje.Nie wyobrazam sobie by to skruszyć…
dobrze sfilmowana legenda
stoje w opozycji jako do stwierdzenia dzielo geniusza
ale kazdy ma prawo
Nikt tu nie mowi o geniuszu…
Poza tym…Legenda to moze sie odnosic do samego Costnera w tym filmie.Reszta jest/byla prawda.Choc oczywiscie film,jak to film,upieksza,koloryzuje…Podobna tresc choc nieznacznie,miala miejsce w Czarnym sombrerro,A.Bahdaja…
Ale Dakotom nalezal sie taki film.Tak jak Apaczom niegdys wspaniala"Zlamana strzala",Anthony Manna.
Ten dzisiejszy spadek to pokłosie zmniejszenia oczekiwań na wielu polach… Tam gdzie ludzie są przez lata wychowywani do mało pożywnej medialnej papki. Telewizja? Kiedyś wartościowe filmy, bardzo różnych gatunków. Pamiętam jak tvp wymieniała się z innymi telewizjami i prezentowała kino poszczególnych krajów. To było coś! Później seriale, coraz bardziej miałkie… A teraz? Nawet seriali nie ma, tylko jakieś pseudo-serialowe produkcje, w których grają ludzie z ulicy za kilkadziesiąt-kilkaset złotych… Porażające głupotą, gdzie “aktorzy” grają… a później objaśniają w migawkach to co przed chwilą nieudolnie zagrali.
To też nieczytanie, niechodzenie do teatrów. To brak rozmowy i zainteresowań. Zdziwilibyście się… jak wielu ludzi nie ma żadnych zainteresowań poza jedzeniem, piciem i kupowaniem rozmaitych przedmiotów.
To także sięganie po treści darmowe. Ludzie kradną muzykę w gorszej jakości dźwięku. Oglądają seriale lub filmy w gorszej jakości. Odzwyczaili się od zależności między płaceniem a jakością.
Dlaczego o tym piszę? Bo jeśli w ten sposób spojrzymy na to jak wygląda dziś kino, to zrozumiemy że ono odpowiada na potrzeby ludzi wykluczonych kulturowo.
Dla zobrazowania: Wczoraj grałem imprezę, taką zwyczajną komercję. Rzadko się tego imam, ale czasem mi się zdarza bo pieniądze są naprawdę dobre. Czym ona się różni od tego co naprawdę lubię grać? Przeważnie na takich imprezach są ludzie, którzy sięgają po te rzeczy gorsze. Zawsze staram się grać lepszą muzykę, ze smakiem… ale właśnie na tej tandecie ludzie dostają ekstazy. I to jest straszne.
Zresztą. Gdy gram imprezy taneczne, które uwielbiam, to też zauważam już zjazd. Na szczęście tu jeszcze są ci którym nie jest obojętne do czego tańczą… ale z każdym rokiem przybywa tych, dla których to tylko aerobik i wystarczy że numer jest im znany… Ostatnią ostoją są jeszcze festiwale, na które trafiają ludzie którym nie jest wszystko jedno. Oni kochają gdy gra się rzeczy dobre, ambitne i piękne. O tak, tam czuję się najbardziej na swoim miejscu.
Ale się rozpisałem… A tak naprawdę, chodziło mi o to żeby wskazać, że bez głebokiej przemiany na wielu polach… to za kilka lat będziemy chodzić na filmy tak głupie, że szkoda byłoby dziś czasu by je kręcić.
Oto dlaczego nie chce miec smartfona!
Bo by odciagał mnie od obserwacji.A to,jak bardzo ważna jest obserwacja,najlepiej dokumentuje Twoja wypowiedz…
Wiele razy szukalem miejsca aby napisać to co zmiesciłeś w pierwszym akapicie.I cos,gdzies sie udało ale chyle czoła przed tym co powyżej.Dodam jeszcze ze cenie pelnowymiarowe wypowiedzi tak jak nie interesuja mnie jakies równoważniki zdań a wiec nie musisz czxuć “niepewności” po takim"artykule"
Telewizja zamiast kształcic i rozwijac,dzisiaj juz własciwie tylko dewastuje umysł.A do tragedii zawartej w opisie gry aktorskiej dodalbym tylko kwestie dykcji,na co zwracal uwage ongiś,Zbigniew Zapasiewicz.
Niestety,nie zdziwie sie juz chyba nigdy na widok impotentów pozbawionych zainteresowań.Ba!Ludzi z zainteresowaniami coraz trudniej spotkać.A zlodziejstwo w kazdej swej wersji,jest bezpośrednim spadkiem po komunie gdy niemal wyryto w mózgach ludziom ze albo inaczej sie nie da,albo"ze trzeba kombinować by żyć"I ze skoro oni nas to my teraz ich!".
Ludzie tego nie widzą bo nie spotykają sie ze spoleczeństwami obywatelskimi.Nie podrozuja-wolą siedziec na kupie piachu,odgrodzic sie parawanem i zając browarem.Lub uznac ze smartfon to wystarczające zrodło wiedzy o świecie.
Uściśliłbym tylko ludzi wykluczonych kulturowo.Oni sami sie wykluczają a ich potrzeby [choć mozliwosci są zgoła inne,znacznie wieksze!] przypominaja dziadkow z filmu Kieślowskiego ktorym do szczescia wystarczała niedzielna galaretka.Tamci byli wykluczeni,ci dzisiaj wykluczają sie sami.
Dodam jeszcze ze ten proces kretynienia wsrod odbiorców,umacniają wszelkie reality pomysły z tv a to jest zaraza juz chyba na całym świecie.Status gwiazdy osiągaja najglupsi z głupich ktorym najpewniej za sporą kase bardzo zalezy by osiągnąc poziom humanoida-jaskiniowca.I znowu,jaskiniowiec inaczej nie potrafił-ten dzisiaj mógłby ale nie chce.My juz tego nie dozyjemy ale jestem na swoj sposób ciekaw czy ten element wróci na drzewa lub do jaskiń…Ale chyba nie.Kto by im smartfony wytwarzał ?
Będę adwokatem diabła