Nie pamiętam czy było

Carlsberg, swego czasu bardzo dobre (jak dla mnie piwo) - obecnie jakby zaniedbali marketing, bo u mnie za pirenejami dosc ciężko kupic.

Fuj. Francuski to koniak i niektóre szampany. Piwo? Może wódka też? :face_vomiting: :nauseated_face:

I cynamon. Takie wino podgrzewało się z tymi przyprawami i piło ze wspólnego kotła.

Jedna z najbardziej znanych marek na świecie. Niestety, dzisiejszy Carlsberg, to już nie to, co kiedyś.
Za mojej młodości tylko w Pewexie za bony lub zachodnią kasę.

Nie narzekaj francuski Pernod Ricard prawie zmonopolizował rtnek najgorszech wysokoprocentowych trucizn. Polskich marek też.

1 polubienie

nie miałem przyjemności (na szczęście) :slight_smile:

Oni mi podpadli za promowanie trucizn z anyżem.

1 polubienie

Fuj, nie przypominaj mi Ouzo z Niemiec. Tanie było, ryło czachę, ale kac był gigant…

1 polubienie

–Szam pan?
–Nie, ż kurą przyszedłem… :joy: :rofl:

???
Dwóch rzeczy nie rozumiem…
Ouzo z Niemiec?
Ale ważniejsze…Jak,JAK można sie uwalić tego typu anyżówką?
No ale skoro ja kiedyś lubiłem jabole,może nie powinno mnie zbyt wiele dziwić :innocent:

1 polubienie

W Niemczech różne trucizny kupisz.
A różnego rodzaju anyzowki, słodkie lub wytrawne to specjalność śródziemiomorza, Grecja, Francja i Hiszpania to zrobilo z tego nieomalze znak firmowy, ouzo, absynt, anis de mono. Włosi tez coś mają? Bo jako, ze anyzu nie cierpię nigdy się tym nie interesowalam?

1 polubienie

Pojęcia nie mam :joy:
Nie szukam tego,to nie moje rewiry.
Tyle że w Grecji to co innego.Część wieczornych rytuałów.Choć wole zdecydowanie ich dzienne pomysły związane z Metaxa…
Kiedy kierowca autobusu nam polewał,nie wiedziałem czy sie cieszyć czy bać :innocent:

1 polubienie

Ze szczerego serca odradzam niemieckie wódki. Ale polecam wiele ich gatunków piw. Mają też wina reńskie z nad Mozeli. Nie różnią się od francuskich.

1 polubienie

Niemieckie to tylko białe.
Fakt, że jeśli są wystarczajaco wytrawne to trucizną nie są. Ale sznspsy? Austria nie lepsza.

Opiłem się w danym czasie tymi sznapsami. Prawdę mówiąc, nie wróciłem do nich. Takie same g… jak calvados. Niczym się nie różnią.

Na temat calvadosu to ja się wypowiadac nie bede, bo w ramach produkcji wlasnej zacierek z jabłek sie destylowalo.
A ten “kupny” francuski to moim prywatnym zdaniem to może jako srodek do czyszczenia szyb?

1 polubienie

Kiedyś jakaś instytucja,sypnęła reńskimi na nasz rynek.Było to chyba pod koniec lat 80-tych.Pyszne!

1 polubienie

Dolina Renu to w ogóle fajna subkultura kulinarna

Ja osobiście wolę ją od wloskiej.

1 polubienie

Gdy jedziesz od Koblencji w kierunku zachodnim do Saarlouis, droga wiedzie wzdłuż Mozeli, czyli doliną tej rzeki. Za rzeką widzisz na stromych stokach winnice. Śliczny, malowniczy widok. Gdy masz niedaleko do miasta, zmieniasz Mozelę na Saarę i też jest pięknie dla oka. Dominują winnice. A w samym, bardzo ładnym mieście, niestety dominuje przemysł. Te winnice ciągną się dziesiątkami kilometrów od samej Koblencji do Francji. Saarluis graniczy z francuskim Forbach. W zasadzie nawet nie wiesz gdzie kończy się niemieckie miasto, a zaczyna francuskie, poznajesz po napisach na drogowskazach. Granica jest tylko na mapie.
A za Forbach też są winnice, ale francuskie. Lubiłem tam jeździć z powodu widoków. Te winnice dają nam wina mozelskie i one, moim zdaniem są jeszcze lepsze od reńskich. Reńskie i mozelskie wywodzą się ze starożytności i towarzyszą ludziom do dziś.
Jadąc tam, czasami droga mocno się wznosi i masz kapitalny widok na wijącą się rzekę jakby z lotu ptaka. Wioski jak z bajki.
W ogóle, co ja fantastycznych widoków widziałem w różnych krajach…

3 polubienia

Tego, to znaczy faktu, ze duzo w zyciu sie widzialo nikt Ci nie zabierze (chyba, ze alzheimer trafi).
A o niewygodach czasem z tym zwiazanych się zapomina.

1 polubienie