O tzw szarych eminencjach będzie. Czyli o postaciach, które rządziły państwami, imperiami z cienia albo zza pleców formalnych władców. Historia wyłapuje ich już od starożytności, po dzień dzisiejszy. Nie sposób tutaj opisać szczegółowo ich wszystkich po kolei, podejrzewam, zresztą, że sam do końca nie znam tematu, wykonam więc rys ogólny, posiłkując się przykładami, które znam i to nie wszystkimi. Potraktujmy więc to, jako historyczną ciekawostkę.
Zanim zacznę wymieniać i rysować, należy, najpierw poznać genezę samego sformułowania; szara eminencja
Dlatego zaczynam od środka chronologii,
Otóż nazwa ta wzięła się od koloru mnisiego habitu. Francja, przełom XVI i XVII wieku, panowanie Ludwika XIII. I w tem momencie kojarzy się nam nazwisko kardynała Richelieu. Tego z “Trzech Muszkieterów” Aleksandra Dumas. I tu zaskoczę koleżeństwo, że to nie on był tą szarą eminencją, choć, wtedy rządził Francją bardziej, niż sam król czyli wspomniany powyżej Ludwik z pechowem, kolejnem numerem, bo tych Ludwików to oni mieli sporo.
I teraz cofnijmy się leciutko w czasie, do owej awantury pod La Rochelle lata 1627 - 1628, gdzie dwóch młodzieńców francuskich zawarło przyjaźń, być może uczuciowo - erotyczną, nawet. Jeden nazywał się Richelieu, a drugi drugi nosił imię Józef, i zabijcie mnie, nie pamiętam jego nazwiska. Obaj jeszcze nie byli duchownemi. Pominę tu jak to się stało, że Rechelieu zrobił taką karierę, nadmieniając ze został pierwszem ministrem Francji, głównem doradcą królewskiem i w ogóle wybitną personą polityczną w całej Europie. I pociągnął za sobą kumpla, tego Józefa, właśnie, który, jednakowoż żadną szychą nie był nigdy. Oficjalnie, nie był, bo uważano go za skromnego mnicha, nie bardzo wiadomo z jakiego zakonu. I ten ojciec Józef odznaczał się wybitnem talentem politycznem, który Rechelieu wykorzystywał. Sam kardynał, jako wielka persona korzystał z przysługującego takiem, jak on, luksusu wszelakiego, natomiast zakonnik żył bardzo skromnie i nosił szary habit. I od tego habitu powstała nazwa; szara eminencja.
I tu przy okazji zapowiem jeszcze jeden dość interesujący temat na temat urodzin niejakiego Ludwika XIV, syna trzynastki, który zadeklarowanem gejem był, co także w pewien sposób wiąże się z tem tematem, ale jest też ciekawostką samą w sobie. Uczynię to jutro.
A teraz cofnijmy kalendarz o kilka wieków i przenieśmy się w inne miejsce. Wiek X i nasz znajomy, niejaki Mieszko I. Kto czytał “Dzikowy Skarb” Karola Bunscha, temu postać Ścibora nieobca. Książę miał kilku braci, i to wiemy, ale historycznie znamy tylko Ścibora. Jego postać przewija się w skandynawskich sagach, trochę jest o nim w kronikach polskich, czeskich, rusińskich i niemieckich. Razem to rzuca sporo światła na tę postać. Sagi opiewają go, jako człowieka mężnego, srogiego w walce i bardzo silnego fizycznie, a także jako sprawiedliwego obdarzonego dużym rozumem. Z tym, że postać ta miesza się z jego bratankiem czyli Bolesławem Chrobrym. Jak to w sagach. Licencia poetica. Ale już twarde źródła, niejako potwierdzają, to co bardowie śpiewali o nim. Świadczy to, że Ścibor był kimś ważnem. Istotnie tak było. Odpowiadał za politykę z północą, czyli za stosunki z Wikingami, dalej, był odpowiedzialny na armię, świetnie dowodził oraz stworzył ekipę do zadań specjalnych,o czem pisałem w poprzednim swem cyklu. No i to on wygrał bitwę pod Cedynią, Czerwiec 972.
Miał niewątpliwy wpływ na swego starszego brata, uznać go można za taką połowiczną szarą eminencję. Ale była jeszcze jedna osoba, która kryje się w głębokiem zakamarku naszej historii.
Jan Długosz, kronikarz polski wielki, wspomina o niej, tudzież parę słów tej osobie poświęcają kroniki niemieckie. Długosz był okropnem mizoginem i w swych obłych rocznikach, zaledwie słów kilka poświęca dwóm kobietom. Jedną z niech jest matka Mieszka I, Świętosława. I są to bardzo ciepłe słowa. To była mądra kobieta z politycznem rozumem. Nie wiemy, kiedy zmarła, ale póki żyła, książę większość swych poczynań z nią konsultował. Jak pisze kronikarz; każda narada z matką dawała korzyść księciu.
Szarą eminencją usiłował byś biskup krakowski, Stanisław Szczepański za rządów króla Bolesława Śmiałego, ale jak to się skończyło, każdy wie. Typowy przykład szui,który świętem katolickiem został. Nie on jeden zresztą.
Ponieważ temat jest długi, jak złotówka przejechana przez tramwaj, obiecuję jutro ciąg dalszy, tem bardziej, że pisząc to, co tu piszę, przypomina mnie się coraz więcej i zaczynam końca temu nie widzieć. Tak, że pozdrawiam tych, co to przeczytają i cdn…
Będzie dłuższe, niż dzisiaj…