Jest rok anno domini 1457 - 25 wrzesień. W dniu tym nadzieja i otucha wstąpiła w serca.
Oto, po trzech latach chaosu bezkrólewia, po trzech latach niepewności i obaw o przyszłość, na tron wstąpił po Władysławie III, jego młodszy brat, Kazimierz. Władysław, bowiem osierocił Polskę, życie pod Warną oddając w sprawie dla Polski obcej i niepotrzebnej.
Okres 44 - 47 był czasem dla Polski fatalnym. W ciągu tych trzech lat w kraju nastąpiła niesamowita kondensacja negatywnych zjawisk politycznych, które gdyby dłużej trwały, doprowadzić by mogły do upadku państwa. Litwa, bowiem, a właściwie jej wielmoże zaczęli z Krzyżakami się znosić celem wywołania wojny z Polską, w czym prym wiódł, niejaki Skirygiełło, a w czym po pachy łapska miał umoczone kardynał Oleśnicki. Resztę pominę.
Głównym kontrkandydatem do polskiego tronu był Maksymilian Hohenzollern, którego wystawił ów Oleśnicki. Był jeszcze jeden,niejaki Bolesław książątko mazowieckie którego chciała przemycić drobna szlachta Mazowsza, ale ta kandydatura to nic nie znaczący epizod.
Przed królem stało piekielnie trudne zadanie, by ugasić cały wrzący kocioł pod którym ogień zapaliło bezkrólewie. I tu, czapki z głów! Kazimierz, bowiem okazał się odpowiednim człowiekiem do zlikwidowania kryzysu. Niezwykle konsekwentnie, nieśpiesznie, ale rozsądnie gasił pożar po pożarze, a jego umiejętność zawierania kompromisów była imponująca. Potrafił wcielać w życie dzisiejsze powiedzenie, że dobry biznes, to taki, gdzie wszystkie strony są zadowolone.
Z jednym tylko nie umiał sobie poradzić. Z brakiem kasy. Cała awantura warneńska, to nie tylko pogrom bitewny, ale konsekwencje finansowe. Skarbiec nie tylko pustym był, ale bardzo zadłużony.
Tymczasem w roku pańskim 1544 w sąsiednim państwie krzyżackim wybuchł bunt zorganizowany przez Związek Jaszczurczy , zdelegalizowanej organizacji szlachty i mieszczaństwa pruskiego przeciw Krzyżakom. W ciągu kilku tygodnie powstanie to opanowało całe Prusy, a w rękach Krzyżaków zostały tylko 2 miasta, Malbork i Sztum.
Powstańcy wiedzieli, że mogą tego nie utrzymać, bo ówczesny papież; Paweł II bardzo energicznie zabrał się do organizowania krucjaty , której dowódcą został Konrad von Plauen, doświadczony wojskowy. I bardzo szybko zorganizowano 10000 doborowego wojska. Jeszcze szybciej zorganizowano najemników ze Śląska i Czech pod dowództwem niejakiego Kaspra Nostitza. I ten trzytysięczny oddział zadecydował o wszystkim, co okaże się w moich dalszych wypocinach w temacie. Ale po kolei.
Zwycięzcy Prusacy wysłali natenczas poselstwo do polskiego króla, na czele z niejakim Bażyńskim i zaoferowali swoje całkowite poddaństwo koronie polskiej w zamian za dokładne usunięcia zakonu z Prus. Tak bajecznej koniunktury politycznej Polska nigdy przedtem nie miała. Zagarnięcie i to dobrowolne Prus otwierało niesamowite możliwości przed królestwem polskim, wspomnę tylko o takim “drobiazgu”, jak dostęp do morza od Gdańska po ujście Niemenu. No i wcielenie tak bogatej krainy, jaką wtedy były Prusy.
Król Kazimierz zareagował należycie i energicznie zabrał się do roboty, przedtem posłom obiecując, ze spełni ich prośbę. Można powiedzieć, że los podał Polsce na tacy niewiarygodne polityczne szczęście Niestety, niedługo potem ten sam los zadrwił z Polaków okrutnie. Sprawa wydawała się bardzo łatwa, wystarczyło zebrać armię i wkroczyć do Prus. I tu pierwszy zonk!
Polska nie miała zawodowej armii, najlepsze rycerstwo wybite pod Warną, a na zaciąg nie nie było pieniędzy. Nie było i już. Jedynym wyjściem zostało tzw, pospolite ruszenie. Trzeba przyznać, że zorganizowano je błyskawicznie i zebrano 16500 jazdy rycerskiej i 4000 piechoty, razem ponad 20000 ludzi. Równie szybko ruszono na północ, aby pokonać do reszty Krzyżaków i powiększyć państwo polskie. Wszystko byłoby super, gdyby nie pewien “szczegół”, o którym za chwilę.
Większą część armii zorganizowali Wielkopolanie, czyli “pyrki”, co , co kolega @collins02 przyjmie z zadowoleniem, zapewne.
I w Cerekwicy nastąpiło połączenie wojsk na trzy dni przed totalną klapą. Zjazd cerekewicki nastąpił dokładnie 13 września 1454. I wtedy szlachta przedstawiła swe postulaty, na które król zgodę dał, bo nie miał innego wyjścia. W sumie, z historycznego punktu wiedzenia, można by było rzec, że ten zjazd dał pozytywne rezultaty, gdyby nie stworzenie polskiego precedensu wymuszania na następnych władcach uszczuplania władzy centralnej na rzecz partykularnych interesów dla korzyści własnych. Dało to, naprawdę zgniłe owoce w przyszłości. Ale były też tam zawarte porozumienia w sprawie
ukrócenia swobód wielmożnych wraz z hierarchią kościelną i ich dostępu do władzy. Kazimierz w Cerekwicy zyskał potężnego sojusznika w postaci średniej szlachty, przeciw możnowładczej i kościelnej siły opozycyjnej. No i uklad ten uciszył Oleśnickiego, który intrygi przeciw królom miał we krwi. Żałować należy, że Kazimierz i cała dynastia Jagiellonów zlekceważyła stan mieszczański. Było też i o podatkach, ale mniejsza o większość.
Bardzo istotną rzeczą w tej Cerekwicy była jeszcze coś, Otóż Kazimierz, całkiem szczerze przyznał się, że na dowodzenie armią się nie nadaje. I to była prawda.
Wyznaczono zatem czterech wojewodów wielkopolskich i byli to; Mikołaj Szarlejski, Łukasz Górka, Dziersław z Rytwian i Stanisław Ostroróg. A, poza tym, więcej, niż jeden głównodowodzący, to pewna klęska. Najbliższa przyszłość okazała, że ci ambitni panowie o dowodzeniu mieli jeszcze mniejsze pojęcie, niż król. Cdn…
Przerwa z powody awarii.