Wpadło mi w ręce zdjęcie z 1996 roku…Jak to po przeprowadzkach bywa,przypominają sie pewne sprawy…
Na zdjeciu ja i mój ówczesny przeciwnik w ping ponga [każdy piątek po 5-6 godzin!].
Namawiał mnie wtedy bym wystartował…Bym sie rzucił w polityczny wir…Chodziło o wybory lokalne…Stała za mną murem UPR do czasu gdy zobaczyli moje wahania oraz…ckliwy stosunek do pewnego pajaca z LSD którego wcale nie chciałem przekląć
Wtedy powiedziałem że NIE!
Że nie mam natury psa skaczącego do gardła…I od razu wylądowałem w koszu"nudziarzy".
Ku rozpaczy tych,w mojej opinii,chorych umyslowo na politykę,"
działaczy"a mojej uldze,wygrałem wtedy wolność i swobodę.
Dzisiaj widze że to bezcenne!
Rozpatrywanie zycia co by bylo gdyby?
Kolego, wypasionej rolki papieru (niekoniecznie toaletowego) by zabrakło gdybym zaczela sie zastanawiac czego nie zrobiłam, choc mnie do tego namawiano…
Nie tylko w polityce (ktora obserwuje, ale czynne uczestnictwo? Czy ja za karę sie urodzilam???) , ale i zyciu osobistym i rodzinnym.
To było takie bliskie,takie realne…
Nie wspominam o kasie bo akurat wtedy,była w zasięgu.Krótko ale była…
Wyobraż sobie…
Start w 1996 roku…Moc jednostki jest żadna.To gdzie ja dzisiaj bym był?
Zadawałbym sobie pytania o sensowność Korwina?
A po drodze?
Nie wiem, wiele rzeczy obejrzane “od podzewki” traci sens i logikę. Nie wszystko zloto…
A jaki mialoby to wpływ na życie osobiste?
W tłumie,politycznym szczególnie,nie jesteś sama.Podlegasz nieustannym naciskom.
Tam NIE MA miejsca na myślenie.
Polityka,kościół…Nawet samorządność której bez przerwy sie domagam…
Bo ja wiem czy az tak podlegasz naciskom? Mi polityka raczej kojarzy sie z plywaniem pomiędzy reknami.
Nie dac się skaleczyć, bo to cholerstwo świeżą krew wyczuje.
No to spróbuj swoich sił…
Juz mi sie nie chce.
Na emeryturze ma sie ciekawsze zajecia
I coraz mniej czasu.
Z polityki jako czynny uczestnik wyleczylam się dawno. Owszem nie jest to biernosc typu nie głosuję, nic mnie nie obchodzi, po diabla te idiotyczne podpisy zbierają? (A zbierają i to na poziomie lokalnym o dziwo działa, podobnie jak wybory samorządowe. Bo z krajowymi to juz wyższa szkola jazdy, Hiszpania jednak, podobnie jak GB ciągle odczuwa skutki bycia czyms w rodzaju zjednoczonego krolestwa i bycia kiedys imperium. Ze sa to nieco inne szkoly zarzadzania? Przynajmniej wiadomo, że nie ma jednej recepty na wszystko).
A swoja drogą to juz abstrahując od “co by bylo gdyby”?
To dziś poczytalam ostatnie przemowy prezesa Kaczynskiego.
Cudo intelektu (znow siegnal po slownik wyrazow obcych dla jego elektoratu) i obszerny material do analizy psychiatrycznej.
I pomyśleć, ze takie cos upasło się na legendzie Solidarnosci?
Ale czasów opornika nie żałuję.
To chyba nie jest odpowiedz na główne pytanie…
Ale na emeryturze ma sie akurat tyle czasu że nawet dzisiaj marzyć o tym nie mogę…W każdy dzień pracy,nie ma mnie w domu po 13 godzin…
Na poczatku rzucasz sie na nadrabianie wszystkiego co sobie obiecywales, że zrobisz co daje efekt prob zlapania wszystkich srok za ogony. Czyli zaczynasz robic tysiac rzeczy na raz. A doba ma tyko 24 godziny i do tego spać tez trzeba.
A potem dochodzisz do wniosku, że polowa z tego to tylko się wydawalo, że to ważne.
Zaczynasz odkrywac obszary, które byly do tej pory niedostepne wkasnie ze wzgledu na pracę. Różnie ludzie reagują - jedni sa szczesliwi, że wreszcie moga zajac sie swoimi , czesto rozlicznymi hobby, inni zapadaja w rodzaj stazy - nikt im nie mowi co mają robic, to kapcie, plotki i wygodny fotel. Kiedys to jeszcze gazeta, teraz telewizor i to najlepiej z pilotem ustawionym na jedynie sluszna stacje.
Ustalona odgornie przez prezesa.
Oczywiscie istnieje wiele form posrednich.
Ale niestety emeryt np. w polskiej rzeczywistosci to jest czesto nawet nie drugi , trzeci sort.
Czasem to jak się człowiekowi coś nie uda to może mu nawet uratować życie. Nawet, jak tak się starał, żeby się udało
Bardziej mógłbym mówić czego żałuję że nie zrobiłem
To także…Ale to już kiedyś było.