gdy telewizja była tylko 1-programowa, i to czarno-biała, a mało która rodzina ją miała i chodziło się na nią do sąsiadów… A przecież takiego kina domowego mogło nie być…
Wtedy jeszcze dbano o zawodowstwo w kulturze.
Choc tez bym nie gloryfikowała - co ogladamy teraz z tamtych lat to to co przeszlo probe czasu. Miernota zaginela w odmetach.
Łza w oku kręci się mi…
a miales inny wybor? za duzo igrzysk nie bylo.
chyba festiwal piosenki radzieckiej, choc tez mial calkiem niezly poziom wykonawcow.
a chodzilo sie za ekranem (TV, kino) a nie ekran chodzil z Toba w postaci telefonu.
ale jesli ktos mowi o buncie w postaci Opole? to musialo nastapic - byli jeszcze ludzie, ktorzy pamietali o miedzywojnie. a radia w domach byly, mlode pokolenie wychowane na Luksemburgu juz socrealistcznych nutek nie trawilo. zreszta w ogole z moich dziecinnych wspomnien to wlasnie polowa lat 60 byla taka chwila oddechu polaczona z nadzieja, ze moze cos z tego sytemu bylo.
a poza tym utalentowanych nie brakowalo.
Geppert z Doda to wstyd porownywac…
a cenzura tam raczej nie proznowala
Był jeszcze Sopot. Ale, fakt, wyboru nie było dużego. Ale za to jakie wzięcie miały te festiwale. Bez reklam i szumnych zapowiedzi. Oprócz przepełnionych widowni, mimo horrendalnych cen, cała Polska przed telewizorami. Miasto i wieś.
Sopot to juz nie Opole, tam krolowal jednak sznyt dancingowo wczasowy bardziej
Zgadza się. Ale i tak był bardzo popularny.
jak sie nie ma co sie lubi?
chociaz tata mojej kolezanki po Sopocie chodzil przez dlugi czas zakochany w hiszpanskiej piosenkarce - jesli pamietasz - Conchita Bautista. tu byla dosc popularna, choc przemiany po smierci Franco (a ten gusta muzyczne mial porownywalne z Kurskim, tyle, ze zamiast discopolo promowal andaluzyjskie rytmy zwane tu “copla”) jej nie posluzyla.
Mnie bardziej podobała się Conchita Bautista od Conchity Kiełbasy… Przynajmniej brody nie miała…
to tez prawda.
oj ten przebieraniec… mnie on smieszy. choc jak dobrze posluchac a nie patrzec to zle nie spiewa. powiem wiecej, przecietnie
ja to pamietam jak w podziemiu kursowaly wielokrotnie przegrywane kasety domowe z opolskiego kabaretonu.
Ja pamiętam takie krążące po domach kasety, gdzie przy przy piosenkach Kaczmarskiego, były tajnie, anonimowe kabarety studenckie, za słuchanie których można było siedzieć. Ci to się nie pierniczyli.
kaset bylo duzo, tylko nie wszystkie mozna bylo bezpiecznie odsluchiwac, nawet wsrod dobrych znajomych.
Wiem, bo kolportowałem to po kraju.