Odrobina,nocnej jesieni

Taka jesień gdy człowiek zaczyna sie chować w domowym zaciszu…Wczoraj z jakiejś rozmowy,rzuciło mi sie to w oczy…
Gerry Mulligan,jeden z moich absolutnie ulubionych saksofonistów,nagrał ten album wraz ze Scottem Hamiltonem w polowie lat 80tych…
Ten ostatni pozostaje dla mnie wielkim,wspaniałym wspomnieniem albumu z jazz jamboree wydanego w Polsce z charakterystycznym bananem na okładce.Było to bodaj w 1979 roku…
Jazz przygaszonych świateł,zadymionych sal w których ćmy barowe szukają swej szansy…Z tym że tak w przypadku Mulligana jak i Hamiltona,niemal brak tutaj nuty dekadencji,tak charakterystycznej dla lat 40-tych,poznych…
Tak więc jazz"salonowy"?
Coś w tym jest…To nie jest pasja Charlie Parkera czy świat Milesa Davisa…To nie odkrycia Coltrane’a czy Ornette Colemana…Tutaj,jesli juz na siłę porównywać,bliżej do Stana Getza czy nawet Diizie Gillespiego…
Ale to mniej ważne.
Muzyka nie powinna nosić piętna weryfikacji
A cytowany album który zdobyłem wczoraj,jest jak perła w koronie,pod jakiś film noir z lat 40-tych.
Dzisiaj po meczu,z pewnością tak sobie zagram :wink:

2 polubienia