One Silver Dollar

Ponadczasowa piosenka z 1954 roku,autorstwa spółki Ken Darby-Lionel Newman.Jak cała ścieżka dzwiękowa z westernu"Rzeka bez powrotu",Otto Premingera…
Był to jeden z moich ulubionych filmów czasu szczenięcego.Podobnie jak “Przystanek autobusowy” jeśli chodzi o filmy z MM :wink:
Ów western był dosyć szablonowym,wtórnym hollywoodzkim produktem.Przygodowy z doprawdy ledwie odrobinką historii w tle…Był jednak świetnym,kolejnym krokiem w oszałamiającej karierze Marylin której tym razem,towarzyszył na ekranie Robert Mitchum…
Była to także rzadka okazja by siłą rzeczy,zobaczyć Marylin bez blichtru,upozowaną na czasy gorączki złota.Przynajmniej w hollywoodzkim rozumieniu.Ale i tak,to już było COŚ!!!
Osobną siłą tego obrazu były piosenki wspomnianej spółki autorskiej.Temat tytułowy,srebrna dolarówka,Down In The Meadows…Rzadko kiedy ówczesne piosenki żyją tak długo i tak dynamicznie jak One Silver Dollar i dożywają naszych czasów…
No,może ostrożnie z tymi"naszymi czasami".Wszak wersja o której chcę wspomnieć,to połowa lat 80-tych…Był to przecież nieco inny świat…

Oto belgijskiej grupie Vaya Con Dios,udało się wyrwać tę piosenkę z kontekstu westernowego i moim zdaniem,wydobyć na światło dzienne jakiś niesamowity potencjał,dramatyzm zawarty w utworze.
Cała płyta Belgów godna jest każdego prywatkowego grzechu ale…Gdy po prawie 30 minutach piosenek rozmaitych,zazwyczaj opartych o francuską tradycję,nagle podniosłym głosem Dani Klein zwiastuje nam patetycznie"One Silver Dollar",odnosi się wrażenie że wszystkie drogi prowadziły właśnie ku tej chwili…

1 polubienie

Cóż, nie jestem znawcą muzyki, ale podobają mi się oba wykonania. Różne style, ale obie piosenki dobrze się słucha.

1 polubienie

Ile to ja piwa wypiłem,tak przy jednej jak i drugiej wersji…
Dawne czasy,ze szczególnym uwzględnieniem nadmorskich wieczorów…O ile Marylin to raczej moja bajka,o tyle Vaya Con Dios autentycznie podbijali serca przez kilka lat…

Pewnie mnie @collins02 zlinczuje, ale jakoś nie rzuca mnie na kolana wykonanie tej piosenki przez Marilyn Monroe. Ot taka pioseneczka z filmów jakich wiele, mdła, bez polotu i ekspresji. Natomiast cover Vaya Con Dios - prawdziwa petarda!

Ja myślę, że to zależy od tego w jakiej epoce się daną piosenkę/dany utwór muzyczny odbiera. Bardziej nam bliższa jest rzeczywiście ta druga, ale w tamtych czasach piosenka Marilyn Monroe na pewno robiła wrażenie.

1 polubienie

No z pewnościa ani mdła,ani nie bez polotu.Autorom udało sie wszczepić liryzm lat 50-tych,w estetykę Dzikiego Zachodu i już samo to,to wielka sztuka.Twórcom muzyki do innego “spiewanego westernu” z Doris Day jako"Calamity Jane"kompletnie sie to nie udało.
Ekspresja???No przecież o to chodziło!To miała być ballada na gitarę która zmusza tłum w knajpie do milczenia.

To był jednak rok 1954.Trudno doprawdy,oczekiwać czegoś innego.Darby i Newman to klasyka Hollywood.
Oczywiście do dzisiaj,zmiany w muzyce są doprawdy karkołomne ale trzeba dużo słuchać,bardzo dużo aby giętkie ucho potrafiło przeskakiwać z epoki do epoki.
Bo jeśli nie,pozostaje sie na ogól w świecie współczesności,aktualności lub nawyków z młodości.