Gdy w chyba 1977 roku,zajechałem autokarem do Mierzyna [nieopodal Sierakowa] by spędzić tam blisko 3 tygodnie wakacyjnego nieróbstwa,przywitał nas gość"na walizkach" z poprzedniego turnusu…
Otworzył drzwi i krzyknął światowo:
-Welcome in Kansas!!!
A w tle,wręcz waliło po uszach z pobliskiej stołówki,właśnie to nagranie…
Drupi…Prawdziwy szok bo ktoś przełamał dominację sfery anglojęzycznej i to nie na chwilę!
Zaraz potem było i to…
Powalał…Festiwalowo powalał!Już wkrótce miała sie pojawić urocza grupa Matia Bazar…Mniej więcej w tym samym czasie triumfy święciła dziwna grupa smutnych facetów,I Santo California ale to on,Drupi,przynajmniej u nas,dawał czadu!
Tego urokliwego czadu który wyrastał wysoko ponad pieśni z San Remo
Mówiono o nim,“hydraulik” bo faktycznie był nim z zawodu…
I być może nie był nikim nadzwyczajnym w swoich latach.Być może Adriano Celentano czy Toto Cotugno byli bardziej przebojowi…Ale jakoś Drupi został w tej pamięci…
A tutaj zwracam uwagę na kapitalny clip!
Due…
A tu jeszcze Provincia..
Gdzie sobie dzisiaj żyje,Gienpiero Anelli,prawdę mówiąc,nie wiem.Ale Polskę ma w sercu na 100%!
Drupi to 1977?? Bylam przrkonana, ze nieco wczesniej? Ze dwa lata? I z imprezą sylwestrowa minsie kojarzy?
Ale fakt, że wtedy ktoc jego nagrania przyniosl jako ciekawostke, ktora spora czesc zabawy zdominowala.
To co na płycie a to co u nas w tv czy w radiu,to dwie,rózne sprawy.
Vado Via to rok 1974.
Ale raczej nie u nas…
Na koncertach po Polsce jezdził w 1978 lub 9
Zgadza się. Plyte Drupiego wtedy przywiozl ojciec kolegi z delegacji do Wloch - jakas centrala handlu zagranicznego, a koleś przegral na taśmę i przyniosl na impreze.
To byl chyba sylwester 1975 na 76?
Odpowiadam na pytanie pierwsze: oczywiście tak, pamiętam Drupiego! I także wyłem te piosenki przy ogniskach, przy gitarach, nie znając ani jednego słowa, wyłem ze słuchu, na pewno z błędami
Ale pamiętam także do dziś cudowną perełeczkę, przeróbkę Zwoźniaka stworzoną chyba na potrzeby programu 60 minut na godzinę. Ragazzo da Napoli przyjechał mirafiori lalalala… CACUSZKO! Do dziś pamiętam polskie słowa. To był hit.