Interpretacja dowolna
Oj to byly czasy…
Przemijanie jest niestety skladnikiem stalym naszego zycia.
Dlatego czasami warto przypomnieć
Wtedy mawiano,“szkocka odpowiedz na Boba Dylana”.I było w tym dużo racji.
Mimo iz najrozmaitszych bardów nie brakowało,Donovan[Leitch] szybko zdobył zasłużoną sławę i uznanie w Europie.
Jeśli posłuchać jego nagrań z lat 1967-1972,szybko okazuje się ze nie ma on w sobie niemal nic amerykańskiego a stylowowsc ballady odwołuje się właśnie w szczególny sposób do tradycji europejskich czy celtyckich bardziej,bardow.
Nie spodziewałem się tego tematu, jestem w pracy ale może jutro lub w nowym roku,znajde trochę czasu by przypomnieć pare nagrań Donovana.
Tak jakoś wykopałem z prawie-nicości.
Oj,zapomnialem
Sorry,jutro z rana coś przypomnę bo warto.
Na razie tylko to jedno nagranie.
Atlantis ze świetnego albumu"Barabajagal",z 1969 roku.
Donovan był już wtedy gwiazdą a na tej płycie udało mu sie zgromadzić nie lada ekipę.Towarzyszą mu min. Jeff Beck i Ronnie Wood na gitarach,John Paul Jones na basie czy Aynsley Dunbar na perkusji.Od czasu do czasu,wytrawne ucho wychwyci w chórkach głos Roda Stewarta…
Juz po samym składzie było widać że to najbardziej rockowy album w dorobku artysty.Moim zdaniem,wśród 3-4 najlepszych płyt w całej dyskografii Donovana.
Tak, całkiem niezłe.
Tutaj juz z roku 1973.“Divine Daze Of Deathless Delight” z bardzo niedocenianego albumu"Essence To Essence"…
Właściwie od tego roku,Donovan nigdy juz nie powrócił do dawnej świetności ale zawsze można było liczyć na przynajmniej 2-3 udane utwory,nawet na słabszych płytach.
O, to mi się bardzo podoba.
Też dobre, ale tamto poprzednie lepsze.
Na zakończenie,z mojego ulubionego albumu artysty"A Gift From A Flower To A Garden"z 1967 roku.
Wear Your Love Like Heaven…
Też może być.