Po prostu,Adam

Do dzisiaj zastanawiam się czasem,jak to było możliwe…Wszak czasy nie sprzyjały indywidualnościom…
Adam przyszedł do nas z 4 liceum,w drugiej klasie.Wzrost ok. 1.85-90 a na szczycie"siostrzeniec kaczora Donalda" :innocent:
Taka blond"potargano chałupa"że powtórze za naszym góralem z Norwegii :smile:
Adam CHYBA byl mizoginem.Nigdy nie wital się z dziewczynami.On je łaskawie tolerował! A jednak,każdy przejaw braku gentlemenerii,traktował jako barbarzyństwo i do tego twierdził że"Dylan by to wyśmiał"…
Trudno było czasem za nim nadążyć…
Adam kiedys na polskim,wstał i walnął wprost:“Pani profesor,po co ta lekcja…Przecież ogólnie wiadomo że od czasów Homera,nic się w literaturze nie wydarzyło!”
Byliśmy wtedy na etapie Giaura czy czegoś podobnego…Szok…Śmiech ale i nutka refleksji…
Adam oczywiście miał przerąbane…
Ale co tam…On czytał Joyce’a i,cytuję,niech mu nikt nie waży sie przeszkadzać!
Wtedy jednak,trafila sie siła wyższa.Spis powszechny!
Staliśmy sie rachmistrzami a Adam,ku naszemu zdziwieniu,szybko sie z tym pogodził…James Joyce poszedł na pólke a Adam zaslynął gdy…przerwał spis z powodu upadku dlugopisu na brudną podłogę.ON czyli Adam,tego nie podniesie :joy: Koniec,kropka!
Jego ówczesna baza była w innym miejscu i nie wiem czym sie to skończyło…
W każdym razie za zarobione pieniądze,spotkalismy sie w knajpie przy Gołębiej w Poznaniu.Adam sie upil i kiedy wyciagałem go z pod umywalki,bełkotał że “Dylan by tak sie nie zachował”.
Zwróćcie uwage że jego jedyny autorytet [próczJoyce’a] zdobył Nobla ok.40 lat potem…Prorok? :thinking:
Jest 8 rano.Jezyk rosyjski.Pani prof. czyta liste obecnosci…
Miala 1m. 40 cm ale i tak wszyscy sie jej bali…Autorytet?
5 min. potem slychac tupot na korytarzu…
Oto nadchodzi spózniony Adam!!!
Wielki,biały szal na rudym,zimowym płaszczu…I te prawie 2 metry na dwóch nogach,pochylają sie nad prof. [1m.40cm.] niemal krzycząc,“pani profesor,to jest skandal co sie dzieje z miejską komunikacją!!!”
Humor abstrakcyjny…Podobnie jak wtedy:
-Adam,co wiesz o Stefanie Żeromskim?
-O kim?
-Adam,nie wygłupiaj się!!!
-Ależ,pani profesor!!!
-No więc?!
-Żeromski…Był…
-No,Adam…Czekam!
-Więc S.Żeromski…
-No?!Wyduś to wreszcie…
-S.Żeromski…[po ok. 5 minutach] Nie pani profesor,nie jestem przygotowany!
Otóż Adam nas wtedy uratowal przeciągając wszystko w nieskończoność…
Włączyliśmy go do drużyny.Adam grać nie umiał ale jak sie rozpedził,nikt w calym liceum nie był w stanie go zatrzymać.Po prostu walec…Coś jak Forest Gump.
Adam zdał mature choć caly czas twierdził ze to bzdury!
A potem…
Ukonczył z wyróznieniem uniwersytet w Heidelbergu by stać sie kimś w rodzaju"persony"na uniwerku w …Lusace,w Zambii!!!
Podobno udał sie tam za ojcem…
Ile w tym legendy,nigdy nie zweryfikowałem…
-Adam,jak powiesz po angielsku"chodzmy na spacer"?
-pani profesor…z kim? :thinking: :joy:

5 polubień

Takich oryginałów w swym życiu spotkałem kilku.
Każdy na swój sposób.
Pierwszym był mój przyjaciel z 7 i 8 klasy, który z urody był bardziej podobny do mnie, niż mój rodzony brat i wszyscy nas za braci bliźniaków brali. Dwujajówych, bo różnice jednak były.

Ale ja nie o nim, a o Marku, z którym kilka miesięcy do II klasy ogólniaka chodziłem, zanim mnie do Trójmiasta wywiało.
Marek został prawnikiem, który wysławił się świetnymi obronami w sądzie, gdzie był rzecznikiem aktywistów Solidarności. Potem sam potrzebował takiej obrony i mało uprawnień nie stracił.
W tej chwili oczy kleją się mnie przez niejaką Magdę, co collins wie, którą na myśli mam…
Więc ograniczę się tylko do jednego występu Marka. Było to na lekcji historii, a nauczycielka była zagorzałą, typową komuchą.
Rzecz dotyczyła Rosji i ZSRR i ona nam wpajała o wielkiej kulturze narodu rosyjskiego i rosyjskiej duszy. Robiła to z zapałem i miłością w oczach. I w pewnym momencie Marek podniósł rękę prosząc o głos, którego ta baba mu udzieliła łaskawie. I on wstał i wyciągając dłoń w charakterystycznym geście rzekł; - ależ, pani profesor, przecież powszechnie znanym jest fakt, że w Rosji nigdy kultury nie było, nie ma i nie będzie…

Babę zamurowało, a jego tata, znany adwokat miał pewne nieprzyjemności.

3 polubienia

Tak,to coś w tym stylu…
Miałem taką rusycystkę przez rok,w podstawówce.Wtedy dumna i pyszna.A nawet na swoj sposób,elegancka…
Wpadłem na nią,ok. 20 lat temu,w empiku…Wycofany wrak ze śladami makijażu…Ale musze przyznać że poznała mnie i coś tam,bałaknęła…
W końcu byłem prawie najlepszy w klasie z ruska…
Nie wiem czy mam sie dzisiaj tym chwalić? :thinking: :upside_down_face:

4 polubienia

Też byłem dobry z rosyjskiego. Głównie dzięki ojcu, który zmotywował mnie słowami, że język wroga należy poznać.

5 polubień

Dokładnie,jak moja babcia!Zawsze to powtarzała…

3 polubienia

Opóźniam śniadanie i jeszcze jedna anegdota o Marku.
Podszedł do mnie na przerwie przed ostatnią lekcją, odciągnął na bok i rzekła coś w tym stylu; – słuchaj Jarek, doszły mnie słuchy, że ty boks trenujesz…
Odpowiedziałem, że tak. A on na to, że jest antysportowcem, ale wdał się z Dzięciołem i wezwał go na pojedynek na pięści. Oniemiałem. A ten Dzięcioł, to kolega z klasy, reprezentant szkoły w kosza i rękę. A Marek, to kompletna łamaga sportowa. Oznajmiłem Markowi, że obaj jesteście pierd…, ten tego…, a on mi na to, że to honorowa sprawa i o wycofaniu się mowy nie ma, czas i miejsce jest wyznaczone. I nadawał; - wiesz co, ty się na tym znasz, więc proszę cię, byś mi sekundował i udzielał jakichś wskazówek, bo ja pojęcia o tym nie mam.
Normalnie, opadły mi ręce. Zasięgnąłem języka i dowiedziałem się, że sekundantem Dzięcioła ma być jego najlepszy kumpel, niejaki Glicha, też sportowiec szkolny. Do gaszenia pożaru włączyło się, na szczęście kilka koleżanek, Glicha dał się przekonać i do walki nie doszło w rezultacie.

2 polubienia

Troche jak w amerykańskim filmie :innocent:
A gdyby jeszcze trafil Dziecioła,mielibyśmy “Powrót do przyszłości”.Cz.1 :blush:

1 polubienie

A ja miałam boskiego rusycystę w ostatniej klasie liceum. Był młody i przystojny, pewnie prosto po studiach. Kiedy mówił wierszem było mi obojętne, że jest o rewolucji październikowej. :smiley: Dalej jest młody tylko nieco inaczej a czas dodał mu tylko uroku. :smiley:

3 polubienia

Naleśniki mnie się przypalają, przez te czytanie Waszych historii @collins02 , @birbant .

4 polubienia

W mojej klasie też był “Adam”.Przystojny kujon ale do nauczycieli mógł mówić co mu się podobało.Kogo innego by taki belfer przewałkował i postawił na złość ocenę niedostateczną.Lecz jego nikt nie śmiał tknąć.A dlaczego? - Posiadał wiedzę większą niż oni.Ot taki geniusz się zdarzył.
Komuna.W Katyniu to nie ruskie mordowali… a on nagle wstaje na Historii i zaczyna poważną rozmowę z nauczycielką.Biedna wiła się i nie wiedziała jak odeprzeć jego argumenty.Nie chciałbym być w jej skórze ale była wredna i jej się należało.

5 polubień

Ja bym chciał wrócić do szkoły mając wiedzę z dnia dzisiejszego

1 polubienie

Ja bym nie chciała wracać na matematykę. Wszystko się gdzieś rozproszyło. I na muzykę. Gra na flecie nie jest dla mnie.

Moja babcia przekonywała mnie, że język wroga trzeba znać, ale ja jakoś ani niemieckiego ani rosyjskiego nie polubiłam do dziś.
P.s., dopiero teraz doczytałam wątek do końca i widzę, że Was powtórzyłam :slight_smile:

2 polubienia

No coz…W obu przypadkach nigdy nie odczuwałem śladu chemii i to bez wojennych odniesień.Angielski,francuski,wloski…To co innego.

Każdy z tych języków ma to coś, co zachęca do nauki. Każdy z nich coś innego. W przeciwieństwie do niemieckiego i rosyjskiego.

1 polubienie

Szukam odpowiedniego słowa i…najbliżej mi chyba do melodii.Ale i to pewnie, bardzo indywidualna sprawa.

1 polubienie

A sumie, to rosyjski podoba mi się. Jest bardzo śpiewny i przebogaty. Taki paradoks, lubię język narodu, a samego narodu nie.

2 polubienia

To"balansowanie" na pograniczu infantylności i nieznośnego patosu,odrzucało mnie nawet w szkole gdy dostawałem piątki…

Literaturę piękną mają piękną. A język bardzo melodyjny.
Usiłowałem w latach swych młodszych po rosyjsku czytać Strugackich oraz Czechowa. Zabrakło mi okoliczności by być konsekwentnym i tego trochę żałuję. Postanowiłem wrócić do tego i też się nie udało. Fakt, sporo w tym i mojej winy.

1 polubienie

Pare ksiazek Strugackich po rosyjsku zmeczylam.
I kawalek Anny Kareniny
Dzieki temu w liceum miałam spokój z rosyjskim. :wink:
Ktorego uczyla mnie zresztą Ukrainka. Akcent miala fatalny…

1 polubienie