Zeby jeszcze tak w PL po kolędzie było?
Księdza zapraszam a nie pakuje mi się do domu niczym nachalny akwizytor?
Przecież “po kolędzie” ksiądz puka tylko tam, gdzie ministrantowi (kilka dni wcześniej) potwierdzono chęć spotkania
No nie wszedzie. U mnie w parafii narzuca dzien, nie podajac nawet konkretnej godziny. Co proboszcz to obyczaj. I chodzi bez ministranta jako herolda.
Narzuca dzień, prawda. Nie podaje godziny, też prawda (bo i skąd ma wiedzieć, gdzie sobie dłużej pogada Widocznie Twój proboszcz ma problem z ministrantami. U mnie proboszcz nie ma wikarego, sam ogarnia kościół, cmentarz, Dom Opieki i religię w szkole (wprawdzie tylko 4 klasy, ale zawsze coś). A po kolędzie chodzi z 2, czasami 3 ministrantami. Oni też chcą zarobić :)))
I dobrze. A zaczęło nie od karteczek w skrzynkach pocztowych z napisem “nie wrzucać ulotek i reklam”.
Mój probosz to ma problemy z dobrym wychowaniem przede wszystkim. Nie liczac malego drobiazgu, ze jego pogadanie to ankieta -wywiad i cos co co mozna zaliczyc do grzechów glownych zwykle podawanych jako nr 1 i 2.
Piszę oczywiscie o Polsce.
Ja mam inny problem, bo wzięłam lek na noc, którego się nie bierze wtedy, bo nie można spać…Taka jestem przytomna. Starość.
Sprawa prosta, omijac apteki. A i w kieszeni wiecej zostanie…
Omijać, ale to lek na myślenie dla staruszków. Tylko ja nie myślę i wzięłam wieczorem …
Zawsze było dokładnie tak jak piszesz,@Gra…
A 10 lat temu,był taki młody ksiądz który za żadne skarby nie chciał koperty…Nosił taką przedwojenna pelerynę i rzucał cień identyczny jak …Nosferatu
Jeśli sie coś zmieniło to…czasy.
Kiedyś na księdza czekaliśmy…“od Teleekspresu do dziennika” bo wszyscy go zatrzymywali i częstowali.
Dzisiaj można sie umówić z dokładnością do kwadransa…
Jak wszędzie sa ludzie i ludziska jak widać.
W Warszawie nie było nigdy takiego zwyczaju. Mieszkałem w kilku parafiach i ksiądz zawsze chodził w pojedynkę po wcześniejszym ogłoszeniu grafiku z ambony i powieszeniu kartki na klatce schodowej. Ministranci nigdy z księdzem tu nie chadzali.
A w wielu krajach (np. w USA) ksiądz chodzi po kolędzie tylko do tych ludzi, którzy sami wyrażą takie życzenie a nie wprasza się jak domokrążca.
Jak krotko mieszkamam na Widzewie to ministranci w charakterze heroldow roznosili kartki z dniem najscia kontrolera koscielnych kartotek i poborcy. Ale nawet odmowa przyjecia nie gwarntowala, że poborca nie bedzie się dobijal. Osiedle bylo nowe to walczyl o liczebnosc trzódki.
A cięta na nich bylam. Bo pod nowy kościoł zgarnęli najladniejsza część nowo powstajacego parku.
W starym mialy byc salki katechetyczne, a jest magazyn diabli wiedzą czego.
Inne zwyczaje. Ale napisałam prawdę. Mieszkałam w 3 parafiach. Zawsze ministrant był kilka dni wcześniej itd… Zresztą @collins02, też poznaniak potwierdził to.