No to ja autentyk.
Miałem sąsiada, który miał więcej niż duże skłonności do spożycia. Któregoś lata przyjechał z pracy swem maluchem i zbratał się z okolicznemi menelami. Chlał z nimi niedaleko parkingu i widziałem tę radosną grupkę ze swego okna. Wtedy, to widok codzienny był. Ale miał niecodzienne zakończenie, bo gdy chłopakom zabrakło wina i kasy, to bez jego wiedzy, dyskretnie i błyskawicznie zamienili w stojącym nieopodal maluchu tego kolesia, koła na cegły. Jeszcze szybciej znaleźli klienta na te koła, więc spożywanie można było kontynuować, co ochoczo czynili do upadłego, a ten sąsiad razem z nimi, nie mając pojęcia, że przepija koła swego auta.
Moja córka jak odwiedziła mnie niedawno, to jeździła starym swoim (i jej siostry) samochodem, który pójdzie na złom, ale jeszcze stoi, bo ma przegląd do jesieni, i nawet go nie zamykała, a gdy był upał zostawiała nawet uchylone okno
Teść wchodzi przez bramkę do ogródka i widzi w oknie domu smutnego zięcia.
Teść pokazuje jeden kciuk “up”, na co zięć z okna obydwa. Wtedy teść z pytającą miną robi “węża” ręką, a zięć odpowiada tak samo, ale dwuręcznie. Na co teść wali się w klatkę pięścią, a zięć masuje dłonią po brzuchu i obydwaj znikają.
Tłumaczenie poniżej:
T: Mam flaszkę!
Ź: To mamy dwie!
T: Żmija w domu?
Ź: Są obie
T: To co, pijemy na klatce?
Ź: Nie, na śmietniku!
Dziadek parkuje starego rzęchowatego maluszka pod sejmem. Wyskakuje ochroniarz:
-Panie, zjeżdżaj pan stad! To jest sejm, tu się kręcą posłowie i senatorowie!
Dziadek na to:
-Ja się nie boje, mam alarm.
Rany, padne!
Zawsze znajdzie sie jakiws wyjscie…