gdy oczywiste jest, że ludzi jest za dużo, że są patologiczni, szkodliwi, że zamiast mądrości i harmonijności mikro stworzeń Natury, o zapłodnieniu i przekazaniu takich lub innych genów, decydują patologiczni operatorzy klinik “in vitro”?
No i pozostaje problem mnożenia, przechowywania mrożonych nadmiarowych zarodków ludzkich w tych klinikach. Poza tym, plemnikom wybranym przez operatora, obcina się witkę, główny organ służący do poruszania się, a jest to traumatyczna ingerencja w młode stworzenie, mogące nie być bez wpływu na przyszłego osobnika ludzkiego. Poza tym, środowisko ciekłego azotu jest całkowicie różne od środowiska w kobiecych drogach rodnych dla delikatnych zarodków, a może to się uwidocznić w przyszłych pokoleniach.
Jak by nie patrzeć, wytwarzanie ludzi metodą “in vitro” jest nieodpowiedzialnym, bezmyślnym egoizmem, tym bardziej, że tych istot nie powołuje się do szczęścia, lecz do problemów, chorób, cierpień i śmierci.
Dlatego w kwestii zapłodnień metodą pozaustrojową “in vitro”, popieram zdecydowanie stanowisko Kościoła i PiS-u.
Harmmonik, zasadniczo zgadzam się z Tobą ale spróbuj to powiedzieć ludziom, którzy bardzo chcą być rodzicami. Im się nie przetłumaczy. I nie ma nawet co proponować, by oddali swoje serca jakiemuś osieroconemu maluszkowi z domu dziecka. Oni chcą swoje (pomijając już nawet ryzyko zwiazane z adopcją sieroty).
Co to się nie przetłumaczy? Albo to są ludzie w miarę myślący i odpowiedzialni, albo nieodpowiedzialni egoiści i ignoranci. Ja nie urodziłem żadnego dziecka, i nie zazdroszczę kobietom, które je urodziły. Jedna z moich córek już prawie 10 lat nie utrzymuje ze mną, swym ojcem, żadnego kontaktu. Najwyraźniej nie jesteśmy sobie zbytnio potrzebni. Tyle czasu nie widziałem jej ani jej dzieci. I to takie szczęście mieć dzieci? Takie kliniki powinno się zamknąć, bo ich istnienie jest nieharmonijną patologią.
Rozumiem i spontaniczne, i celowe spłodzenie. W moim przypadku było celowo 2 w 1. Uznałem, że jak nas dwoje ze ślubną zastąpi dwójka dzieci, to od razu świat się nie powinien zawalić.
Dwoje bezdzietnych przyjaciół moich rodziców chciało mnie zaadoptować od nich z ich czwórki dzieci (dopiero po latach mama mi o tym powiedziała), ale moi rodzice nie zgodzili się, a przynajmniej jedno z nich, nie wiem dlaczego. Tamtych dwoje bezdzietnych rodziców ze mną stworzyłoby 3-osobową rodzinę, a moi rodzice biologiczni mieliby jeszcze 3 dzieci, i stały kontakt ze mną. Proste wyjście, bez patologicznych klinik “in vitro”.
Nie bądź taka do przodu. Kot to oczywiście boskie, harmonijne stworzenie, nie tak jak nieharmonijni, patologiczni ludzie, ale jeśli już byś się uparła na ludzkie dziecko, to przy adopcji miałabyś donoszone, urodzone, kompletne.
Myślę, że to dziecko jednak będzie miało lepiej niż przeciętne, bo będzie na pewno chciane, wyczekiwane (czasami bardzo długo) i kochane. A ludzie się na to decydują prawdopodobnie dlatego, że chcą przekazać swoje geny, to instynkt.
Przeca sam Jezus urodził sie dzięki in vitro. To owoc nauki dzięki któremu wiele par jest szczęśliwymi rodzicami. A że coś tam po drodze ginie - jak się TO robi naturalnie to tez nie wszystko dociera do jaja.
A ja jestem ciekawa co Ty bys powiedzial czterdziesci lat temu… Instynkt rozmnazania jest tak samo silny jak picia czy jedzenia. Tego nie da sie zmienic. Nie mowiac o tym, ze w koncu nikt nikomu niczego nie kaze! Czlowiek robi to, co mu mowi jakze przeciez harmonijna natura…
U mnie, @elsie, było wszystko przemyślane, a gdybyśmy nie mogli mieć naszych córek, to w żaden sposób nie kombinowalibyśmy przy potomstwie uzyskanym metodą “in vitro”.