Twarz tego faceta aż prosi sie o muzykę.
I tak tez było!
Hugh Laurie…
Wczoraj drogą kupna,wszedłem w posiadanie jego debiutanckiego albumu.I jest to moja plyta dnia na dzisiaj!!!
Blues rozlewa sie tutaj nowoorleańską falą a sam Hugh jest świetnym wokalistą!
Wskrzesil wspomnienie Buddy Boldena a gdy slucha sie tej plyty,można sobie wyobrazić czym były koncerty w epoce Armstronga.Bo takie skojarzenie sie nasuwa.Po książce Louisa,“Moje zycie w Nowym Orleanie”.Kiedyś w Trojce…
Dzisiejsi niszczyciele radia nawet nie wiedzą o czym mowię…
Wracając do Hugh…Angol jak mało który Amerykanin!
Plyta jest rewelacyjna!
Choć moze dla milośników gatunku.
Czyli można dzisiaj grać MUZYKĘ!
Czasem potrzebuje takiego kopa by sobie zdać z tego sprawę…
A… czyli “Sprzedawca broni” - mam w domu
Natomiast Takiej muzyki słucham z ogromną przyjemnością, bo to jest muzyka, nie techno, rap, disco, czy inne wynalazki, a coś czego można słuchać zawsze, przy każdym nastroju.
Zapytaj przecietnego zjadacza seriali z kim go kojarzy (mnie ten kulawy doktorek wkurzyl po trzecim czy czwartym odcinku, potem czasem cos obejrzalam, ale ja seriale gdzie w tle pojawia sie szpital w tle trakruje jak owsianke, nie to zeby to byl serial koszmarek )
Naromiast juz dawno temu z przyjemnoscia stwierdzilam, ze czlowiek znakomicie spiewa i do tego tanczy
Zreszta i dr House przemycil okruchy tegoz w tasiemcu.
Fajnie, ze sa tacy ludzie.
Nie jestem w stanie sie do tego serialowego wizerunku odnieść.
Od 20 lat nie oglądam seriali,poza kryminalnymi,od święta [Montalbano!].
Ale ze kultura masowa leży mi na sercu…
Trudno ominąć a tym bardziej jesli wydaje sie ze twarz ma coś w sobie.
Tutaj okazalo sie ze jest to coś wiecej.
Bardzo ale to BARDZO,dobra płyta!
Co Ty gadasz? Moja sąsiadka-lekarka pracuje na 3 etatach (szpital z dyżurami, prywatna klinika i całkiem prywatna praktyka) i nie w głowi jej strajki. Sama utrzymuje męża, dwóch dorastających synów, dwa samochody. Stać ją na panią do sprzątania i panem zajmującym się ogrodem. Każdemu życzyć takiej forsy. Nie zazdroszczę, więcej jej nie ma w domu, niż jest, ale jak sama twierdzi, dom ją nuży, woli pracować
Mam troje lekarzy w domu,w rodzinie.W tym jednego bylego ordynatora,nie powiem którego szpitala ale w Wielkopolsce.
Mam tez i lekarke domową,moją była dziewczynę…Jedni z drugimi nie maja nic wspolnego.A robiłem kiedys dla nich imprezy w Kaliszu…
Dzisiaj nawet nie wiem czy ich lubie…
Ale nie o to przecież chodzi…
mi znajome doktory powymieraly, bo w wiekszosci bylo to pokolenie moich rodzicow w randze przyszywanego wujka lub cioci, znajomi rownolatkowie rozpierzchli sie po swiecie - od Norwegii po RPA, a przyjaciela doktorka zjadl rak dwa lata temu.